Tajemnica Bezg?owego Konia - Hitchcock Alfred. Страница 17
Rozdzial 10. Nowe domysly
Diego odjechal do Emiliana Paza, a Bob i Pete pospieszyli z powrotem do Rocky Beach. Przez reszte dnia dwaj detektywi starali sie dodzwonic do Jupitera, ale u Jonesow nikt nie odpowiadal. Tak jak przewidywal Jupiter, urodziny dziadka przeciagnely sie do pozna. Bob i Pete zaniechali w koncu usilowan i poszli spac.
Nastepnego rana, gdy Bob zszedl na dol na sniadanie, jego tato podniosl wzrok znad gazety.
– Widze, ze twoj przyjaciel Pico Alvaro zostal aresztowany pod zarzutem wzniecenia pozaru – powiedzial. – To bardzo powazne oskarzenie, Bob. Dziwie sie. Alvaro jest doswiadczonym ranczerem i nie powinien byl popelnic takiego bledu.
– Nie zrobil tego, tato! Jestesmy pewni, ze szeryf sie myli albo ktos upozorowal wine Pica, i udowodnimy to!
– Mam nadzieje, synu – powiedzial pan Andrews.
Bob spalaszowal szybko sniadanie i zatelefonowal do Jupitera, aby zlozyc mu relacje z wczorajszych zajsc. Jupitera zirytowala wiadomosc o aresztowaniu Pica.
– To oczywiste, ze Pico nie wzniecil pozaru, i powinniscie wiedziec dlaczego! Ty sam, Bob, mogles powstrzymac szeryfa. Czy ty nic nie pamietasz? Przeciez widzielismy kapelusz Pica. – Jupiter byl w zlym humorze, bo ominely go wszystkie emocje.
– O, bardzo dziekuje – Bob czul sie urazony. – Po prostu nie posiadam twojej fotograficznej pamieci. Kiedy wiec widzielismy ten kapelusz?
– Ach, powiem ci w szkole – uslyszal denerwujaca odpowiedz.
– Swietnie – powiedzial i trzasnal sluchawka. Mial teraz rownie zly humor jak Jupe.
Lecz przez caly dzien w szkole detektywi byli zbyt zajeci, by choc odezwac sie do siebie. Bob i Jupiter odzyskali jednak dobre humory i pod koniec lekcji byli znow przyjaciolmi. Lekcje skonczyly sie wczesniej, chlopcom zostala wiec wiekszosc popoludnia na kontynuowanie sledztwa.
– Czy ktos widzial dzis Diega? – zapytal Jupiter, gdy w strumieniach deszczu jechali rowerami do skladu.
– Szukalem go, ale nie widzialem sie z nim. Chyba nie mogl przyjsc dzis do szkoly – odpowiedzial Pete.
Diega rzeczywiscie nie bylo w szkole. Spedzil caly czas z Emilianem Pazem na usilowaniach znalezienia adwokata dla Pica. Kiedy detektywi zajechali do skladu, czekal na nich pod Kwatera Glowna. Gdy tylko znalezli sie wewnatrz przyczepy, opowiedzial im, co zaszlo.
– Nie stac nas na prywatnego adwokata, wiec zwrocilismy sie o pomoc do Publicznego Biura Obroncow. Powiedzieli, ze sprawa nie wyglada dobrze dla Pica.
– Wiemy, ze tego nie zrobil – powiedzial ze zloscia Bob.
– Ale jak to udowodnimy? – Diego mial lzy w oczach. – Jak ocalimy teraz nasza ziemie? Pico nic nie moze zrobic, bedac w wiezieniu, i nie mamy pieniedzy na kaucje.
– Co to jest kaucja? – zapytal Pete.
– To pieniadze, ktore zostawiasz w sadzie jako gwarancje, ze stawisz sie na rozprawe, jesli do czasu tej rozprawy zwolnia cie z wiezienia – wyjasnil Jupiter. – Jesli zaplacisz kaucje, nie musisz czekac w wiezieniu na przesluchanie albo rozpoczecie rozprawy.
