Skandalistka - Cornick Nicola. Страница 49
Wyszedl, opierajac sie ciezko na ramieniu Beatrix, a po chwili podazyli za nim Amy i Joss. Kiedy Martin wstal, zamierzajac pojsc w ich slady, Juliana wyciagnela reke i zlapala go za rekaw.
– Nie. Martinie, prosze, zostan ze mna. Rozlozyla list i zaczela czytac.
Kochana Juliano!
Nie chcialabym, abys odczytala ten list jako przyznanie sie do winy, ale jesli zechcesz tak go potraktowac, zostawiam to do twojej decyzji. Zapewne Clive Massingham powiedzial Ci, ze we Wloszech zmienil tozsamosc, i watpie, czy prawda kiedykolwiek wyjdzie na jaw. Mam nadzieje, ze nie. To nie mialoby zadnego sensu. On nie zyje, a kiedy bedziesz czytala ten list, mnie tez juz tu nie bedzie.
Massingham odszukal mnie we Wloszech kilka miesiecy temu. Minelo ponad dwadziescia lat, odkad mnie zostawil, jednak zalozyl, ze sie uciesze – moze nawet bede szczesliwa – kiedy odnowimy nasza znajomosc. Mylil sie. No coz, zawsze mial wygorowane mniemanie o sobie i swoich wdziekach. To powszechna wada u mezczyzn jego pokroju, tak sadze. Ale zbaczam z tematu.
Mialam wlasnie wyrzucic go z domu, gdy zaczal mowic o Tobie – o tym jak z Toba uciekl, wzieliscie slub, a wreszcie porzucil cie w Wenecji przed dwoma laty. Wydawal sie niezmiernie dumny z tego obrzydliwego postepku.
Z poczatku nie moglam uwierzyc wlasnym uszom. Przyczynic takiego bolu memu dziecku. Mysle, ze moj smutek byl tym wiekszy, ze sama nigdy niczego dla Ciebie nie zrobilam, a teraz ten czlowiek opowiadal mi z taka duma o tych wszystkich niewypowiedzianych okrucienstwach, ktorych dopuscil sie wobec Ciebie. Sadze, ze ogarnela mnie wtedy cicha furia, bo gdybym miala pod reka bron, z pewnoscia niezwlocznie poslalabym go do Stworcy. Nie mialam pojecia, ile czasu uplynelo i jak sie zachowywalam, lecz kiedy zlosc we mnie nieco opadla, uswiadomilam sobie, ze on wciaz opowiada i nie ma najmniejszego pojecia o tym, co ja czuje.
Kiedy zaproponowal, zebysmy wspolnie powrocili do Anglii i przekonali Twego ojca do zaplacenia fortuny za pozbycie sie nas, nie musial mnie zbytnio zachecac. Naturalnie mialam inne powody, niz to sobie wyobrazal Massingham, ten arogancki glupiec. Wiedzialam, ze zamierza przysporzyc Ci klopotow i ze nic moge na to pozwolic. Cokolwiek bylo miedzy Twoim ojcem a mna umarlo i zostalo pogrzebani: dawno temu, a Mannlngham juz wyrzadzil Ci wystarczajaco duzo zlego, za duzo zlego – i nie mozna bylo dopuscic, by znow to uczynil.
Najpierw przyjechalismy do Londynu, gdzie przeprowadzil dyskretny wywiad na twoj temat, wypytal, gdzie mieszkasz i jak sie przedstawia twoja sytuacja. Byl zachwycony odkryciem, ze zaleca sie do Ciebie Martin Davencourt, bo dostrzegal potencjalne korzysci z tej sytuacji. Sadze, ze z poczatku planowal poprzestac na zwyklym szantazu, kiedy jednak uslyszal, ze ojciec zamierza Cie obdarzyc fortuna, natychmiast sie do tego zapalil. Zaplanowal, ze powroci jako Twoj maz, zagarnie pieniadze, a potem podzieli sie ze mna. Sadze, ze Ci o tym powiedzial, kiedy widzial sie z Toba przed dwoma dniami. Naturalnie dostrzegl w tym okazje do zemsty nas obojga na Twoim ojcu – i przy okazji zagarniecia sporych pieniedzy. Co dziwne, nigdy nie watpil, ze moj cel jest taki sam jak jego, i to byl blad.
