Impresjonista - Kunzru Hari. Страница 66
Spiker schodzi z podium. Zolnierze i skauci przedstawiaja narodziny Imperium, ciagnac na srodek areny ogromna platforme z postacia Britannii. Potem obrazuja rozrost Imperium w asyscie prawdziwych mieszkancow nowo zdobywanych terytoriow. Maoryscy wojownicy odprawiaja rytualne haka, by za chwile poddac sie skautom przebranym za oficerow marynarki. Zulusi biegaja wkolo z dzidami i tarczami, potem padaja na ziemie, pokonani przez slawna kawalerie krolowej Wiktorii. Kawaleria zatacza kola wokol stadionu i strzela slepymi nabojami niczym uczestnicy rodeo na Dzikim Zachodzie.
Zbliza sie finalowy numer pokazu. Parada obrazujaca dzisiejsze oblicze Imperium. I nagle z bijacym sercem Jonathan dostrzega Star.
Siedzi w lozy w pewnej odleglosci przed nim w towarzystwie szczuplego ciemnowlosego mezczyzny, ktory opiera reke o tyl jej krzeselka. Jonathan nie widzi ich twarzy Kiedy poddani Imperium defiluja, pozdrawiajac widzow (kazda grupa niesie symbole umozliwiajace jej zidentyfikowanie), przechodza dokladnie u stop obserwowanej pary. Jonathan ma wrazenie, jakby caly spektakl byl przeznaczony wylacznie dla tych dwojga, jakby skladano im hold, ktory moga przyjac lub odrzucic wedle uznania. Wyobraznia Jonathana zmienia niewidoczna twarz Star w jedna olbrzymia galke oczna, chciwie pochlaniajaca barwne obrazy. Kiedy pojawia sie kontyngent indyjski, Jonathan opuszcza stadion.
Po powrocie do Oksfordu drecza go wspomnienia wiesniakow Fotse. Chce sie od nich uwolnic, broni im dostepu do wlasnego zycia. Dlaczego nie daja mu spokoju? Nadal chodzi na wyklady profesora Chapela, ale teraz czuje sie tam nieswojo. Kiedy profesor mowi o tabu i zwyczajach malzenskich, Jonathan rozglada sie po sali w strachu, ze napotka wzrok albo usmiech kogos, kto w i e, kto dobrze wie, ze jego skazona krew przywoluje czern i dzikosc. Star go nie odwiedza. Jedynym lacznikiem z nia jest ojciec. Stopniowo Chapel wprowadza Jonathana w krag swoich najzagorzalszych wielbicieli. To mlodzi zapalency, ktorzy odwiedzaja jego przestronny dom w polnocnym Oksfordzie, by w ogrodzie toczyc burzliwe dyskusje przy kieliszku sherry. Mimo uczestnictwa w antropologicznych dysputach Jonathan czuje, ze powinien zrobic cos wiecej. Udowodnic swoja lojalnosc.
W brytyjskiej polityce wrze. Kraj przezywa pierwszy rok pod rzadami socjalistow. Przyjaciele Jonathana sa wstrzasnieci. Macdonald i jego szajka juz podpisuja traktaty z Sowietami. To jawne narzedzia w rekach bolszewikow. Tylko patrzec, jak obala podstawy brytyjskiej demokracji. W najblizszych miesiacach rozwiaza armie, zmusza przemysl do przyznania wysokich podwyzek, przeprowadza czystke wsrod urzednikow panstwowych i doprowadza do upadku Imperium. Prawomyslni Anglicy musza polozyc temu kres. Jonathan wlacza sie do walki. Gardluje w swietlicy dla studentow pierwszych lat, bierze udzial w glosnych wiecach w miejskim ratuszu. Zwiazek Obywateli obwiesza sale flagami. Z gramofonu plyna dzwieki hymnu „Jeruzalem” * [przyp.: Hymn oparty na poemacie Williama Blake’a, czesto spiewany przez Brytyjczykow przy okazji patriotycznych zgromadzen (przyp. tlum.).], zagluszajac odglosy bijatyki gospodarzy spotkania z wichrzycielami. Jonathan spiewa na caly glos. Teraz nikt nie wezmie go za kogos innego niz za Brytyjczyka z krwi i kosci.
