Impresjonista - Kunzru Hari. Страница 39
Nowe oblicze Elspeth zmienilo misje nie do poznania. Wbrew utyskiwaniom Andrew zatrudnila miejscowego nauczyciela jezyka i zaczela wedrowke po slumsach i burdelach, odkrywajac dla siebie miejsce, w ktorym zyla. Wszedzie oglaszala, ze jesli ktos potrzebuje opieki medycznej, ma zwrocic sie do jej meza, i ze po niedzielnej mszy w kosciele beda lekcje angielskiego. Po kilku miesiacach w misji tetnilo zycie. Paru mlodych ludzi sie nawrocilo.
Sukces uradowal ja i zaszokowal. Dlaczego osiagniecie celu okazalo sie takie proste? Ujrzala nowego Andrew, zagubionego Andrew, skrywajacego bezideowosc pod warstewka mocnych przekonan. Jej czujnosc rosla, wzmocniona jeszcze fizycznym dystansem, nakazanym w liscie lekarza. Patrzyla, jak w miare czytania twarz meza purpurowieje pod wplywem ledwo hamowanego gniewu. Zadne slowa nie byly juz potrzebne. W nocy czula obok siebie jego napieta, urazona obecnosc. Probowala go pocieszyc, ale odepchnal jej rece. „To gorsze niz nic – mruknal. – Gorsze od tego, co bylo przed twoim przyjazdem”.
Zachowywal sie tak, jakby to byla jej wina, jakby zrobila to celowo. Nie rozumial, ze ona tez cos stracila. Zawsze laczyla ich cielesna bliskosc. Uzywali cial jako rekojmi zwiazku; gdy on byl zly, gdy ja dreczyly watpliwosci. Teraz ona tez cos oplakiwala, choc ta jej czastka, ktorej wyznaczyla role obserwatora, odczuwala skrywana ulge, ze nie musi naginac sie do woli meza, gdy jej wiara w niego slabnie coraz bardziej. Czasem nie mogla tego zniesc i przywolywala Andrew do siebie, ale zawsze konczylo sie to zle – dotykaniem, usciskami, przeprosinami. Bycie razem stalo sie gorsze niz bycie samemu.
Przez pare lat wszystkie problemy zagluszalo nowe gwarne zycie. Pod misja zawsze stal ogonek czekajacych na porade medyczna, ktora w wykonaniu Andrew przybierala zazwyczaj forme wykladu na temat higieny osobistej. Kobiety z Falkland Road zaczely traktowac szkole jak ochronke dla dzieci. Wreszcie misja znalazla sobie nisze w ekosystemie ulicy. Elspeth usmiechala sie do jaskrawo ubranych matek, te usmiechaly sie do niej. Pod usmiechami kryla sie wzajemna fascynacja. Elspeth zwrocila uwage, jak patrzy na nie Andrew. Z udreka w oczach. Z wymuszonym potepieniem. Zastanawiala sie, jaka gre prowadzi, na jaka probe sie wystawia.
Wydawalo sie, ze przemoc chodzi za Andrew krok w krok. Kiedys omal nie doprowadzi! do zamieszek, gdy grzmial na widok muzulmanskiej procesji mijajacej budynek misji. Innym razem na progu salonu Elspeth stanal mlody angielski policjant. Przykro mu, ze przeszkadza, ale jej maz jest w areszcie. Awantura z katolickim ksiedzem. Gdy przyprowadzil ja do kotwala, ten z trudem skrywal rozbawienie. Zawsze to samo. Andrew sam przeciw calemu swiatu. On ma racje, reszta sie myli.
Duncan i Kenneth podrosli. Nadszedl czas wyslania ich do szkoly w Szkocji. Kiedy chlopcy zmaleli do rozmiarow powiewajacych chusteczkami kropek na horyzoncie, w zyciu Elspeth nie istnialo juz nic, co mogloby odciagnac jej uwage od meza. Ale prawda byla taka, ze Elspeth sie zakochala. Nie w innym mezczyznie, lecz w innym sposobie myslenia, co bylo jeszcze gorsze. Stopniowo wizyty nauczyciela zaczela uzupelniac glebszymi studiami. Wyprawy do muzeum i ruin wkrotce doprowadzily ja na wyklady i zapoczatkowaly nocne czytanie pism. Zyskala hinduskich przyjaciol, chodzila na obiady do ich domow i czula, jaka nieopisana przyjemnosc daje jej siedzenie na ziemi i jedzenie palcami. Obserwowala obchody swieta
Ganapatiego na plazy, gdzie nieprzebrany tlum czcicieli zanurzal jego ogromny posag w oceanie. Zagladala do wnetrz swiatyn, usilujac dostrzec w ciemnosci figurki bostw wysmarowane ghi. Ktoregos roku w dniu Holi Andrew wyszedl na dziedziniec i stanal twarza w twarz z wlasna, rozesmiana od ucha do ucha zona w mokrym, przylepionym do ciala ubraniu powalanym farbkami. „Stajesz sie jedna z nich! Ciagna cie w bagno!” – krzyczal.
