Szkarlatny Kwiat - Orczy Baroness. Страница 25
W swietle ksiezyca twarz jego wydawala sie dziwnie powazna i przypomniala zbolalemu sercu Malgorzaty owe szczesliwe czasy, gdy staral sie o jej reke, gdy byl taki inny, zanim zamienil sie w owa malowana lale, w tego znudzonego salonowca, ktory zycie spedzal jedynie przy kartach i kolacjach.
Ale mimo blasku ksiezyca nie mogla uchwycic wyrazu jego niebieskich sennych oczu. Widziala tylko silny rysunek szczeki i ust i linie szlachetnego poteznego czola. Natura hojnie obdarzyla barona Blakeneya. Jego wady mozna bylo usprawiedliwic choroba biednej nieprzytomnej matki i apatia zbolalego ojca. Rodzice nie byli w stanie poswiecic sie rozwojowi tego mlodego charakteru, ktory zmarnowal sie wskutek zaniedbania. Malgorzata uczula nagle gleboka sympatie do meza. Moralny przelom, ktory przed chwila przezyla, uczynil ja poblazliwa dla bledow i wad bliznich. Poznala brutalna przemoc slepego przeznaczenia. Gdyby przed tygodniem ktos byl jej przepowiedzial, ze stanie sie szpiegiem wsrod wlasnych przyjaciol i wyda szlachetnego i bezbronnego czlowieka w rece zacietego wroga, rozesmialaby sie z pogarda. Oto popelnila te podlosc. Wkrotce smierc tego czlowieka zaciazy na jej sumieniu, jak dwa lata temu smierc margrabiego de St. Cyra, ktory zginal wskutek jej nierozwaznych slow. Ale w tym wypadku byla moralnie niewinna. Nie miala zamiaru nikogo zgubic, a samo przeznaczenie pokierowalo wypadkami. Teraz zas popelnila czyn nikczemny z cala swiadomoscia z pobudek, ktorych moralisci nie mogliby nawet usprawiedliwic.
Czujac u boku silne ramie meza, pomyslala, o ile straszliwsza bylaby jeszcze jego pogarda dla niej, gdyby wiedzial
0 jej ostatnim czynie. Iluz to ludzi pogardza soba wzajemnie na podstawie powierzchownych sadow.
1 ona potepiala meza za jego lekkomyslnosc, plytkosc; czyz sir Percy nie potepialby jej stokroc surowiej za brak sily i hartu, aby nie zboczyc z prawej drogi i poswiecic brata nakazowi sumienia?
Malgorzata tak byla pograzona w myslach, ze przejazdzka wsrod nocnego chlodu wydawala sie jej znacznie krotsza niz zwykle. Doznala uczucia prawdziwego zawodu, gdy kasztany skrecily w masywna brame angielskiej wspanialej rezydencji.
Palac sir Percy'ego nad Tamiza ma wartosc historyczna. Wzniesiony za czasow Tudorow stoi wsrod pieknie polozonych ogrodow, z malowniczym tarasem i frontem zwroconym ku rzece. Stare czerwone cegly muru wygladaja wprost romantycznie na tle otaczajacej je zieleni, a antyczny zegar sloneczny na wzorowo utrzymanym gazonie dodaje calosci harmonijnej nuty. Wiekowe drzewa rzucaja na trawniki chlodny cien, a tej cieplej nocy jesiennej, gdy rdzawe i zlote liscie srebrzyly sie w swietle ksiezyca, stary ogrod tchnal dziwna poezja i spokojem.
Przed samym frontem stylowego hallu z czasow Elzbiety, sir Percy osadzil czworke kasztanow. Mimo poznej godziny, na turkot powozu cala armia sluzby i groomow wyrosla jakby spod ziemi; staneli z uszanowaniem gotowi do uslug. Sir Percy wyskoczyl zgrabnie, aby pomoc Malgorzacie przy wysiadaniu. Wydal sluzbie kilka krotkich rozkazow, a tymczasem mloda lady obszedlszy dom, udala sie ku ogrodowi, wpatrzona w srebrny krajobraz. Cala natura pograzona byla w niezmaconej niczym ciszy, co tworzylo ostry kontrast ze stanem duszy Malgorzaty, tak gleboko wzburzonej przezytymi walkami. W bolesnym zamysleniu nie slyszala ani szumu rzeki, ani lekkiego szmeru spadajacych tu i owdzie suchych lisci z drzew. Dookola panowalo milczenie. Ucichl tupot koni odprowadzonych do odleglych stajen, zmieszany z przyspieszonymi krokami licznej sluzby, udajacej sie na spoczynek – palac pograzyl sie we snie. W dwoch oddzielnych apartamentach nad wspanialymi salami przyjec plonely swiatla. Byly to pokoje sir Percy'ego i lady Blakeney, oddzielone cala dlugoscia domu, tak oddalone od siebie, jak oddalone bylo ich zycie. Malgorzata mimo woli westchnela, sama nie wiedzac dlaczego. Cierpiala niewymownie i czula sie samotna i opuszczona. Tak bardzo potrzebowala wspolczucia, otuchy i podniesienia na duchu… Z nowym westchnieniem zwrocila sie ku domowi, zadajac sobie pytanie, czy po takiej burzliwej nocy bedzie mogla zasnac i odpoczac. Nagle nim doszla do tarasu, uslyszala na zwirze czyjes kroki: w mroku zarysowala sie postac meza. Okrazyl dom i przechadzal sie wzdluz trawnikow, kierujac sie ku rzece. Mial jeszcze na sobie ciezki plaszcz podrozny z licznymi wylogami i pelerynami, ktore wprowadzil w mode.