Pewnego ranka profesor mowi mu, ze Star wyjechala do Paryza i ze zastanawia sie nad przeprowadzka do Francji na stale. Jonathan popada w przygnebienie. Kiedy jeden ze znajomych z kregow politycznych proponuje mu wspolny wyjazd do Londynu na mityng, Jonathan wyraza zgode w nadziei, ze to odwroci jego mysli od Star. Wsiada do pociagu z barwna grupa studentow, wiklinowym koszem z prowiantem i wielkim Union Jackiem, pozyczonym ze studium wojskowego w rodzimym college’u. Kiedy dojezdzaja do Paddington, prowiantu juz nie ma, a po korytarzu przed ich przedzialem walaja sie puste butelki po szampanie. Czesc towarzystwa intonuje piesni zeglarskie, co wyprowadza z rownowagi konduktora, ktory grozi, ze spisze ich nazwiska.
Ze stacji jada taksowka na East End. Czynszowe kamienice przy Marylebone Road i Regent’s Park przechodza w czarne od sadzy kamienice w Islington. Stopniowo domy staja sie coraz nedzniejsze, a ulice coraz wezsze. Wreszcie docieraja do Whitechapel – dzielnicy zydowskiej. Naprzeciw szpitala przy Mile End Road zgromadzil sie tlum zlozony z paruset osob. Wokol prowizorycznego podium wisza flagi. Z podium przemawia kobieta z zadartym nosem. Trzyma w gorze zdjecie premiera i demaskuje go jako Szczurolapa* [przyp.: Aluzja do bohatera starej niemieckiej bajki, ktory uwolnil mieszkancow Hameln od inwazji szczurow. Oczarowane dzwiekami fletu gryzonie wyszly za nim z miasta, wskoczyly do rzeki i utopily sie (przyp. tlum.).] narzedzie zydowsko-bolszewickiego spisku. Przyjaciele Jonathana klaszcza i wiwatuja. Jonathan tez klaszcze i wiwatuje, a potem patrzy na nazwy sklepow za podium: „Silver – koszerne delikatesy”, „Piekarnia u Blooma”, i wyobraza sobie medrcow Syjonu spiskujacych miedzy kielbasami i workami z maka. Na podium wchodzi teraz starsza kobieta w takim samym mundurze jak jej poprzedniczka. Mowi o potrzebie odbudowania marynarki wojennej oraz koniecznosci solidarnego przeciwstawienia sie wplywom miedzynarodowej finansjery zydowskiej. Wygraza piescia. W jednym z okien na pietrze pojawia sie jakas twarz i natychmiast znika. Aktywisci partii faszystowskiej rozdaja ulotki reklamujace wieczornice z tancami, a czlonkowie ugrupowania o nazwie Liga Brytyjskich Robotnikow sprzedaja ksiazki na straganie. Na obrzezach tlumu nieliczni policjanci bez przekonania probuja powstrzymac demonstrantow przed blokowaniem ulicy. Nim kobieta dochodzi do konkluzji, juz ich nie widac.
Gdy trzeci mowca, weteran wojenny z rzedem medali na piersi, nawoluje tlum do obrony narodu przed zagraniczna konkurencja, nagla fala ludzka popycha Jonathana ku podium. Slychac krzyk. Nad jego glowa zatacza luk butelka. Z tylu wybuchla bijatyka. Podczas gdy niektorzy probuja sie wycofac, inni na nich napieraja, by sie przylaczyc do rozroby. Jeden z przyjaciol Jonathana w przerazeniu szarpie go za rekaw. Druga reka przyciska rozcieta skron. Przez krotka chwile tylko oni dwaj sa jedynym nieruchomym punktem w calej kotlowaninie. Odepchnieci przez czarne koszule z kijami i palkami, toruja sobie droge w strone podium. Mowcow otacza zgraja mezczyzn. Czesc w mundurach, czesc z opaskami na ramieniu z napisem „Sily porzadkowe”. Jonathan wydostaje sie z tlumu. Kiedy odwraca glowe, widzi czerwona flage powiewajaca nad samym centrum bitwy. Szturm przypuszcza kolejna grupa – mlodzi mezczyzni w czapkach, samych koszulach i czerwonych krawatach.
Jonathan czmycha w boczna uliczke. Przestraszony chlopiec z Oksfordu pedzi za nim. Zgielk i zamet nikna nagle jak uciete nozem. Obaj biegna, az demonstracja zostaje daleko za nimi. Nikt ich nie sciga.
Godzine pozniej czlonkowie oksfordzkiej wyprawy pija piwo w zaciszu pubu Bloomsbury i opowiadaja niestworzone historie o zamieszkach oraz liczbie agitatorow, ktorym dali odpor. Powoli pisza na nowo swoje role, zmieniaja sie w kogos innego. Kiedy docieraja do college’u, sa juz bohaterami, niezlomnymi lucznikami o walecznym sercu. Tylko Jonathan milczy. Paralizuje go wspomnienie tego, co zobaczyl, nurkujac w boczna uliczke. Na czele szturmujacej grupy stal Paul Gertler.
