Diabelska Maskarada - Hemerling Marek. Страница 36

– Ja tez sie ciesze – syknela Liz, siadajac na miejscu pilota.

Nachylona nad pulpitem sterowniczym zauwazyla katem oka rozsuwajaca sie kopule komory startowej.

– Teraz dam wam popalic, ludkowie – ironiczny grymas zlamal klarowna linie warg. – Zatanczycie wedlug mojego scenariusza – wyobrazila sobie miny kreatora i obel-borta, gdy dotrze do nich jej ultimatum. – Zaluje, ze nie bede mogla obejrzec tego z bliska.

Przez moment w blyszczacym prostokacie bocznego lidaru zobaczyla wlasne odbicie, ktorego jednak nie poznala. Dlugie, kasztanowe wlosy, delikatnie rzezbione rysy… Szarpnela sie do tylu.

– Przywidzenia – pomyslala ze zloscia. – Mam juz tego dosyc – z calej sily kopnela pedal wyzwalacza.

Ponowne spojrzenie w bok przywrocilo jej spokoj. Powierzchnie lidaru pokrywaly teraz wiazki roznobarwnych, drgajacych linii. Kolapter odrywal sie od gniazda. Scisnela dlonie na sterach i skupiajac cala uwage na wskazaniach przyrzadow, poprowadzila go wprost w rozgwiezdzona przestrzen.