Dla niej byla to czysta magia. Swiat, ktory odnalazla, przenikaly tajemnice. Zawsze ciagnelo ja wszystko, co fantastyczne i osobliwe. Teraz odkryla, ze ten swiat rozni sie zupelnie od wyobrazen Andrew o nim. Pewnosc jej meza, kiedys tak pociagajaca, wydawala sie teraz dziecinnie arogancka. Jak smial? Jak mogl stawiac swoja ksiege i czystosc przeciw nieskonczonym tajemnicom wszechswiata?
Kiedy ich mala konstelacja sie rozpadla, Andrew, zmuszony przez strone przeciwna, zaczal mowic o nauce, racjonalnej religii oraz wyzszosci europejskiego umyslu nad azjatyckim. Chlopcy, gdy starczalo pieniedzy na wakacyjny przyjazd, zastawali rodzicow odnoszacych sie do siebie uprzejmie. Ale po ich wyjezdzie zycie wracalo do stanu kontrolowanej wrogosci, na czym ucierpialy interesy misji. Elspeth prowadzila wlasna dzialalnosc poza nia. Dlaczego mialaby zachecac innych do wyznawania wiary, od ktorej sama odchodzi? Ta mysl pierwszy raz zakielkowala jej w glowie w trakcie jazdy rowerem po zatloczonej ulicy. Przeszylo ja wtedy nagle poczucie winy, struzki potu towarzyszace zdradzie splynely spod pach i miedzy piersiami. Resztki sumienia zony misjonarza, uciekajace przez pory jej skory.
Pojac tajemnicza doktryne. Pojac starozytna madrosc. Nie ona ja wymyslila. I nie byl to czysty hinduizm. Elspeth zostala przedstawiona grupie innych poszukiwaczy prawdy, ludziom, ktorzy jak ona wierzyli w cud, w mistyczna synteze wszechrzeczy. Chodzila na wyklady, ktore urzekaly ja rownie mocno, jak przed laty kazania w kosciele. Tyle ze teraz sluchala opowiesci o Wielkim Czystym Braterstwie Himalajskich Mistrzow, Panu Swiata, Buddzie, Mahajanie, Manu, Maitreji. Pelen entuzjazmu Anglik w zwyklej bialej kurcie i bialych spodniach z zapalem mowil o kluczu, ktory moga zdobyc adepci tej nauki, kluczu osiagalnym tylko dzieki dlugiemu ezoterycznemu treningowi i surowej duchowej dyscyplinie. Ow klucz daje niesmiertelnosc i szanse wejscia w krag takich znakomitosci, jak Cagliostro, Abraham, Lao-Cy, Mesmer i Platon. Od brzmienia samych imion krecilo sie w glowie. Grek Hilarion. Cudowny Serpis i niebieskooki Koot Hoomi. Boehme i Salomon. Konfucjusz i syryjski Jezus. Wydaje sie, ze przez wieki mezczyzni i kobiety dazyli do poznania swiata, uchwycenia tajnych znaczen i hierarchii rzadzacych zyciem. W dzisiejszych czasach Wschod i Zachod stapiala w jedno teozofia, naukowa duchowosc, poszukujaca jedynej prawdziwej madrosci, wiedzy o nadprzyrodzonych prawach rzadzacych wszechswiatem.