– Sedzia ustalil wysokosc kaucji dla Pica na piec tysiecy dolarow – powiedzial Diego.
– Piec tysiecy dolarow! – wykrzyknal Pete. – Prawie nikt nie ma tyle pieniedzy!
– Nie musisz wplacic calej sumy w gotowce – tlumaczyl Jupiter. – Tylko okolo dziesieciu procent. Za reszte mozesz zastawic nieruchomosc, na przyklad dom. Ale jesli nie stawisz sie na czas w sadzie, sad zatrzymuje twoje pieniadze i nieruchomosci. Jesli stawisz sie, dostaniesz z powrotem cala kaucje. Wiekszosc ludzi sie stawia, nie chcac popasc w jeszcze wieksze klopoty.
Diego skinal glowa.
– Pico by sie stawil. Jest zbyt dumny, zeby uciekac. Ale i tak nie mamy na kaucje, ani pieciuset dolarow, ktorych zazadal sedzia, ani domu pod zastaw za reszte.
– A wasze ranczo? – zapytal Pete.
– Na nim ciazy dlug hipoteczny, nie mozemy wiec oferowac rancza sadowi. Staramy sie pozyczyc pieniadze od przyjaciol, ale na razie Pico musi zostac w wiezieniu.
– Mysle, ze ktos na to liczyl – odezwal sie Jupiter ponuro. – To nie mogl byc przypadek. Ten kapelusz w jakis sposob skradziono i polozono przy ognisku.
– Ale jak to udowodnic? – zapytal z rozpacza Diego.
– Nawet nie wiemy, kiedy ostatnio Pico mial ten kapelusz – dodal Bob.
– Alez wiemy – oswiadczyl Jupiter. – Pico mial swoj kapelusz w ostatni czwartek, w dzien pozaru poszycia, okolo trzeciej po poludniu. Nie pamietacie? Nosil go, kiedy spotkalismy sie pod szkola!
– Oczywiscie, pewnie! – wykrzyknal Bob, uderzajac sie w czolo.
– Wobec tego Pico nie mogl zostawic kapelusza przy ognisku! Mial go przed trzecia, a po trzeciej byl z nami. Potem gasil pozar. Jesli szeryf jest pewien, ze Pico nie mial kapelusza przy pozarze, to znaczy, ze zgubil go lub skradziono mu go tego dnia, w czasie miedzy opuszczeniem szkoly a przybyciem na miejsce pozaru!
– Jupe? A jesli Pico zgubil kapelusz w drodze do pozaru? – powiedzial z wolna Bob. – Jechal na platformie ciezarowki. Moze wiatr zerwal mu kapelusz z glowy i zaniosl w poblize ogniska?
– Wiatr nie mogl zerwac Picowi kapelusza – powiedzial Diego. – Kapelusz ma wiazanie pod broda. Pico zawsze wiazal je mocno w czasie jazdy.
– Poza tym nie bylo wcale wiatru tego dnia. Dzieki temu pozar sie nie rozprzestrzenil – dodal Pete.
– W kazdym razie pozar zostal na pewno wzniecony przed naszym przyjazdem na ranczo – powiedzial Jupiter. – Nie ma wiec znaczenia, czy kapelusz zwialo, czy nie. Oznaczaloby to tylko, ze kapelusz dostal sie w poblize ogniska po rozpoczeciu pozaru.
– Szkoda, ze nie mozemy tego udowodnic – martwil sie Bob. – My wiemy, ze Pico mial kapelusz o trzeciej po poludniu, ale to jedynie nasze slowo przeciw slowom Cody’ego i Chudego.
– No, nasze slowo jest z pewnoscia cos warte – powiedzial Jupiter z rozdraznieniem. – Ale masz racje. Nie mamy zadnego realnego dowodu. Musimy go wiec znalezc. Musimy odkryc, co sie stalo z tym kapeluszem.
– Jak to zrobic, Jupe? – zapytal Pete.
