Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred. Страница 22
– Co takiego? – spytal Nowicki.
– Uszebti – powtorzyla Sally. – Figurki, ktore mialy wyreczac zmarlego faraona w pracy.
– Niechze cie, sikorko! To i tam nie ma sprawiedliwosci – krzywil sie Nowicki.
– Tak wiec posazki na naszej tacy podarowal zmarlemu Tutanchamonowi jakis zyczliwy, ktoremu zalezalo, by sie w zaswiatach nie przepracowal – powiedzial Tomek.
– Tak! – z zaduma dodala Sally. – I pewnie bardzo kochal zmarlego.
– Czemu tak sadzisz?
– Bo uszebti na ogol byly drewniane, a te sa bardzo cenne i nie tylko z drewna, ale z alabastru i zlota…
Nowicki nagle sie rozesmial:
– Nie lada to pomysl z tymi figureczkami – powiedzial. – Pewnie faraonowi wsadzila je do trumny zona… I nie wiem, czy akurat z milosci… Wydaje mi sie, ze i po smierci chciala nim kierowac…
– Co ty mowisz – obruszyla sie Sally.
– No wlasnie! Chyba nie lubila, gdy maz wojowal albo bawil sie w pasterza… Ciekawy jestem, w jakiej roli wystepuje faraon w tej czwartej, zaginionej figurce… Zaloze sie, ze w stroju mysliwego!
Sally poczerwieniala z gniewu. Zanim jednak zdazyla cos powiedziec, wlaczyl sie Smuga:
– Bardziej interesuje mnie pytanie, dlaczego czwarty posazek zostal oderwany od calosci.
– Moze to jakis talizman, ktory zabral ow “faraon”? – podjal Tomasz.
– Skad wiesz, ze to nasz “faraon”? Moze juz przed wiekami ktos oderwal figurke od calosci? Moze chcial miec Tutanchamona u siebie? – zaperzyla sie Sally.
– Jak go zwal, tak go zwal – zdecydowanie przerwal te domniemania Nowicki. – Przede wszystkim mam juz dosc Kairu, brudu, zgielku, smrodu… Czas ruszyc stare kosciska.
– Chyba to racja. Nic tu po nas – Sally w lot chwycila, o co mu chodzi. – Ruszajmy do Doliny Krolow!
– Przypominam wam, ze w przyszlym tygodniu konczy sie czas, na jaki wynajete zostalo mieszkanie i naprawde pora wyruszyc – na ziemie zawsze niezawodnie sprowadzal ich starszy Wilmowski.
– No dobrze – rzekl Nowicki – jestesmy w Dolinie Krolow i co dalej?
– Zaczynamy weszyc – dopowiedzial Tomek.
– Najlepiej sprowokowac do dzialania przeciwnika.
– Swietnie, tylko jak?
– Podamy sie… chocby za handlarzy tym samym towarem – zartobliwie podsunal Nowicki.
– Zostaniemy wtedy potraktowani jak rywale. To zbyt niebezpieczne – zaoponowal Wilmowski.
– E tam! O to wlasnie chodzi – upieral sie przy swoim marynarz.
– Mam lepszy pomysl – podsunal Smuga. – Pojedziemy jako kolekcjonerzy!
Zamilkli zaskoczeni ta prosta, a przeciez bardzo trafna propozycja.
– Juz kiedys wystepowalismy w przebraniach i pod cudzymi nazwiskami – z namyslem powiedzial Nowicki. – I poszlo dobrze… Ale ja, chlopak z Powisla, w roli bogatego arystokraty… To niemozliwe!
– Dlaczego nie – zasmial sie Smuga – bogaty junkier pruski, Brol… [81] .
– Zgoda, Janie – nieco obruszyl sie marynarz. – Ale tylko pod warunkiem, ze ty wystapisz jako car Rosji.