Elspeth sie nie przylaczyla. Jeszcze nie. To bylo za bardzo odlegle od wszystkiego, co znala. Przeskok od pustych bialych scian do zawilych rzezb. Od umiarkowania we wszystkim do radosnego nadmiaru. Skrywala swoje mysli przed Andrew. On skrywal swoje przed nia. I kiedy trwali w tym stanie, niezdolni do ostatecznego rozejscia, misja wlasciwie przestala istniec. Nawroceni powrocili do starych wierzen albo odeszli, wchlonieci przez bardziej dynamiczne koscioly dzialajace wsrod mieszkancow slumsow – przez baptystow albo luteranskiego pastora z Ameryki, ktorzy zainstalowali sie przy Grant Road. Potem wybuchla wojna. Doszly ich wiesci, ze Kenneth i Duncan zaciagneli sie na ochotnika. Andrew byl dumny. Elspeth czula tylko gniew. Synowie spedzili wiekszosc swego zycia z dala od niej, a teraz zabierani byli jeszcze dalej. Jej mali chlopcy z bialymi chusteczkami w rekach, zagubieni posrod drobnych literek raportow. Nienawidzila tego z calego serca. Zycie zredukowane do czarno-bialych zwiezlych slow; ciala, ktore myla i przewijala, skrepowane irytujaco abstrakcyjnymi pojeciami typu „akcja”, „front” i „ofensywa”.
Przez jakis czas ona i Andrew znow wspolnie sie modlili, co im sie nie zdarzalo, odkad przestali dzielic loze. To byl gest. Elspeth spedzala teraz wieczory w towarzystwie teozofow i innych poszukiwaczy prawdy. Medytowali o zolnierzach, usilujac roztoczyc wokol swoich bliskich tarcze energii psychicznej. Elspeth uslyszala o wojnie przerazajace opowiesci – ze Niemcy sa slugami Wladcy o Czarnym Obliczu, nieprzejednanymi wrogami prawdy, ze niezyjacy juz podzegacz wojenny Bismarck naszpikowal granice swego panstwa magnetycznymi talizmanami, by zapobiec nadprzyrodzonemu oporowi wobec teutonskiej dominacji. Kiedy zaczely naplywac wiesci o ofiarach, niektorzy sposrod zaprzyjaznionych teozofow zaczeli dzialac jako Niewidzialni Przyjaciele. Patrolowali odlegly front w cialach astralnych i prowadzili dusze zabitych ku nowym wcieleniom. Pelna zlych przeczuc Elspeth usilowala nawiazac kontakt z Kennethem i Duncanem. Jeden jedyny raz. Pierwszy i ostatni. Ale nie potrafila wyjsc z ciala, oderwac sie od Bombaju. Moze byla to kwestia slabego opanowania duchowej techniki, tlumaczyla sobie.
Telegramy nadeszly w niewielkich odstepach czasu. Kenneth pod Ypres. Duncan pod Loos. Tylko mysl o reinkarnacji pozwolila jej to przetrzymac. Ktos pokazal Elspeth Lives ofAlcyone pana Leadbeatera z lista inkarnacji, slawnych wcielen we wszechswiecie od czterdziestu tysiecy lat przed Chrystusem do czasow wspolczesnych. Juliusz Cezar. Pani Besant. Wcielenia na Marsie, w Peru, na Ksiezycu. Swiadomosc ich nieograniczonosci przyniosla ukojenie. Ten koszmar byl po prostu zakonczeniem jednej z wizyt jej synow. Spotkali sie przedtem i spotkaja potem, setki razy, w setkach form wedrujacych w czasie i przestrzeni. Z dwoma telegramami na stole w salonie odkryla, ze juz sie nie boi. Powiedziala Andrew, w co wierzy, spokojnie rozwijajac ten watek niczym dywan na stopniach, po ktorych zejdzie niecierpliwie oczekiwany dygnitarz.
Andrew byl wstrzasniety. Powiedzial, ze zwiodl ja Szatan. Ze nie sa juz mezem i zona. Tego popoludnia przydzwigal stosy cegiel na podworko, rozebral sie do koszuli i zaczal wznosic mur.
Kiedy Bobby zjawil sie tu pierwszy raz, nie mogl sie nadziwic wladzy, jaka owa konstrukcja ma nad jego nowymi chlebodawcami. Kruszacy sie krzywy mur, zapadniety posrodku, z mezem po jednej i zona po drugiej stronie, wydawal sie miec niedorzeczna, a jednoczesnie mistyczna moc. Podejrzewal, ze nawet wielebny nie potrafi wyjasnic, jak powstal. Mur zrodzilo cierpienie.
Chodzilo o utrzymanie sie na posterunku i odgrodzenie sie od Elspeth. Nikt go nie rozumial. Kladac cegly jedna na drugiej, Andrew czul sie jak ostatni czlowiek na swiecie. Fala plugastwa porwala nawet jego zone. Nawet Elspeth.