Diabelska wygrana - Kat Martin. Страница 21

– Skoro tak go nienawidzisz, to dlaczego przyje¬chalas?

Zacisnela nieprzyjemnie usta.

– Przyjechalam, aby przekonac sie osobiscie, czy zaslyszane przeze mnie plotki sa prawdziwe. – Spojrzala nienawistnie na Alekse. – I widze, ze sa, chyba ze ta dziewka podrozuje z toba w charak¬terze platnej naloznicy. Slyszac te nikczemne, okrutne slowa Aleksa wzdrygnela sie. Miesien w policzku Damiena za¬drgal nerwowo, lecz poza tym jego oblicze pozo¬stalo nieprzeniknione.

– Jestem zdumiony, ze nie uznalas tego za prze¬jaw geniuszu. Dziedziczka z ogromna fortuna zo¬stala poslubiona twojemu cieszacemu sie zla repu¬tacja synowi, ktory jest zakala rodziny. Sadzilem, ze potraktujesz to jako swego rodzaju poetycka sprawiedliwosc.

– Ona zniszczyla twojego brata. Zadne pienia¬dze nie sa warte tego, by zostala twoja zona. – Wy¬krzywila usta w cienkim usmiechu. – Chociaz two¬ja motywacja troche mnie uspokaja. Milo wie¬dziec, ze nic a nic sie nie zmieniles.

– I ty rowniez, droga matko.

Lady Townsend wyprostowala sie. Aleksa ob¬serwowala rozmowe matki z synem i zastanawiala sie, jak to mozliwe, by kobieta byla tak zimna dla wlasnego dziecka.

Tymczasem Damien przeniosl wzrok na Alekse i jego ton natychmiast zlagodnial.

– Moze pojdziesz na gore? Odpocznij troche, tak jak ci proponowalem.

Skinela glowa i juz zamierzala odejsc, lecz znie¬ruchomiala, slyszac dobiegajacy od strony drzwi szelest materialu. Odwrocila sie i ujrzala Melisse Melford, ktora wkroczyla sztywnym krokiem do sali.

– Jesli ona ma byc obecna przy kolacji, to mnie na pewno nie bedzie. – Melissa byla ubrana w suknie z bladoniebieskiego jedwabiu. Wygladala jak nizsza i nieco tezsza wersja swojej niegdys jasnowlosej matki. Tylko oczy miala w kolorze znacznie bardziej wyblaklego blekitu.

– O, kochana siostrzyczka – zakpil Damien, kla¬niajac sie dworsko. – Jak zwykle uprzejma. Jakze cudownie cie widziec.

– Jak mogles, Lee? Nawet ty nie potrafisz byc tak okrutny.

Aleksa polozyla dlon na ramieniu meza i cho¬ciaz jego twarz wygladala bezbarwnie, czula, ze jest spiety.

– Nie szkodzi – uspokoila go. – W pewnym sen¬sie nawet jej za to nie winie.

– Kwestia winy nie ma juz nic do rzeczy. – Spoj¬rzal twardo na siostre. – Wiem, ze to dla ciebie trudne, Melly.

– Nie mow tak do mnie.

Przez moment myslala, ze Damien sie usmiech¬me.

– Wybacz. Masz racje, to brzydkie imie i juz do ciebie nie pasuje. Widze, ze bardzo wydoroslalas.

Melissa oblala sie rumiencem, ktory mogl ozna¬czac, ze slowa brata sprawily jej przyjemnosc. Mo¬ze jednak czula do niego cos wiecej niz tylko uda¬wana niechec.

– Z poczatku – podjal – zanim zrozumialem… czulem podobnie. Wiem, ze kochalyscie Petera tak samo jak ja. Byl mlody i glupi. Wtedy Aleksa byla taka sama. A teraz jego juz nie ma, a ona jest moja zona. Musicie to zaakceptowac. Dopoki je¬stescie pod moim dachem, prosze, abyscie trakto¬waly ja z szacunkiem.

– Potraktuje ja z pogarda, na jaka zasluguje – od¬parla Melissa. – To przez nia Peter nie zyje. Lee, na milosc boska, jak mogles sie z nia ozenic!? – W jej bladoniebieskich oczach pojawily sie lzy, ktore po chwili zaczely splywac po policzkach. Zaniosla sie placzem, po czym uciekla w glab korytarza.

– Mefisso, zaczekaj – zawolala Aleksa.

