Diabelska wygrana - Kat Martin. Страница 75
W gabinecie zapanowal radosny gwar, smiechy,. usciski, powinszowania.
W szczesliwym nastroju opuscili gabinet. Aleksa z Damienem udali sie do sypialni, zeby przebrac sie do kolacji. On skonczyl pierwszy. Wygladal nie¬zwykle przystojnie w czarnym fraku i szarych spodniach.
Kiedy zeszla na dol do malego salonu obok ja¬dalni, Damien i Rayne rozmawiali o wojnie, a Jo¬celyn bawila sie z malym Andrew.
– Pamietasz ciocie Alekse, prawda, Andy? – J o usmiechnela sie do niej, a malec chwycil jej dlon, pokazujac zabki w szerokim usmiechu.
– Oczywiscie, ze pamieta. – Aleksa wziela dwu¬letniego chlopca na rece i polaskotala delikatnie. Malec ledwie sie usmiechnal, po czym mala raczka pociagnal ja za wlosy, az pisnela z bolu.
– Dobrze ci tak – powiedzial z usmiechem Rayne, odbierajac jej dziecko. – Ja przez ciebie tyle lat wyrywalem sobie wlosy z glowy.
– To moze byc przedsmak tego, co mnie czeka – stwierdzil usmiechniety Damien. Aleksa wymierzyla mu zartobliwy cios.
Andy zostal zabrany na gore, a czworo doro¬slych udalo sie w kierunku jadalni. Byli juz prawie w drzwiach, kiedy do salonu wszedl dostojny szczuply kamerdyner, Wesley Montague.
– Czy moge prosic o chwile rozmowy, milordzie?
– O co chodzi, Monty?
– O panska siostre. Przyjechala kilka minut temu.
– Melissa? Co ona tutaj robi? – Damien poszedl za Montym w kierunku wejscia. Na zewnatrz bylo ciemno. Melissa nie zapowiedziala swojego przy¬jazdu, nikt zupelnie jej sie nie spodziewal. Damiena nie bylo tak dlugo, ze Aleksa zaczela sie niepo¬koic. Moze dotknela ich jakas kolejna tragedia?
Juz miala pojsc i sprawdzic, gdy Damien w towa¬rzystwie siostry wszedl do wielkiej sali. Byl od niej ponad glowe wyzszy. Aleksa zauwazyla, ze ze¬sztywnial jak stojaca za nim przy scianie zbroja. Pociemnial na twarzy, co wywolalo u Aleksy zle przeczucia.
– Damien, na Boga, co sie stalo?
Moja siostra chcialaby ci cos powiedziec. Przy¬byla w tym celu z bardzo daleka. Prosze, zebys jej wysluchala. A was wszystkich prosze, zeby to, co uslyszycie, nie wyszlo poza te mury.
Oczywiscie – powiedzial Rayne.
Co chcialas mi powiedziec, Melisso? – spytala Aleksa, z kazda chwila czujac sie coraz bardziej nieswojo.
Mloda kobieta zaczela cos mowic, lecz ze zdenerwowania zaciela sie i musiala zaczac jeszcze raz.
Po pierwsze chcialabym powiedziec, ze jestem bardzo wdzieczna za wasz szczesliwy powrot z Francji do domu. Gazety pisza, ze jestescie boha¬terami. Jestem z was bardzo dumna.
Aleksa milczala, chociaz byla dosc zaskoczona.
Chcialabym takze przeprosic. – Melissa Mel¬ford wyprostowala sie. Wygladala powazniej niz ostatnim razem, gdy Aleksa ja widziala, sprawiala wrazenie dojrzalszej, bardziej pewnej siebie. Straci¬la troche na wadze, dzieki czemu jej kobiece kraglo¬sci staly sie bardziej wydatne. Z blekitnymi oczami i jasnymi wlosami wygladala naprawde ladnie.
Przeprosic? – zdziwila sie Aleksa. – Chyba nie rozumiem.
Melissa nerwowo oblizala wargi. Jej dlonie ogarnelo drzenie.
– Jak sobie zapewne przypominasz, moja matka wspomniala, ze zwolnila naszego guwernera, Gra¬hama Tylera. Byl z nami od wczesnego dziecin¬stwa.
– Tak, pamietam. Peter zawsze mowil o nim z najwyzszym podziwem.
– Byl mily i inteligentny, bardzo blisko zwiazany z Peterem. Wtedy bylo mi przykro, ze odchodzi, ale nigdy nie przyszlo mi do glowy… nie mialam najmniejszego pojecia…
Aleksa bezwiednie postapila krok do przodu.
– Co sie stalo, Melisso? Co chcialas powiedziec?
Dziewczyna odetchnela gleboko, by sie uspokoic.
– Po wyjezdzie z Waitley pan Tyler przyjal posade u rodziny Clanderonow, jako ze moja matka i pani Clanderon sa zaprzyjaznione. Jego tajemni¬ca wyszla na jaw niemalze zupelnie przypadkowo. Gdyby lord Clanderon nie wrocil wtedy do domu nieco wczesniej… i nie natknal sie na nich…
– Melisso! Powiedzze wreszcie, co sie stalo!
