Eldorado - Orczy Baroness. Страница 1
Baronowa Orczy
Eldorado
Tytul oryginalny: Eldorado
Cykle: Szkarlatny kwiat (tom: 2)
Od wydawnictwa
„Eldorado” jest dalszym ciagiem ksiazki pt. „Szkarlatny kwiat”.
W Paryzu, w okresie najwiekszego terroru rewolucji francuskiej dziala tajemniczy „Szkarlatny Kwiat”, ktory ratuje niewinnych ludzi od smierci. Policja duzo by dala, aby wpasc na jego trop. Owym tajemniczym, nieuchwytnym bohaterem jest mlody Anglik, ktory wraz z grupa przyjaciol utworzyl tajna lige. Jeden z jej czlonkow, Armand, zakochuje sie w aktorce i swym nieostroznym zachowaniem naprowadza policje na trop „Szkarlatnego Kwiata”. Dostaje sie on do wiezienia oskarzony o uprowadzenie syna Ludwika XVI aresztowanego przez rewolucjonistow.
„Szkarlatny Kwiat” bestialsko torturowany zgadza sie na wydanie mlodego delfina. Komisarz policji w licznej asyscie i w towarzystwie „Szkarlatnego Kwiata” i jego ukochanej jada do rzekomej kryjowki syna Ludwika XVI. Jest to jednak podstep.
Czy naszemu bohaterowi uda sie uratowac i czy Armand odzyska swoja piekna aktorke? O tym juz opowie ta ksiazka.
Wstep
Tyle mylnych twierdzen wkradlo sie w ostatnich latach do opinii badaczy i ogolu czytelnikow o tozsamosci „Szkarlatnego Kwiatu” z monarchista gaskonskim, znanym w historii pod nazwiskiem barona de Batza, ze chwila wydaje mi sie odpowiednia do wyswietlenia wszelkich pod tym wzgledem watpliwosci.
Osoba „Szkarlatnego Kwiatu” nie ma nic wspolnego ze spiskowcem baronem de Batzem i kazdy dojdzie do przekonania, zbadawszy pobieznie nawet te sprawe, ze wielkie i zasadnicze roznice zachodza u tych dwoch ludzi w ich charakterze, indywidualnosci, a przede wszystkim w ich dazeniach.
Wedlug kilku historykow, baron de Batz byl glownym agentem szeroko rozstawionej sieci konspiracyjnej, podtrzymywanej zagranicznymi funduszami, zarowno angielskimi jak i austriackimi, a majacej na celu obalenie rzadu republikanskiego i wskrzeszenie monarchii we Francji. Nie ulega watpliwosci, ze aby osiagnac ten przewrot polityczny, baron de Batz uzywal wszelkich sposobow, oslabiajacych rzad rewolucyjny i wzbudzajacych nienawisc oraz niezgode pomiedzy jego czlonkami, przez co Konwencja stawala sie wielkim zerowiskiem dzikich, nigdy nienasyconych zwierzat rozszarpujacych sie wzajemnie.
Ci sami historycy, ktorzy wierzyli niezachwianie w tak zwane zagraniczne sprzysiezenie, przypisuja intrygom barona de Batza kazde wazniejsze zdarzenie podczas wielkiej rewolucji, jak: upadek zyrondystow, ucieczke delfina z Temple, smierc Robespierre'a. On to, twierdza, podburzal Robespierre'a przeciw Dantonowi, H~eberta przeciwko Robespierre'owi. Jego podszeptom przypisywac mozna rzez wrzesniowa, okrucienstwa w Nantes i w miesiacu termidor swietokradztwa i plawienie; a wszystko to de Batz czynil w tym celu, by sekcje zgromadzenia narodowego, wspolzawodniczac w okrucienstwach, zwrocily sie w koncu przeciw sobie i jak Sardanapal splonely wraz ze swymi orgiami na wielkiej hekatombie rozpadajacej sie anarchii. Czy ten potezny wplyw de Batza na wypadki dziejowe byl prawdziwy lub zmyslony, nie tu nalezy badac. Jedynym celem naszym jest wykazac roznice zachodzaca miedzy nim a „Szkarlatnym Kwiatem”.
Baron de Batz byl spiskowcem, nie rozporzadzajacym wcale wlasnymi srodkami, lecz otrzymywal fundusze z zagranicy. Byl jednym z tych ludzi, ktorzy nie maja nic do stracenia, ale duzo do zyskania i rzucaja sie slepo w wir polityki miedzynarodowej. Choc niejednokrotnie usilowal wyratowac Ludwika XVI, krolowa i rodzine krolewska z wiezienia i smierci, proby jego zostaly, jak wiemy bezowocne. Nigdy nie przyszedl z pomoca innym niewinnym ofiarom, ktore choc mniej wysokiego pochodzenia, byly rowniez meczennikami najkrwawszej rewolucji, jaka kiedykolwiek wstrzasnela posadami cywilizowanego swiata.
