Tomek na Czarnym L?dzie - Szklarski Alfred. Страница 37
Tomek nasluchal sie straszliwych opowiadan o napasciach krokodyli na ludzi, kiedy wiec wypatrzyl stosowna chwile, strzelil w wynurzajacy sie z wody leb. Woda zakotlowala sie natychmiast wokol celnie trafionego zwierzecia: inne krokodyle rzucily sie na martwego towarzysza, rozrywajac go na cwierci.
W godzinach poludniowych karawana zatrzymala sie w poblizu lawicy piaskowej na odpoczynek. Tomek i bosman wloczyli sie po wybrzezu, skracajac sobie oczekiwanie na przygotowywany posilek. Z zainteresowaniem przygladali sie lezacym w piasku calym masom muszelek slimakow i malzow, a takze wygrzewajacym sie w sloncu na kamieniach zwinnym i pieknym jaszczurkom o pomaranczowym karku, zoltym podgardlu i fioletowej glowce. Slady pozostawione przez nie na piasku prowadzily do gniazda gadow. Byl to widocznie okres wylegu, gdyz pod cienka warstwa ziemi bosman i Tomek znalezli okolo trzydziestu jaj. Byly one wielkosci gesich, lecz roznily sie od nich jednakowym ksztaltem na obu koncach. Uwaznie ogladajac jaja, lowcy stwierdzili, ze dosc elastyczna skorupa ma silna blone o malej zawartosci wapna, a tym samym trudna do rozerwania. Z tego tez powodu przy wykluwaniu sie malych konieczna jest pomoc matki. Ciekawy jak zwykle bosman rozlupal jedno jajo, a wtedy obydwaj przyjaciele ujrzeli precelkowato zwinieta drobna istotke z niewielkim juz, zanikajacym workiem zoltkowym. Nie mieli czasu na dalsze obserwacje, poniewaz Sambo zawolal ich na posilek, po ktorym karawana natychmiast ruszyla w dalsza droge.
Po dwoch dniach marszu wkroczyli do zachodniej prowincji Ugandy. W poblizu Jeziora Jerzego coraz czesciej napotykali wieksze stada zwierzat. Rozne rodzaje antylop pierzchaly w step na widok ludzi, a w niewielkim trzesawisku nie opodal rzeki podroznicy spostrzegli stado sloni. Olbrzymy zatrzymaly sie, by popatrzec na karawane, pozniej zas ruszyly w las z najwieksza obojetnoscia, lekcewazac ludzkie istoty. Tomek szybko wspial sie na wysoki kopiec termitow56 [56 Isoptera – rzad tropikalnych owadow obejmujacy ponad 1000 gatunkow. Zyja w wielkich zorganizowanych spoleczenstwach. Niektore gatunki buduja olbrzymie i bardzo twarde budowle, zwane kopcem termitow. Zywia sie przewaznie drzewem (celuloza) i dlatego sa bardzo szkodliwe.], aby dluzej moc obserwowac znikajace w gaszczu slonie. Wkrotce znow dosiadl konia i rzekl:
– A to zabawne, bylem na kopcu termitow, a nie spostrzeglem na nim ani jednego owada!
– Termity, zwane rowniez bialymi mrowkami, buduja dlugie tunele laczace ich mieszkanie z miejscami, w ktorych znajduje sie poszukiwana przez nie zywnosc. Dlatego tez na zewnatrz kopca nie dostrzezesz owadow – wyjasnil ojciec.
– Jestem ciekaw, jak wyglada w srodku ta dziwna budowla?
– Kopiec sklada sie z czterech czesci: komnaty krolewskiej, izb czeladnych, dzieciecych oraz z pomieszczen, w ktorych termity hoduja specjalne grzybki bedace ich przysmakiem. Termity, tak jak mrowki, tworza doskonale zorganizowane wspolnoty.
– Ruszamy w droge! – zawolal Hunter.
Karawana kontynuowala marsz.
Zaledwie kilka kilometrow dzielilo lowcow od Jeziora Jerzego, gdy Smuga zwrocil uwage na przydrozne drzewa. Miedzy rzadko rosnacymi mimozami i jasnokarmazynowymi akacjami unosila sie ogromna liczba najrozmaitszych owadow.
– O, do licha! Spojrzcie szybko na zwierzeta juczne – zawolal Smuga.
Tomek ujrzal krazaca nad oslami muche troche wieksza od zwyczajnej domowej, lecz o wielkich skrzydlach. – Czufna! Czufna! – krzykneli Murzyni.
– Coz to za mucha? – zapytal zaniepokojony chlopiec.
– Oto nasze pierwsze spotkanie z tse-tse – odparl Smuga.
Czufna opadla na kark osla. Klapouch ukaszony do krwi zakwiczal i stanal deba. W tej chwili Hunter zeskoczyl z konia. Uderzeniem dloni zabil zarlocznego owada. Podroznicy w milczeniu przygladali sie tse-tse przypominajacej wygladem pszczole. Jej brazowy tulow w tylnej czesci przecinaly trzy zolte pasy.