Noc Ognistych Demonow - Hitchcock Alfred. Страница 17

Morgan bez slowa podszedl do barku na kolkach i z krysztalowej karafki nalal Waltersowi kieliszek koniaku “Remy Martin”.

– Chyba nie zmieniles przyzwyczajen – powiedzial, napelniajac szklanki dla siebie i zony sokiem pomaranczowym z odrobina wodki “Smirnoff”.

– Zawsze ten sam i taki sam, niezmiennie wam zyczliwy – zasmial sie John Walters. – Twoje zdrowie, senatorze Morgan!

Wypil duszkiem koniak, oblizal wargi koncem jezyka, siegnal do ozdobnego srebrnego pudelka posrodku stolika po cygaro. Obwachal je, potem zapalil i wypuscil klab aromatycznego dymu, ktory odplynal w gore, spowijajac zyrandol niebieskawa mgielka.

– Za wczesnie tytulujesz mnie senatorem, John – zauwazyl Morgan.

– Masz te godnosc w kieszeni – zapewnil Walters. – Z moich sondazy wynika, ze zdobedziesz co najmniej siedemdziesiat procent glosow.

– Jesli mu w tym nie przeszkodzi “Los Angeles Sun” – wtracila Sybil Morgan.

– Chyba zartujesz, siostrzyczko – John Walters delektowal sie cygarem. – Ktos czeka na moj telefon. Wyobrazacie sobie ten szum w redakcji, kiedy okaze sie, ze fotografia z moim siostrzencem jako czlonkiem gangu to obrzydliwy falsyfikat? Beda musieli przerobic cala pierwsza kolumne i zamiescic przeprosiny.

– Przyznajesz wiec, ze to zdjecie jest falszywka – powiedzial Morgan.

– Jak moglbym uwierzyc, ze Victor nalezy do Ognistych Demonow? Przeciez znam go od urodzenia. Troche narwany i z fantazja, jak jego mamusia, ale zlote serce.

– Mimo to dopuscilbys do publikacji – zauwaza ta chlodno Sybil.

John Walters przestal sie usmiechac. Jego nalana twarz zesztywniala.

– Nie jestem redaktorem gazety – rzucil. – Rozmawiamy o interesach.

– Jak bys nazwal interes ze sfalszowaniem fotografii wlasnego siostrzenca i szantazowaniem meza rodzonej siostry? – zapytala Sybil Morgan, patrzac Waltersowi prosto w oczy.

Walters wytrzymal to spojrzenie. Nawet sie nie zmieszal.

– Jestem tylko posrednikiem, ktory chcial wam oszczedzic powaznych klopotow – powiedzial sucho. – Interes to interes. Sadzilem, ze zapraszacie mnie tutaj, zebysmy doszli do porozumienia.

– Wkrotce dojdziemy – zapewnil Martin Morgan. – Gwarantujesz, ze zdjecie Victora w stroju Ognistych Demonow nie ukaze sie w jutrzejszej gazecie?

– Masz moje slowo.

– Dlaczego uzyliscie Victora do tej gry?

– Kochamy nasze dzieci – odparl John Walters, usmiechajac sie, znowu rozluzniony. – Dla nich zrobimy wszystko. Jak widac, mialem racje, rozumujac w ten sposob, drogi senatorze Morgan.

Sybil Morgan powoli siegnela po szklanke z sokiem pomaranczowym. Wypila lyk.

– Nie wierze, ze jestes posrednikiem – powiedziala. – To ty kazales wmontowac twarz Victora w zdjecie z ekscesow. Ty je przeslales do redakcji “Los Angeles Sun” i dlatego mozesz wstrzymac druk. Ty szantazujesz Martina, by wymusic na nim poparcie dla projektu budowy w Blekitnej Dolinie.

– Nikt mi tego nie udowodni – usmiechnal sie krzywo John Walters.

– Ja udowodnie.

Walters odwrocil sie i zobaczyl w progu biblioteki mlodzienca z ciemna czupryna, o sympatycznej pucolowatej twarzy i brazowych powaznych oczach.