Dlugi i powolny proces zdrady zapoczatkowanej w dniu wyrzucenia Paula ze szkoly znalazl dzis kulminacje. Jonathan chce biec z powrotem, wyjasnic Paulowi, ze wcale tego nie chcial, ze nie czuje do niego nienawisci, nie chce, zeby zginal czy zniknal. „To tylko pozory, Paul; to tylko gra”. Ciagle ma przed oczami twarz przyjaciela, jego przerazenie na swoj widok, a potem bol, gniew i odraze blyskawicznie po sobie nastepujace. Samotnosc przytlacza go niczym rzeczywisty ciezar.
Po demonstracji Jonathan zarzuca polityke. Za trudno sie w tym wszystkim polapac. W pazdzierniku, obrzucona blotem plotek o szpiegach i moskiewskim zlocie, Partia Pracy przegrywa wybory. Oksford wydaje westchnienie ulgi. Zdecydowane zwyciestwo konserwatystow przywrocilo niebiosom Boga, a swiatu wlasciwa hierarchie. Pewnego ranka, krotko po rozpoczeciu nowego semestru, obok dzbanka z kawa Willis kladzie zaproszenie. Selwyn Tredgold ma przyjemnosc prosic Jonathana Bridgemana na cocktail party i czytanie poezji w mieszkaniu lady Tredgold w Mayfair. Na odwrocie jest kilka pospiesznie nabazgranych slow: „Przyjdz, kochany – A.”. W tej samej chwili wszystkie postanowienia Jonathana – zapomniec o niej, skoncentrowac sie na nauce – ulegaja przedawnieniu.
Wieczorem w dniu przyjecia Jonathan zjawia sie pod wskazanym adresem. Szef domowej sluzby prowadzi go przez chromowany korytarz, ktory zdobia imponujace trofea mysliwskie. Z blyszczacych scian zwieszaja sie rogi, kly, poroza jeleni i cale zwierzece lby. Nad drzwiami zatloczonego salonu szczerzy zebiska goryl. Jonathan oddaje lokajowi plaszcz i wchodzi do srodka. Powietrze jest szare od dymu papierosowego. Zwierzece motywy zdobnicze i figurki (wszystko wedlug pomyslu Star) widac jak przez mgle. Jakby sie patrzylo na kadr z filmu grozy. Od gosci bije wyszukana elegancja. Jest wiele twarzy znanych z kronik filmowych i plotkarskich rubryk w ilustrowanych tygodnikach. Jedyna osoba, ktora Jonathan zna osobiscie, jest Levine. Wcisniety miedzy wypchane zyrafiatko a kompozycje karlowatych palm, usiluje przekonac slawnego dyrektora teatru do wystawienia jego sztuki. Jonathan przystaje na chwile obok nich. „Lekka komedia idealnie pasuje do naszych czasow – klaruje Levine. – Napisalem cos w rodzaju jeu d’esprit. Akcja rozgrywa sie w akademii dobrych manier dla dziewczat. Sa dwie pary blizniaczek…”. Dyrektor teatru jest pod wrazeniem. Przeczuwajac sukces, Levine ciagnie swoja opowiesc, kwitujac obecnosc Jonathana machnieciem reki.
Nagle Jonathan widzi Star. Pedzac ku niemu, omal nie przewraca kelnera z taca pustych szklaneczek po whisky z woda sodowa.
– Bogu dzieki, ze jestes! – syczy. – Umieram z nudow. Selwyn bedzie czytal swoja elegie. Zaprosil mnostwo krytykow, wydawcow i ludzi. A moze to eulogia? Mniejsza z tym. Marzy o spotkaniu z toba. Idziemy do niego. Gdzie twoj drink?
Jonathan nie ma drinka, wiec Star wrecza mu koktajl, cos nowego, amerykanskiego, z mnostwem dzinu. Nie pytajac, co u niego, nie zdradzajac ani slowem, jak minelo jej ostatnie pol roku, holuje Jo-nathana w strone Selwyna, ktory wsparty o wielki fetysz z kosci sloniowej rozmawia z grupka literackich znakomitosci. Gdy Star i Jonathan staja obok, Selwyn robi kwasna mine. Nie sprawia wrazenia, ze marzy o spotkaniu z Jonathanem. Star przedstawia ich sobie. Selwyn rzuca zdawkowe: „Jak sie masz” i lekko dotyka palcow Jonathana swoimi palcami.