Tomek na Czarnym L?dzie - Szklarski Alfred. Страница 49

Zaimprowizowany przez Pigmejczykow taniec przedstawial lowy na slonia. Jedni tancerze napinali luki, inni potrzasali krotkimi, ostrymi dzidami badz harpunami, a Mtoto, jako glowny bohater dnia, skradal sie niczym lampart, zadawal zdradliwe ciosy wyimaginowanemu sloniowi, unikal groznych uderzen jego traby i klow, az ostatecznie zwyciezyl olbrzymie zwierze. Tomek i towarzysze z zainteresowaniem ogladali ciekawe widowisko.

Ta niezwykle oryginalna pantomima konczyla sie wreczeniem klow zabitego slonia naczelnikowi. Stary Pigmejczyk, zadowolony ogromnie z darow otrzymanych od bialych ludzi, ofiarowal Smudze jeden ciezki kiel. Smuga dziekowal naczelnikowi, lecz rownoczesnie niemal nie odrywal wzroku od nog czarownika. Uwage jego przykuly nalozone ponad kostkami opaski, wykonane z brazowej skory o czarnych i jaskrawo bialych pregach ulozonych w oryginalne desenie.

Bosman mial wlasnie zamiar odniesc cenny dar do namiotu, ale w tej chwili Smuga zblizyl sie do czarownika.

– Jak sie nazywa zwierze, z ktorego masz zrobione opaski na nogach? – zapytal.

Czarownik z wielkim upodobaniem spojrzal na skorzane ozdoby i odparl:

– Okapi…

Tomek i bosman krzykneli zdumieni. Smuga gestem nakazal im milczenie i powiedzial:

– Slyszalem o takim zwierzeciu. Czy to prawda, ze zyje ono w dzungli?

– Ono zyje tam, gdzie bagno i gaszcz – wyjasnil czarownik. – Dobre mieso, dobra skora.

– Chcialbym schwytac okapi. Czy moglbys, wielki czarowniku, powiedziec, gdzie mozna je znalezc? – zapytal Smuga.

– To trudne. Okapi jest madry. Wie, ze czlowiek boi sie bagna. Okapi tam siedzi i dobrze chowa swoje dobre mieso i skore. Idz, buana, dwa ksiezyce tam – odpowiedzial czarownik wskazujac na zachod.- Trafisz na bardzo wielkie bagno. Tam szukaj, a moze znajdziesz.

Po dlugim wahaniu czarownik odstapil Smudze jedna skorzana opaske w zamian za noz mysliwski i trzy garscie soli.

– Ciekawe, co by Hunter powiedzial, gdyby uslyszal czarownika mowiacego z najobojetniejsza mina o legendarnym jakoby okapi? – rzekl Smuga, gdy tylko znalazl sie z towarzyszami w namiocie.

– Teraz nie mozemy juz watpic w istnienie dziwnego zwierzecia – zawolal Tomek. – Ze slow czarownika wynika, ze jadl nawet jego mieso.

– Ani chybi, ze te zarloki musza znac kazde zwierze zyjace w dzungli, ktore nadaje sie do zjedzenia – potwierdzil bosman. – No, no, trzeba przyznac, ze miales nosa zwracajac uwage na te skorzane opaski. Mnie by to nie przyszlo do glowy.

– Oryginalny desen pokrywajacy skore rzucil mi sie w oczy – odparl Smuga przygladajac sie opasce. – Wspomnialem wam juz kiedys, ze o okapi mowil mi ktos w Szwajcarii. Byl to Stanley, ktory od Murzynow zamieszkujacych dzungle Konga dowiedzial sie o istnieniu tego zwierzecia. Stanley wspominal mi, ze okapi ma na nogach pregowana skore. Dlatego tez od razu zwrocilem uwage na opaski u nog czarownika.

– Powiedzial, ze o dwa dni drogi stad maja sie znajdowac bagniste okolice, w ktorych mozna napotkac okapi. Kiedy wyruszamy w droge? – goraczkowal sie Tomek.

– Jutro skoro swit zwijamy oboz – odparl Smuga.

– Dobra nasza, ale lyknijmy rumu za pomyslnosc wyprawy – zaproponowal bosman wyciagajac manierke.

– Po raz pierwszy trafilismy na prawdziwy slad tego legendarnego zwierzecia. Warto uczcic to wydarzenie – zgodzil sie Smuga.