Diabelska wygrana - Kat Martin. Страница 10

– Ty… chyba nie mowisz tego powaznie – ode¬zwala sie w koncu.

– Obawiam sie, moja piekna damo, ze jestem smiertelnie powazny.

– Ale ja myslalam… to znaczy… z pewnoscia ja¬ko dzentelmen przyznasz, ze to, co zaszlo miedzy nami dzisiejszego wieczoru, mialo jakies znacze¬nie. Z pewnoscia rekompensuje to moja nieroz¬wazna gre. – Wyprostowala sie. – A jesli nie, to tak jak mowilam wczesniej, z przyjemnoscia splace dlug, gdy tylko bede mogla dysponowac swoja for¬tuna

– Powinnas juz zrozumiec, moja droga, ze ani nie jestem, ani nigdy nie bede dzentelmenem. Co do dziewiecdziesieciu tysiecy funtow, to mozesz byc pewna, ze za taka sume pieniedzy oczekuje o wiele wiecej niz zwykly calus.

Poczula wypieki na policzkach, gdy splynela na nia fala zlosci, poczucie zdrady tak silne, ze z trudem lapala oddech.

– Alez z ciebie podly bekart, Falon!

– Jesli o to chodzi, panno Garrick, to akurat nie jestem bekartem. Moge miec tysiace innych wstretnych cech, ale to akurat sie nie zgadza.

– Czy naprawde oczekujesz, ze ja…

– Tak. – Lecz nawet wypowiadajac to slowo, po raz kolejny od jej przybycia zadal sobie w my¬slach pytanie, czy to, co robi, jest rzeczywiscie ma¬dre. Byla zupelnie inna, niz sobie wyobrazal: cu¬downa, pelna swiezosci, czarujaca. A takze dojrza¬la i kobieca, lecz miala w sobie pewna niewinnosc, ktora mogla oczarowac nawet wytrawnego kobieciarza.

Przez chwile rzeczywiscie zapragnal byc tym mezczyzna, z ktorym chciala sie dzis spotkac. Za¬pragnal byc intrygujacym nieznajomym, oczarowa¬nym przez piekna kobiete, zachwyconym nia do te¬go stopnia, ze gotow bylby zrobic wszystko, aby ja posiasc. Lecz potem pomyslal o swoim bracie, mlodym, kochajacym zycie, ktory jej zaufal, zako¬chal sie w niej bez pamieci, a potem zostal zranio¬ny tak bolesnie, ze sarn przystawil sobie pistolet do glowy. Pomyslal o Peterze lezacym w kaluzy krwi, trzymajacym w dloni jeszcze dymiaca bron.

– Byc moze jeszcze jeden pocalunek zalatwi ca¬la sprawe – powiedzial drwiaco. – Jesli bardziej sie postarasz, to moze zapomne o twoim dlugu. – Chwycil ja za nadgarstek i przyciagnal brutalnie do siebie, wyciskajac na jej ustach kolejny pocalu¬nek. Zacisnela wargi, wila sie w jego objeciach, w koncu wyrwawszy sie, uderzyla go mocno w twarz.

Oddychala ciezko, spogladajac nan takim wzro¬kiem, jakby widziala go pierwszy raz w zyciu, jakby nie rozumiala, dlaczego przyjechala na to spotka¬nie. Cos scisnelo go w brzuchu, mimo ze usmiechal sie gorzko. Zerknal na zegar stojacy na kominku i odsunal sie, zagrywajac jedna ze swych ostatnich kart w nadziei, ze umiejetnosc czytania w cudzych myslach i tym razem go nie zawiodla.

– Drzwi sa tam, Alekso. Jesli twoje slowo tak niewiele znaczy, to moze po pr,pstu wyjdziesz? Mo¬zesz wrocic do domu, do swojego duzego brata, i blagac, aby wybawil cie z kolejnych tarapatow. Zbeszta cie i przypomni, ze nadal jestes tylko ma¬la dziewczynka, ale jakiez to ma znaczenie? To z pewnoscia niewielka cena za uratowanie twojej cennej cnoty.

Na jej skamienialej twarzy pojawila sie wscie¬klosc. Jak dotad to on wygrywal wszystkie rozda¬nia, ale postanowila, ze tym razem mu na to nie pozwoli.

Przyjechalam tu, aby odzyskac moj weksel. Czego ode mnie oczekujesz?

