Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred. Страница 70
– Tak! Ale jeszcze nie teraz.
Klab dymu fajkowego splatal sie z tym znad ogniska.
– Kiedy? – goraczkowal sie Gordon.
– Gdy zupelnie sie zatraca w tym szalenstwie i przestana widziec.
– Ale kiedy? – z naciskiem powtorzyl Gordon.
– Wkrotce! Powiem! – odparl Smuga. – Obaj strzelamy wtedy do czarownika i w nogi! Tylko celuj pan dobrze, prosto miedzy oczy!
Napiecie roslo. Czarownik zawodzil coraz szybciej, a chor odpowiadal coraz glosniej:
– Kto chce zabrac nam nasze obyczaje?
– Wazungu! – ryknal chor.
– Kto przybyl z lowcami niewolnikow?
– Wazungu!
– Kto chce zabrac nam nasze zony?
– Wazungu!
– Kto nienawidzi czarnych?
– Wazungu!
– Kto ma skore w barwie zaloby?
– Wazungu!
– Kto przybyl z polnocy, by podbic nasz kraj? [180]
– Wazungu!
– Kto jest winien busingizi? [181]
– Wazungu!
– Kto przyslal lwa ludojada?
– Wazungu!
– Kto nie pozwolil na zlozenie ofiary?
– Wazungu!
– Kto przybyl do wioski, by nas zniszczyc?
– Wazungu!
– Kogo trzeba zabic?
– Waazuuunguuu!!!
Smuga zgasil fajke i cicho spytal Gordona: – Gotow?
– Tak! – odparl tamten, wyjmujac z kabury pistolet.
W tym samym momencie uslyszeli dziki warkot bebna. W blasku ognia pojawil sie niewielki orszak. Na czele Awtoni, co sil walacy w beben czarownika, za nim Munga, pozbawiony jakichkolwiek elementow zaloby, ale za to uzbrojony po zeby, na koncu cudacznie przebrany No wieki. Pomalowany na czarno, w narzuconej na nagi tors skorze lamparta, upolowanego przez Smuge, z opaskami z lamparciej skory na«› rekach i nogach, w mosieznej obreczy na szyi, z pekiem bajecznie kolorowych pior we wlosach, z kolczykami w uszach wygladal dostojnie, groznie i… bardzo komicznie. Uniosl ku gorze obie rece i glosno krzyknal:
– Bassi! [182]
Zapadla cisza. Czarownik, zaskoczony, znieruchomial. Murzyni jakby nagle oprzytomnieli. Gordon schowal bron, a Smuga ledwie powstrzymal smiech. Nowicki okrazyl najpierw ognisko, powoli niczym potezny niedzwiedz, potem nagle zatrzymal sie przed czarownikiem. Wskazal palcem na swoja glowe i powiedzial z naciskiem:
– Ras-Sukuo!
Mialo to oznaczac, ze dobry duch rezyduje w jego glowie.
Czarownik siegal mu zaledwie do piersi. Wykazal jednak sporo odwagi, stajac mu naprzeciw. Przez chwile mierzyli sie wzrokiem w zlowrogiej ciszy.
Nowicki pochylil sie gwaltownie nad Murzynem i jednoczesnie uczynil krok do przodu. Zdawalo sie, ze tamten stawi mu opor, ale marynarz zrobil nastepny krok i czarownik zaczal sie cofac. Nowicki, pochylony, niemal nastepowal mu na stopy. Znowu rozlegl sie warkot bebna i marynarz rozpoczal swoja wielka przemowe.
– Przybylismy, aby was ocalic. Ras-Sukuo! Ras-Sukuo! Awtoni tlumaczyl z angielskiego, a Munga wykrzykiwal kazde przetlumaczone zdanie we wlasciwym rytmie. Odpowiedzial mu szmer zdziwienia.
– Ale spoznilismy sie, bo trzeba bylo zabic lamparta, by przywrocic wam Awtoniego. Dobrze mowie? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!
Przez gwar niedowierzania przebilo sie niesmiale potakiwanie. Nowicki ruszyl wokol ogniska w dziwnym rytmie: krok dluzszy, trzy krotkie, dluzszy, krotkie. I znowu…
– Ocalilismy Munge. Prawda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!
– O, prawda! Prawda! Wielka prawda! – niektorzy zaczeli pokrzykiwac coraz smielej.
Nowicki gestem zachecal do udzialu w rytmicznym chodzie.
– A teraz zabijemy lwa, ktory pozera wasze bydlo i waszych ludzi. Zgoda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!
– Nawala, buana [183] – krzyknal Kisumu. Albo uwierzyl, albo zrozumial gre bialego czlowieka.
– Hawala, buana – powtorzyl za nim chor jego ludzi.
– Chcemy was ocalic. Zgadzacie sie? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!
– Hawala, buana!
– I razem zniszczymy waszych wrogow! Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!
– Hawala, buana!
Nowicki systematycznie podnosil glos, a ostatnie zdanie juz prawie wykrzyczal.
Potem zaczal cicho nucic jakas melodie. Za chwile rozbrzmiala glosniej. Wokol ogniska zaczela krazyc w jej rytmie gromada uzbrojonych Murzynow. Rej wodzil Munga. Obaj z cudacznie przystrojonym marynarzem wciagneli do korowodu wszystkich mezczyzn. Czarownik zniknal.
Smuga uslyszawszy pierwsze takty melodii, skryl twarz w dloniach, nieomal placzac ze smiechu. Gordon niczego nie mogl pojac, zas Nowicki calkowicie zapanowal nad sytuacja: w glebi Czarnej Afryki tanczyl swoj taniec w rytmie: jeden dlugi krok, trzy krotsze, znow dlugi i znow trzy krotkie. Jeden dlugi i trzy krotkie… I tak w kolko…
– Czy pan wie, co oni tancza? – Smuga, krztuszacy sie ze smiechu, ulitowal sie wreszcie nad Gordonem.
Anglik przeczaco pokrecil glowa.
– To polonez!
– Polonez?
– Tak! Polski taniec narodowy! Ten, to akurat jeden z najbardziej znanych: “Pozegnanie Ojczyzny” Oginskiego – wyjasnil Smuga i zaczal wtorowac Nowickiemu, gwizdzac.
– A ja myslalem – szepnal Gordon, ze polski taniec narodowy to mazur.
– To z powodu melodii naszego hymnu narodowego napisanej w rytmie mazurka – odparl Smuga, zapraszajac Gordona do korowodu…
[180] Powszechnie znana przepowiednia glosila, ze Uganda zostanie podbita, jesli bialy czlowiek wkroczy do niej od polnocy. Wykorzystal to sprzyjajacy Arabom Mwanga, jeden z murzynskich krolow, ktory w 1885 r. rozkazal zamordowac pierwszego biskupa anglikanskiego: Jamesa Hanningtona.
[181] Busingizi – spiaczka.
[182] Bassi – dosyc!
[183] Hawala, buana – dobrze, panie.