Co wiecej, gdy 29 prairiala (dziewiaty miesiac francuskiego kalendarza republikanskiego, maj – czerwiec) nieszczesliwi ludzie, mezczyzni i kobiety, zostali skazani i scieci za udzial w tzw. zagranicznym sprzysiezeniu, de Batz, ktory uwazany jest powszechnie za glownego agitatora tego ruchu, nie uczynil najlzejszego wysilku, by ratowac swych towarzyszy lub co najmniej zginac przy ich boku.
I jezeli przypomnimy sobie ofiary kobiece z dnia 29 prairiala, jak: pania Grandmaison, wierna stronniczke de Batza, piekna Emilie de St. Amaranthe, mala Cecylie Renault, dziecko, nie liczace jeszcze 16 lat i meskie, jak: Michonisa, Roussela, oddanych slug de Batza, barona de la L~ezardi~ere i hrabiego de St. Maurice, jego przyjaciol, to nie mozemy miec najlzejszej watpliwosci, ze spiskowiec gaskonski i angielski gentleman sa odmiennymi postaciami. Cel Anglika nie byl wcale polityczny. Nie intrygowal nigdy dla przywrocenia monarchii lub zniesienia republiki, ktora pogardzal. Jedyna jego troska bylo wyciaganie bratniej reki ku nieszczesliwym, ktorzy przywiazani do swych dobr, religii i dawnej tradycji, wpadli w sieci zastawione przez wlasnych rodakow.
„Szkarlatny Kwiat” nie pragnal karac winnych, lecz ratowac niewinnych. Dla swoich celow narazal zycie, ilekroc stawal na ziemi francuskiej, dla nich poswiecal mienie i wlasne szczescie rodzinne.
Poza tym twierdzono, ze spiskowiec francuski mial w samym lonie Konwencji towarzyszy, ktorzy byli dosc wplywowi i potezni, by zapewnic mu bezpieczenstwo. Anglik przeciwnie, mial przeciwko sobie cala Francje.
Baron de Batz nigdy nie zadowolil wlasnej ambicji i niczego nie dokonal, „Szkarlatny Kwiat” zas jest postacia, z ktorej caly narod angielski slusznie moze byc dumny.
Czesc pierwsza
Rozdzial I. W teatrze „National”
A teraz ludowi przypadlo w udziale bawic sie, tanczyc, uczeszczac do teatrow i sluchac muzyki w otwartych kawiarniach w „Palais Royal”.
Powstawaly nowe mody, krawcowe wystawialy swieze modele sukien, a i zlotnicy nie proznowali. Ohydny cynizm, zrodzony pod wplywem nieustannego niebezpieczenstwa, nazwal pewien kroj tunik wymyslna nazwa, ktora byla aluzja do gilotyny.
Jedynie przez trzy wieczory w ciagu tych pamietnych czterech i pol lat teatry byly zamkniete: bezposrednio po strasznym dniu rzezi 2 wrzesnia w wiezieniu de l'Abbaye, gdy caly Paryz zatrzasl sie od zgrozy, a krzyki mordowanych zagluszylyby oklaski widzow, ktorych rece ociekaly krwia.
Poza tym kazdego wieczora teatry na ul. Richelieu, w „Palais Royal” i w Luksemburgu podnosily kurtyny i zbieraly pieniadze za bilety wstepu. Ta sama publicznosc, ktora w ciagu dnia przygladala sie z obojetnoscia dramatom, rozgrywajacym sie bezustannie na Place de la R~evolution, gromadzila sie tu wieczorami, zapelniala loze i krzesla, smiejac sie z satyr Woltera lub placzac nad sentymentalnymi tragediami przesladowanego Romea i niewinnej Julii.
W owych czasach smierc kolatala do tylu drzwi i byla tak ciaglym gosciem w domach krewnych i przyjaciol, ze kogo wspanialomyslnie mijala, ten usmiechal sie z pogarda, wzruszal ramionami i z obojetnoscia oczekiwal nazajutrz jej prawdopodobnego powrotu.
Paryz, mimo scen terroru, rozgrywajacych sie w jego murach, pozostal w dalszym ciagu miastem uciechy i noz gilotyny spuszczal sie moze rzadziej niz kurtyna w antraktach.
W ten zimny wieczor 27 niv~ose'a drugiego roku republiki, czyli raczej 16 stycznia 1794 wedle starego stylu, teatr „National” wypelniala wytworna publicznosc.
Wystep ulubionej aktorki w roli molierowskiej bohaterki przyciagnal caly rozbawiony Paryz na wznowienie sztuki „Mizantrop” z nowa inscenizacja i kostiumami, a zapowiedziany wspoludzial czarujacej artystki dodawal uroku zlosliwemu humorowi autora.