Oto wlasnie ja dostal, na srebrnej tacy, w calym blasku. Nagroda, ktorej pragnal, jesli tylko bedzie potrafil upomniec sie o nia

Moze zaczniesz od tego, ze rozpuscisz wlosy? Pragnalem je ujrzec od chwili, gdy zobaczylem cie po raz pierwszy w operze.

Zacisnela usta. Z jej zielonych oczu sypaly sie iskry, zlosc saczyla sie z kazdego cala powierzchni jej ciala. Krotkimi gwaltownymi ruchami zrzucila na podloge spinki, a gdy potrzasnela glowa, geste kasztanowe wlosy rozsypaly sie ponizej linii ra¬mion. W blasku swiecy falowaly niczym zlocisto¬czerwony plomien. Damien poczul ucisk w kroczu.

Rozbierz sie. Nadszedl czas, zebym sie przeko¬nal, czy jestes warta tyle zachodu.

Jeszcze mocniej zacisnela zeby. Ciekawilo go, czy ona rzeczywiscie to zrobi. Proba uwiedzenia jej nie powiodla sie, lecz wciaz mogl zrealizowac swoj plan, jesli jeszcze troche dluzej zatrzyma ja w tym pokoju.

Czy ponizanie kobiet sprawia ci przyjemnosc, lordzie Falon? Czy daje ci to jakas perwersyjna rozkosz?

– Chce cie miec w swoim lozku, Alekso. Tylko o to mi chodzi. Wiedzialas o tym, kiedy tu przy¬szlas. Dalas mi obietnice, a ja ja przyjalem. Teraz oczekuje jej spelnienia.

Z wscieklosci pociemnialo jej w oczach. Cala sie trzesla, lecz tym razem z furii, a nie ze strachu. Jego zadania przepelnialy ja zloscia, lecz postanowi¬la, ze tym razem nie da mu zwyciezyc. Doprowa¬dzil ja do tego szalenstwa, tak j ak zamierzal. Siegne¬la do tylu i rozpiela kilka guzikow sukni, lecz nie udalo jej sie wyswobodzic.

Damien podszedl, odsunal jej dlonie, rozpina¬jac pozostale guziki. Suknia opadla na podloge wokol jej stop. Aleksa wyszla poza jej obreb i stopa odrzucila ja na bok. Nie nosila gorsetu, a jedynie cienka bawelniana halke, ktora osla¬niala ja od ramion az ponizej kolan, lecz tylko w niewielkim stopniu skrywala jej ksztaltne pier¬si i kuszace ciemnietsze obwodki wokol stercza¬cych sutkow.

– Czy mam kontynuowac, lordzie Falon? Czy tez to wystarczy, by usatysfakcjonowac twoja perwer¬syjna chuc?

– Jesli zamierzasz mnie usatysfakcjonowac, to dopiero zaczelas… oczywiscie jesli sie nie boisz, ze mnie rozczarujesz.

Przeklinala go pod nosem. Kilkoma gwaltowny¬mi ruchami zdjela halke przez glowe, potrzasajac gesta grzywa kasztanowych wlosow. Jesli nie liczyc jej malych, satynowych bucikow, stala przed nim zupelnie naga.

Damienowi zabraklo tchu. Wygladala tak, jak sobie wyobrazal, a nawet jeszcze piekniej. Miala gladka skore, bujne ksztalty, kragle piersi ze sterczacymi sutkami okolonymi rozowymi obwodka¬mi. Jej nogi byly smukle i ksztaltne, lydki delikatne, stopy szczuple i wysoko wysklepione.

Przesunal spojrzenie wyzej, na waska talie, kto¬ra niemalze moglby objac dlonmi, na waskie pro¬ste ramiona i slicznie wygieta szyje. Na jej widok poczul pulsowanie w stwardnialym kroczu, rozgrzana pozadaniem krew w zylach. W koncu, gdy jego wzrok padl na jej twarz, Damien znierucho¬mial. Nagle poczul ciezar w zoladku. Wstrzymywa¬ne w plucach powietrze uszlo z niego jednym tchnieniem.

Chociaz odwaznie stala tuz przed nim, jej dol¬na warga trzesla sie, zas po policzkach struzkami plynely lzy. Rzesy byly mokre, a lsniacy slad wilgo¬ci ciagnal sie az na podbrodek.