Wybuchneli smiechem. Opadlo napiecie dyskusji. Prosty projekt Smugi wydawal sie realny. Milczal tylko starszy Wilmowski. Zdawal sie wszystko raz jeszcze rozwazac. W koncu powiedzial:
– Posluchajcie przez chwile glosu rozsadku. Proponuje podzielic sily. Jedni z nas niech udadza sie na poludnie jako bogaci kolekcjonerzy, drudzy zas jako zwykli turysci. Mielibysmy wtedy grupe ubezpieczeniowa…
– Masz racje, tato – powiedzial Tomek. – Kolekcjonerzy nie jezdza chyba stadami. Zalatwiaja sprawy dyskretnie. Czterech to zbyt wielu.
– Nigdy nie lubilem, gdy dzialalismy osobno – z namyslem dodal Smuga. – Ale tym razem wydaje mi sie to roztropniejsze.
– Przewaznie gonilismy, Janie, ciebie – usmiechnal sie Nowicki.
– Jak w wyprawie do Indii? Pedzilismy za Smuga przez caly ten kraj [82] … – uzupelnil Tomasz.
– Tym razem wiec, niech to bedzie ktos inny – odpowiedzial Smuga – ja bede czuwal nad bezpiecznym przebiegiem calosci.
– Zgoda, Janie! Mysle, ze najlepszy bedzie Tomek. Prezentuje sie nie najgorzej, jest pelen mlodzienczej pasji i ma znajaca sie na rzeczy zone – glosno rozwazal Wilmowski.
– Myslalem tak samo – powiedzial Smuga. – Ale kto z nim?
– Jak to kto!? – obruszyl sie Nowicki. – Wszak ja, szanowny panie. Ja!
– Przeciez nie nadajesz sie na arystokrate. – Sam o tym przed chwila wspominales… – przypomnial Smuga.
– A kto mowi o arystokracie? Przeciez Tomek bedzie potrzebowal… lokaja! Prawda, ekscelencjo?! – Nowicki pochylil sie przed mlodym Wilmowskim w unizonym uklonie.
Smiali sie wszyscy.
– Coz, Janie – lapiac oddech, westchnal Wilmowski – my, starzy, zostalismy wiec skazani na siebie.
W tym momencie Patryk, juz znowu ozywiony, odkad tylko zaczeli rozmawiac o wyprawie, uslyszal pukanie do drzwi. Podbiegl i otworzyl je. Zobaczyli ubranego w elegancki frak mezczyzne w sile wieku. Smuga podniosl sie zdumiony.
– Abeer! A jednak jestes!
– Salaam] – powiedzial tamten. – Jestem, by wam pomoc. Zaaprobowal w pelni projekt, ktory mu przedstawili. Pozniej dlugo w nocy konferowal ze Smuga. Wyraznie wzajemnie sie o czyms przekonywali. Przechodzacy obok ich pokoju Tomek uslyszal glosniej wypowiedziane slowa Egipcjanina:
– Powinienes jechac! Tamta sprawa podzielila was, ale minelo juz tyle lat. Nie jestescie wszak wrogami. Czas goi rany. Rozmawialem z nim. Wiele zrozumial. Pamietaj, ze moze pomoc. Wie, co dobrego i zlego dzieje sie w tym kraju…
Tomek wrocil do swego pokoju. Nie chcial podsluchiwac przyjaciela, nie mogl jednak zasnac. Rozmyslal o Smudze. Znali sie i przyjaznili tyle juz lat, a przeciez Smuga pozostawal ciagle tajemniczy. Co robil w przeszlosci, jakie byly koleje jego losu, dlaczego wyjechal z Ojczyzny, chociaz wcale nie musial…? Takze tu w Egipcie mial swoje sprawy, z ktorych nie zwierzal sie nikomu. Jakaz dramatyczna tajemnica wiazala sie z wczesniejszym pobytem Smugi w tym kraju? Wspolczul przyjacielowi, bo z uslyszanych przypadkiem slow wynikalo, ze wspomnienia ciazyly Smudze. Zasnal z ciezkim sercem.
[81] W powiesci Tajemnicza wyprawa Tomka Nowicki uchodzil za niemieckiego pogromce zwierzat, noszacego nazwisko Brol. Junkier – tu: pruski bogaty szlachcic, obszarnik.
[82] Historia ta opowiedziana jest w powiesci Tomek na tropach Yeti.