Chodzil, wsunawszy wedle zwyczaju rece w glebokie kieszenie atlasowych spodni, a bogate biale ubranie i bezcenny koronkowy zabot nadawaly mu w ciemnosci wyglad ducha.
Nie zauwazyl widocznie zony, gdyz zatrzymawszy sie chwilke, zwrocil sie w strone tarasu ku domowi.
– Sir Percy… – rozleglo sie ciche wolanie.
Mial juz jedna noge na stopniach tarasu, ale na jej glos przystanal, szukajac wzrokiem wsrod mroku jej sylwetki.
Zblizyla sie ku niemu szybko, skapana w blasku ksiezyca, a gdy ja zobaczyl, rzekl z wyszukana galanteria, z ktora zawsze do niej przemawial: – Jestem do twych uslug, madame.
Lecz trzymal wciaz noge na stopniu i cale jego zachowanie wskazywalo jasno, ze pragnal odejsc i nie mial ochoty do nocnej pogawedki.
– Powietrze jest tak mile – rzekla – swiatlo ksiezyca mnie czaruje, a ogrod neci. Czy chcesz ze mna pozostac przez krotka chwile? Wszak nie jest jeszcze tak pozno, czy moje towarzystwo sprawia ci tyle przykrosci, ze pragniesz jak najpredzej uwolnic sie od niego?
– Zapewniam cie, madame, ze jest przeciwnie – odparl spokojnie. – Jednak jestem pewien, ze czar nocy wyda ci sie bardziej poetyczny bez mego towarzystwa, od ktorego uwolnie cie, pani.
I znow zwrocil sie ku palacowi, aby odejsc.
– Mylisz sie, sir Percy -zaprzeczyla zywo, zblizajac sie do niego. – Nieporozumienie, ktore niestety powstalo miedzy nami, nie bylo wynikiem mojej winy, przypomnij sobie…
– W takim razie musisz mi przebaczyc, madame – odparl zimno. – Mialem zawsze bardzo krotka pamiec.
Spojrzal jej prosto w oczy z tym sennym wyrazem, ktory trwal juz stale w jego wzroku.
Przetrzymala to spojrzenie i oczy jej zlagodnialy. Stanela juz przy mezu u stop tarasu.
– Tak krotka jest twoja pamiec, sir Percy? W takim razie zaszla w niej olbrzymia zmiana! Przed trzema lub czterema laty widziales mnie w Paryzu przez godzine w drodze na Wschod. Gdy powrociles dwa lata pozniej, nie zapomniales mnie.
Byla bosko piekna w swietle ksiezyca, otulona futrzanym plaszczem spadajacym z jej ramion. Zloty haft sukni lsnil tysiacem blaskow, a dziecinne niebieskie oczy patrzyly wymownie w twarz meza.
Stal milczacy, niewzruszony, tylko reka jego oparta o kamienna balustrade tarasu lekko drzala.
– Pragnelas mojej obecnosci, madame – ciagnal dalej po chwili
– nie po to zapewne, aby budzic czule wspomnienia.
Glos jego byl surowy i nieprzejednany. Postawa sztywna i nieugieta. Kobieca taktyka dyktowala Malgorzacie za obojetnosc odplacic obojetnoscia i przejsc kolo meza bez slowa, lub skinac glowa, ale zatrzymal ja ten subtelny instynkt pieknej kobiety, swiadomej swej potegi, ktora pragnie za wszelka cene widziec u swych stop jedynego czlowieka odmawiajacego jej zadanych holdow. Wyciagnela ku niemu reke.
– Chocby i tak, sir Percy? Terazniejszosc nie jest tak powabna, abym nie chciala mysla powracac do przeszlosci.
Pochylil sie i ujawszy konce palcow zony, zlozyl na nich ceremonialny pocalunek.
– W takim razie, madame – odparl – wybacz, jezeli moj ograniczony umysl nie bedzie mogl ci towarzyszyc.
Jeszcze raz usilowal odejsc i znow slodki, dziecinny, niemal kochajacy glos odwolal go.
– Sir Percy!
– Jestem na twoje rozkazy, madame.
– Czyz mozliwa jest rzecza, aby milosc zgasla? – zawolala namietnie. – Myslalam, ze milosc, ktora zywiles dla mnie przez pewien czas, trwac bedzie cale zycie. Czyz nic juz nie zostalo z tego przywiazania… czyz nie moglbys zapomniec o smutnym nieporozumieniu, ktore powstalo miedzy nami?
Gdy mowila, potezna jego postac zdawala sie prezyc i sztywniec. Zacisnal usta i wyraz nieugietego uporu blysnal w jego niebieskich, zwykle tak ladnych oczach.