Reszta byla latwa. Tej nocy, kiedy mial zobaczyc sie z Toba ponownie, zwabilam go do sypialni. Tak jak powiedzialam, bylo to latwe. Massingham mial niezwykle pochlebna opinie o swoich wdziekach, a ja jestem jeszcze calkiem atrakcyjna kobieta. Nie podejrzewal niczego do momentu, kiedy wcisnelam mu knebel w usta z wieksza sila niz potrzeba w milosnej grze. Oszczedze ci nieprzyjemnych szczegolow jego smierci, obawiam sie jednak, ze sporo sie nacierpial. Coz, taki jest los niegodziwca.
Kochana Juliano, nie bylo mnie przy Tobie, jak bylas dzieckiem, i bez watpienia znajda sie tacy, ktorzy powiedza, ze to co dla Ciebie zrobilam teraz, jest dosc niekonwencjonalne, nawet jak na matke. Niemniej bede sie modlic za Twoje szczescie u boku kochajacego meza. Wyjdz za niego jeszcze raz, najszybciej jak sie da i nigdy nie pozwol mu odejsc. To jedyna rada, jaka Ci daje, lecz plynaca prosto z serca. Zycze Ci wszystkiego co najlepsze…
Twoja matka Marianne
– Juliano? – odezwal sie Martin, ale widzac wyraz jej twarzy, przytulil ja do siebie, nie mowiac slowa wiecej.
Pozniej tego dnia, kiedy wszystko zostalo omowione, Juliana udala sie na strych. Odsunela tkanine okrywajaca portret markizy Tallant i dlugo wpatrywala sie w ladna twarz na portrecie. Mialy niewatpliwie takie same oczy: szmaragdowozielone ze zlotymi plamkami, blyszczace i swiadczace o niezlomnym charakterze. O, tak, Marianne Tallant byla niekonwencjonalna, nawet amoralna. Byli tacy, ktorzy potepiliby ja, gdyby wiedzieli, co zrobila. Byli tez tacy jak jej maz markiz, ktory zachowa milczenie do smierci, i tacy jak jej corka, ktora wiedziala, ze na swoj wlasny niezwykly sposob matka kochala ja i wyzwolila.
Juliana usmiechnela sie z niejakim smutkiem i z powrotem nakryla portret tkanina. Wiedziala, ze zadne z nich juz nigdy nie zobaczy Marianne Tallant.
Nastepnego dnia Juliana i Martin wybrali sie na spacer nad rzeke. Przeszli przez podmokla lake, odsuneli zaslone z wierzbowych galazek i wslizneli sie w zielony mrok. Dzis rzeka plynela spokojnie. Tutaj Martin rozkladal swoje ksiazki i papiery, rysowal szkice i budowal modele. Tutaj Juliana lezala w cieplej trawie i paplala o balach i przyjeciach podczas sezonu w Londynie, podczas gdy on skrzypial olowkiem po papierze i pozwalal jej mowic do woli. Niemal widziala ich cienie, siedzacych nad woda, niemal slyszala echo ich slow sprzed lat.
„Jesli w wieku trzydziestu lat bedziesz jeszcze potrzebowala meza, chetnie sie z toba ozenie”.
„Jesli w wieku trzydziestu lat bede wolna, z radoscia przyjme twoje oswiadczyny”.
Juliana usmiechnela sie lekko. Czas swoim zwyczajem zatoczyl kolo. Plynal powoli, czasem nieprzewidywalnie, ale w koncu kolo sie zamknelo. Tego ranka, majac za swiadkow markiza, Beatrix, Amy i Jossa, pobrali sie ponownie, tym razem juz na zawsze.
Martin bez slowa wyciagnal reke i objal zone. Juliana polozyla mu glowe na ramieniu. Jego oddech poruszal jej wlosy.
– Wszystko dobrze?
Juliana obrocila sie w jego ramionach i przycisnela policzek do jego policzka. Potarla go delikatnie, po czym objela rekami za szyje, przyciagnela jego glowe i pocalowala w usta.
– Dobrze – odparla, usmiechajac sie. – Nawet bardzo dobrze.