– Pan Tyler zostal przylapany w kompromitujacej sytuacji z pietnastoletnim synem lorda Clande¬rona. Gdy stanal przed obliczem markiza, Graham zalamal sie. Przyznal sie, ze wykorzystal mlodzien¬cze zaufanie chlopca i ze… ze… probowal to samo zrobic z Peterem! – Na tym ostatnim slowie glos jej sie zalamal. Damien podszedl, a ona z wdziecz¬noscia przyjela pocieche, jaka daly jego ramiona.
– Juz dobrze, Lisso. Juz po wszystkim.
Melissa spojrzala pelnymi lez oczami na Alekse.
– Peter byl zrozpaczony, gdy cie stracil, i zwrocil sie po slowa otuchy do Grahama. Zabil sie z powo¬du tego, co zaszlo miedzy nimi, tak powiedzial Ty¬ler. To nie byla twoja wina, Alekso. Bylam wobec ciebie taka okrutna, a ty nie bylas niczemu winna!
Aleksa szybko zrobila trzy kroki i przytulila Me¬!isse. Damien stal obok z nieprzenikniona twarza, czujac opadajace na jego barki ogromne brzemie, jakie przyniosly slowa jego siostry. Z trudem pano¬wal nad wzbierajacym w nim gniewem, lecz w spoj¬rzeniu, ktore kierowal na zone i siostre, widocz¬na byla dziwna czulosc.
– Co sie stalo z Tylerem? – spytal w koncu, nieznacznie podnoszac glos.
Melissa pokrecila glowa.
– Lord Clanderon twierdzi, ze uciekl z kraju.
– Tak bedzie lepiej dla niego – rzekl Damien z pogrozka w glosie. W tym momencie podszedl Rayne i oparl szeroka dlon na ramieniu szwagra. – Daj temu spokoj, przyjacielu. Obaj dostalismy sroga nauczke, ile moze kosztowac zemsta. Twoj brat odszedl. Teraz musisz myslec o zonie i rodzinie.
Damien milczal przez dluga, pelna napiecia chwile, w koncu wolno pokiwal glowa. Rozluznil zwiniete w piesci dlonie.
– Mam nadzieje, ze zgnije w piekle.
– Na pewno! – odparl Rayne.
Damien spojrzal na siostre.
– A co z matka? Jak ona przyjela te wiadomosc?
– Znasz ja. Gdy poznala prawde, znienawidzila Grahama Tylera, zapalala zadza zemsty, ale nie chce przyznac, ze mylila sie co do Aleksy. Byc mo¬ze kiedys jej wybaczy, ale jeszcze nie dzisiaj.
– To chyba i tak nie ma znaczenia. – Damien usmiechnal sie. – Najwazniejsze, ze ty przyjechalas i pogodzilas sie z nami. Wiem, ze to wymagalo od ciebie wielkiej odwagi, Lisso. I jestem z ciebie dumny.
– A ja jestem dumna, ze mam ciebie… i szczesli¬wa, ze Aleksa chce jeszcze byc moja przyjaciolka.
– Oczywiscie, ze chce. Przykro mi z powodu te¬go, 'co stalo sie z Peterem, ale dobrze, ze w koncu poznalismy prawde.
Przez reszte wieczoru byli troche przygaszeni, kazdy zatopiony we wlasnych myslach. Wczesnie udali sie na spoczynek, oczekujac nastepnego, bar¬dziej pogodnego dnia. Aleksa szla po schodach u boku meza. A kiedy znalezli sie w drzwiach sy¬pialni, on wzial ja w ramiona i delikatnie pocalo¬wal w usta.
– Wszystko dobrze? – spytal.
– Tak, a ty jak sie czujesz?
– Przykro mi z, powodu tego, co sie stalo z Peterem. Moze gdybym tam byl, gdyby wtedy mial z kim porozmawiac… jednak teraz mozemy jedy¬nie spekulowac. Nadszedl czas, by zostawic to za soba.
Kiwnela glowa.
Przesunal palcem po podbrodku Aleksy i uniosl go nieco wyzej.
– Wiem, jakie to wszystko bylo dla ciebie trud¬ne, ale nie moge stwierdzic, ze jest mi przykro. Gdyby to wszystko sie nie wydarzylo, nigdy bym cie nie poznal, nie zagral z toba na pieniadze u ksiecia. Nie pokonalbym cie w karcianej grze, nie naklonil, zebys przyszla do mnie do zajazdu, i nigdy bym sie w tobie nie zakochal!
Usmiechnela sie szelmowsko.
– Wcale nie pokonales mnie przy kartach. Oszu¬kiwales.
Obdarzyl ja najbardziej zniewalajacym usmie¬chem, jaki kiedykolwiek u niego widziala.
– Wcale nie musialem. Zamiast w karty, patrzy¬las wciaz na mnie. Gralas jak ostatni patalach.
Rozesmiala sie i zalotnie uniosla brew.
A moze to wlasnie ja oszukiwalam. Moze celo¬wo przegralam?
Zawtorowal jej smiechem.
Ach, ty mala lisico, z pewnoscia tak bylo! – Po¬calowal ja. – Ale w ostatecznym rozrachunku i tak ja wygralem. A nigdy jeszcze stawka nie byla tak ogromna.
Spojrzala w jego niebieskie oczy, czujac w sercu ogromny przyplyw milosci. I nie miala watpliwosci, ze to jednak ona zgarnela wygrana