– Niech biegnie – powiedzial cicho Damien.

– Najlepiej bedzie, jesli pojdziesz na gore. Ja tymczasem porozmawiam z Melissa. Moze uda mi sie ja przekonac.

Skinela glowa. Miala scisniete gardlo, jej dlonie drzaly. W trakcie tej rozmowy lady Townsend sta¬la z boku, przysluchujac sie ze zbolala mina. Po wybuchu Melissy jej twarz wyrazala pelna sa¬mozadowolenia satysfakcje.

– Twoja siostra nigdy nie zrozumie twojej zdra¬dy – rzucila zimno. – Ale ja chyba zaczynam rozu¬miec. – Unoszac kaciki ust, usmiechnela sie tak ja¬dowicie, jak kiedys robil to Damien. – To oczywi¬ste, ze slinisz sie do tej malej dziwki, tak samo jak Peter. Widze to w twoich oczach za kazdym razem, gdy na nia patrzysz.

Aleksa zwinela palce w piesc tak mocno, ze po¬czula ostry bol wbijajacych sie w dlon paznokci.

– Powody, dla ktorych zawarlem to malzenstwo, nie powinny cie obchodzic – powiedzial Damien, spogladajac ostrzegawczo na matke.

– Czyzby? Jak myslisz, jak czulby sie twoj brat, gdyby wiedzial, ze zaspokajasz sie,miedzy nogami kobiety, w ktorej byl smiertelnie zakochany? Z pewnoscia przyszlo ci to do glowy! Wiem, jaki potrafisz byc bezwzgledny, calkowicie pozbawiony skrupulow, ale wiem rowniez, ze bardzo kochales brata. Tym sposobem zdradziles go, czego tym ra¬zem nigdy ci nie wybacze. – Odwrocila sie i kro¬lewskim krokiem wyszla z sali, zostawiajac sy¬na i jego mloda zone.

Aleksa dotknela jego ramienia.

– Przepraszam cie, Damien. Gdyby istnial jakis sposob, zebym mogla zmienic to, co sie stalo, na¬prawic te sytuacje, na pewno bym to zrobila!

Lady Townsend i Melissa nigdy jej nie wybacza.

A teraz takze nie wybacza Damie:r;l.Owi. Jednak czego mozna sie bylo spodziewac? ~e przeszlosc tak szybko pojdzie w zapomnienie? Ze ona zosta¬nie przyjeta w rodzinie z otwartymi ramionami?

No a co z Damienem? Po tych wszystkich obiet¬nicach, ze postara sie, aby ich malzenstwo bylo udane? W gorzkich slowach lady Townsend bylo duzo prawdy, ktorej nie mogli zignorowac. Na¬prawde jej pozadal, nigdy temu nie zaprzeczal. Te¬raz jego przystojna twarz oszpecil grymas wyrazajacy cierpienie poczucie wmy.

– Idz juz – powiedzial cicho do Aleksy, spoglada¬jac w kierunku korytarza, w ktorym znikla matka.

Skinela glowa, lecz poczula jeszcze silniejszy ucisk w gardle. Rozmowa kolo zajazdu przed po¬droza obudzila w niej wiare, ze przyszlosc moze byc jasniejsza. Ale teraz, po okrutnych slowach matki Damiena, jej nadzieje legly w gruzach. Nadchodza¬cy wieczor jawil sie w czarnych barwach. Pomysla¬la, czy ta wizja zwiastuje oczekujaca ja przyszlosc.

* * *

Damien siedzial u szczytu stolu w jadalni, Aleksa po jego prawej stronie, siostra po lewej, a matka naprzeciwko.

Nad ich glowami wisial ogromny zyrandol z ku¬tego recznie zelaza, oswietlajac pomieszczenie, a kazda swieczka byla osadzona w obsadce o ksztalcie malego ptaka. Dlugi debowy stol byl masywny, a jednak rzezbiony ze zdumiewajaca dbaloscia o detale. Do kolacji postawiono na nim porcelanowe talerze ze zloconymi brzegami, a kaz¬de naczynie mialo co najmniej sto lat.

Damien patrzyl w kieliszek, w zamysleniu przy¬gladajac sie rubinowemu trunkowi. Po chwili uniosl szklo i napil sie, by uspokoic nerwy. Dobre francuskie wino. Podarunek za dobrze wykonana prace. Ciekawe, co by powiedziala jego zona, gdy¬by znala prawde.