– Mysle, ze przede wszystkim trzeba porozmawiac z Pikiem. Zobaczymy, czy zdola sobie przypomniec, kiedy po raz ostatni mial kapelusz. Musimy takze dalej szukac miecza. Jestem przekonany, ze Chudy z Codym wiedza, ze szukamy miecza lub czegos cennego, co pomoze Alvarom utrzymac swoja ziemie, i aresztowanie Pica jest proba przeszkodzenia nam!
– A wiec znow wracamy do Towarzystwa Historycznego, szukac nowych informacji o don Sebastianie – powiedzial Bob.
Pete jeknal.
– To bedzie trwalo sto lat!
– To nie bedzie szybka praca – przyznal Jupiter – ale nie potrwa az tak dlugo. Musimy sie skoncentrowac tylko na dwoch dniach: 15 i 16 wrzesnia 1846 roku. Don Sebastian byl wiezniem do 15, kiedy uciekl i nikt go wiecej nie widzial. I zaraz nastepnego dnia, 16 wrzesnia odkryto znikniecie tych trzech zolnierzy. Ich rowniez nikt wiecej nie widzial.
– To znaczy nikt, o kim bysmy wiedzieli – powiedzial Bob. Pochylil sie do przodu na krzesle. – Jupe, myslalem o Zamku Kondora. Przyjelismy, ze jest to wskazowka wiodaca do miejsca ukrycia miecza. Ale byc moze jest to tym, czym powinno byc: adresem don Sebastiana!
Jupiter potrzasnal glowa.
– Adresem don Sebastiana byl dom Cabrilla albo jego hacjenda.
– Niekoniecznie – powiedzial Bob. – Chlopaki, pamietam, co czytalem o czlowieku, ktory znalazl sie w podobnym polozeniu. Byl to Szkot, Cluny Mac Pherson. Kiedy Anglicy wkroczyli do gorzystej Szkocji w 1745 roku i podbili Szkotow w bitwie pod Culloden, starali sie zabic lub uwiezic wszystkich przywodcow szkockich gorali. Wiekszosc umknela i zbiegla z kraju, ale nie Cluny, glowa klanu Mac Phersonow. Chociaz wiedzial, ze Anglicy go szukaja, pozostal na miejscu.
– Co zrobil, Bob? – zaciekawil sie Diego.
– Zyl w jaskini na swej wlasnej ziemi przez blisko jedenascie lat! Caly jego klan pomagal mu sie ukrywac. Dostarczali mu jedzenie, wode i ubranie i Anglicy nigdy nie odkryli, gdzie byl, poki sam nie wyszedl z ukrycia, kiedy juz nie grozilo mu niebezpieczenstwo!
– Chcesz wiec powiedziec, ze Zamek Kondora jest wskazowka, gdzie sam don Sebastian zamierzal sie ukryc?! – wykrzyknal Pete.
Bob skinal glowa.
– Pamietasz, jak zdziwilo Pica, ze nikt wiecej nie widzial don Sebastiana, skoro go nie zastrzelono i nie utonal w oceanie? Zastanawial sie, dokad poszedl po ucieczce z wiezienia. No wiec ja mysle, ze planowal ukryc sie na wlasnym ranczu, gdzies w poblizu Zamku Kondora!
– I jego przyjaciele musieli go karmic i pomagac mu! – zapalil sie Jupiter. – Mozesz miec racje! Przeoczylem te mozliwosc. Jesli jest prawdziwa, daje nam nowy material do szukania: jakies wzmianki o ukrywaniu ubran i jedzenia, o pomaganiu komus! Wobec tego musimy poszerzyc zakres naszych poszukiwan. Na poczatek, zalozmy, az do konca wrzesnia 1846 roku.
– Och, cudownie – jeknal Pete. – Wiecej roboty. Tylko tego bylo trzeba.
– Potrzebujemy kazdej wskazowki, jaka tylko da sie znalezc – powiedzial Jupiter. – Ale wiekszosc dokumentow bedzie po hiszpansku, musimy wiec szukac tylko my dwaj z Diegiem.
– A co mamy robic Pete i ja? – zapytal Bob.
– Ty i Pete pojdziecie do wiezienia i postaracie sie, zeby Pico sobie przypomnial, co sie stalo z jego kapeluszem!