– Nigdy nie zapomne, gdy ujrzalam cie po raz pierwszy – powiedziala. – Byles taki przystojny… niczym jakis ciemny aniol, ktory ~stapil na ziemie. Byles inny, odrozniales sie od calej reszty; smialy, tajemniczy, intrygujacy… lecz miales w sobie pew¬na delikatnosc. Pociagales mnie prawie od samego poczatku, wcale temu nie zaprzecze. Nigdy nie czulam czegos podobnego wobec zadnego innego mezczyzny… Damien milczal. – Chcialam przy¬byc tu dzisiaj, i to bardziej, niz sobie wyobrazasz. Nawet ryzykujac swoj honor, ryzykujac, ze strace wszystko, co jest mi drogie, musialam tu przyje¬chac. W glebi serca naprawde wierzylam, *e mie¬dzy nami pojawilo sie cos wyjatkowego. Ze jesli znajde sie w twoim lozku, bedzie to najcudow¬niejsza, najbardziej podniecajaca chwila, jaka zdarzyla sie w moim zyciu. – Zamrugala, wywolu¬jac kolejny potok lez. – Alez musialam wydawac ci sie zalosna i naiwna!

Az nim wstrzasnelo. Wszystkie miesnie jego cia¬la nagle zesztywnialy, w ustach poczul taka su¬chosc, ze nie byl w stanie wykrztusic slowa.

Rozesmiala sie, lecz w jej ochryplym glosie byla sama gorycz.

– Chce, zebys cos wiedzial, lordzie Falon. Jesli dzis zaciagniesz mnie do lozka, to mozesz byc pewien, ze jedyna rzecza, jaka do ciebie poczuje, bedzie odraza.

Damien zupelnie stracil samokontrole. Obser¬wowal ja z mieszanina sprzecznych emocji. Poza¬danie, zal, wscieklosc na siebie samego, ktora tlu¬mila jedynie zlosc skierowana do niej. Bylo cos jeszcze, czego nie potrafil nazwac. Pokonal dziela¬ce ich kilka krokow i przygarnal Alekse mocno do siebie.

– Naprawde czujesz tylko odraze? Moze to sprawdzimy? – Wycisnal na jej ustach brutalny po¬calunek, ostry, pelen zlosci, ktory sprawil, ze od¬czul gwaltowne podniecenie i z trudem powstrzy¬mal sie, by natychmiast nie wziac jej sila.

Z poczatku walczyla z nim, starala sie uwolnic.

Opierajac dlonie na jego piersi, chciala rozerwac mocny chwyt. Damien, czujac lzy na jej policzku, bezwiednie zlagodzil pocalunek, aby juz nie przy¬sparzac jej cierpien, pragnac jedynie, by odpowie¬dziala mu pocalunkiem, by mogl posmakowac juz kiedys poznanej slodyczy.

Kolysala sie w jego objeciach, wiotka i gietka.

Cieple drzace wargi rozchylily sie, dajac wolna droge dla jego jezyka. Az jeknal, ogarniety niepo¬hamowanym pozadaniem, ktore scisnelo mu dolne partie brzucha. Mogl wziac ja na rece i zaniesc na lozko, gdyby nie jeden zalosny dzwiek, jaki sie z niej wydobyl. Cichy, a jednak pelen dzikiej wscie¬klosci krzyk zranionego ptaka. Lamiacy serce i du¬sze glos poddajacej sie mlodej kobiety kompletnie rozbroil Damiena.

Zebrawszy cala sile woli, kazda uncje pozostalej w nim przyzwoitosci, oderwal sie od niej i cofnal o kilka krokow.

Przez kilka chwil, ktore wydaly sie wiecznoscia, po prostu stal, wbijajac wzrok w jej twarz, skreca¬ny bolem niespelnionego podniecenia. Ignorujac napiecie wciaz spinajace jego cialo, odwrocil sie i przeszedl na druga strone pokoju. Podniosl z podlogi suknie i rzucil ja kolo drzwi, tam gdzie stala Aleksa.

– Ubieraj sie!

Aleksa podniosla ubranie i trzymala kurczowo, zaslaniajac sie. Jej szeroko otwarte zielone oczy patrzyly niepewnie, ciemnorozowe usta byly na¬brzmiale od pocalunkow.

– Zanim zmienie zdanie.

Zmusil sie, by odwrocic glowe, po czym prze¬szedl do stolika i nalal sobie brandy. Jeszcze nigdy tak bardzo nie potrzebowal lyka mocnego trunku.