Zerknal w jej strone. Byla blada, lecz wygladala pieknie w rdzawej jedwabnej sukni o podobnym, bogatym odcieniu co jej wlosy. Pragnal zanurzyc w nich palce, rozpuscic je,by lsnily tak samo, jak tamtej nocy w zajezdzie.

Odganial od siebie wizje jej nagiego ciala, wspo¬mnienie jej gladkiej skory, slodkiego jak wino sma¬ku jej ust. Nisko wycieta suknia eksponowala jedr¬ne, bujne piersi, wywolujac w nim pragnienie, by je piescic, az poczul, jak krew w jego zylach gestnieje i robi sie bardzo ciezka.

Spogladal na jej szczuple, biale palce, ktorymi obejmowala nozke kieliszka. Wypila nawet wiecej niz on sam, lecz nie tknela smakowitych coquilles de Dieppe, ktore kazal przyrzadzic specjalnie dla niej. Wiedzial, ze nerwy miala napiete jak postron¬ki, lecz niewiele mogl uczyp.ic, aby ja pocieszyc.

Rozmawial z matka i siostra. Melissa w koncu zgodzila sie wziac udzial w kolacji, lecz nie zgodzi¬la sie przywitac z osoba;' ktora kiedys nazywala przyjaciolka. Matka podtrzymala swoja opinie, ze jej syn to podly kundel, skoro pragnie kobiety, kto¬ra zniszczyla jego brata.

Co gorsza, taka wlasnie byla prawda.

Do momentu, gdy wypowiedziala te slowa, po¬trafil temu zaprzeczyc. Podchodzil do sprawy racjonalnie, doszedl do przekonania, ze poslubil Alekse z zemsty, lecz gdy odkryl prawde, nie mial wyboru – musial naprawic zaistniala sytuacje. Po¬zostalo mu jedynie podjecie wysilkow, by ich mal¬zenstwo bylo udane.

A teraz prawda uderzyla go z podwojna sila.

Pragnal Aleksy niemal od samego poczatku. Plo¬nal z pozadania, czul takze coraz wieksze pozada¬nie z jej strony. Pociagaly go ten jej plomien nie¬winnosci, jej szczerosc i wielki duch. I zapragnal, by zostala jego zona.

Co by na to powiedzial Petyr, gdyby zyl? Jak by sie poczul?

Na sama mysl o tym poczul nieprzyjemny ucisk w zoladku, poczul podchodzaca do gardla zolc. Zamierzal pomscic smierc brata, a tymczasem ha¬niebnie go zdradzil. Na krew Chrystusa, co powi¬nien teraz zrobic?

– Twoja introspekcja robi sie meczaca, Lee – po¬wiedziala jego matka, przerywajac cisze. – Nie masz w ogole nic do powiedzenia? Po poludniu by¬les o wiele bardziej rozmowny.

Zmarszczyl czolo, nadajac glosowi bezbarwny ton. – Mialem nadzieje, ze spotkamy sie przy tym po¬silku w atmosferze wzajemnej uprzejmosci. Mil¬czenie wydawalo mi sie najlepszym sposobem, ze¬by osiagnac ten cel.

– Naprawde? A ja myslalam, ze ruszylo cie sumienie.

Usmiechnal sie sardonicznie.

– A od kiedyz to ja mam sumienie, droga matko?

– Mama ma racje – wtracila sie Melissa, sciskajac w dloni widelec niczym bron. – Twoje uczucia dla Pe¬tera powinny wystarczyc, abys znienawidzil Alekse Garrick. A ty sie z nia ozeniles i uczyniles ja hrabina.

Spostrzegl, jak Aleksa pobladla. Z poczatku mial nadzieje, ze dojrzy na jej obliczu rozpacz, modlil sie o to, wszystkimi silami dazyl do tego celu. A teraz na ten widok wywracaly sie w nim wszystkie wnetrz¬nosci, mial ochote uderzyc kazdego, kto sprobowal¬by ja skrzywdzic. Spojrzal ostro na siostre

– Mozesz nie wierzyc, jesli nie chcesz, lecz Alek¬sa nie uczynila niczego zlego, byla jedynie naiwna, mloda dziewczyna. Ty, siostrzyczko, sama masz tendeq.cje do popelniania wielu podobnych ble¬dow. Zycze ci, zebys w takiej sytuacji nie byla tak okrutnie oceniana, jak teraz sama oceniasz Alekse.