– Kto to jest? – zwrocil sie do siostry.

– Jupiter Jones – przedstawil sie mlodzieniec. – A to sa moi dwaj partnerzy, Bob Andrews i Pete Crenshaw.

Wszyscy trzej weszli do biblioteki. Nie sami: towarzyszyl im prokurator okregowy Bili Norton. Drzwiami z drugiej strony nadeszli rownoczesnie Angela i Victor.

– Co to za przedstawienie? – rzucil ostro John Walters.

Panstwo Morgan nie wygladali na zaskoczonych. Victor i Angela usiedli przy nich na kanapie. Trzej Detektywi i Norton staneli pod regalami naprzeciw Waltersa.

– Spektakl z niespodziankami, panie Walters – odpowiedzial Jupe. – Pierwsza niespodzianka dla pana to nasza tutaj obecnosc. Czy nie powinnismy teraz siedziec pod kluczem w opuszczonej kopalni Black Hill? Panscy ochroniarze oraz Peter York nie spisali sie najlepiej.

– Co za brednie wygaduje ten smarkacz? – obruszyl sie Walters, probujac wstac z fotela.

– Prosze pozostac na miejscu, panie Walters – osadzil go zdecydowanie prokurator Norton. – Dopiero zaczynamy przedstawienie.

– Bedzie mialo kilka aktow – podchwycil Jupiter. – Na razie pominmy prolog i zacznijmy od aktu pierwszego. Akcja toczy sie w malej restauracyjce “Casa Italiana”. – Wyjal z kieszeni miniaturowy dyktafon i puscil w ruch tasme.

“Panski szwagier ma powazny klopot…” – rozlegl sie glos Petera Yorka.

“…Zanim zostaniesz u mnie dyrektorem, musisz mi przyniesc te fotki. – Glosu Waltersa nie mozna bylo pomylic z zadnym innym. – Jesli wyjdzie na jaw, ze moj siostrzeniec uczestniczyl w ekscesach Ognistych Demonow, Martin przegra wybory. Masz dwa dni… Morgan musi uwierzyc, ze przegra wybory. Jesli tego nie zalatwisz, jest po tobie”.

John Walters siedzial nieruchomo i patrzyl przed siebie ze wzgardliwym usmieszkiem, jakby to nie jego dotyczylo.

– Akt drugi to wizyta Yorka w “Hadesie” i kupno fotograf! i ze scena z Nocy Ognistych Demonow – ciagnal Jupiter. – Dokumentacja z transakcji do wgladu, panie Walters. Ciag dalszy to realizacja panskiego zlecenia. Pub na przedmiesciach. Peter York i niejaki Tom Spine, fotograf.

Znowu dyktafon.

Spine: “Nie dokonczylismy interesu”.

York: “Dostales wszystko”.

Spine: “Nie wiedzialem, ze wmontowanie buzki to taka bomba. Za podlozenie bomby ulubiencowi Kalifornii trzeba dac wiecej… Spokojnie, panie York…”

Jupe zatrzymal tasme.

– Przejdzmy teraz do nastepnego aktu przedstawienia. Za moja namowa pan Morgan wyznaje Yorkowi, ze waha sie, czy nie przyjac propozycji Waltersa, aby poparl projekt budowy w Blekitnej Dolinie. To test. Wkrotce potem telefonuje do niego szwagier.

Start dyktafonu.

Walters: “Z pewnoscia wahales sie, ale zwyciezyl rozsadek. Tylko ta duma, co? Honor ci nie pozwalal do mnie zadzwonic. No wiec ja dzwonie. Aby uslyszec, ze przemyslales propozycje i przyjmujesz warunek”.

Morgan: “A jesli sie mylisz?”

Walters: “Mam podstawe sadzic, ze nie jestem w bledzie”.

Morgan: “Ta podstawa to moj sekretarz, Peter York?”

Dramatyczna pauza i glos Waltersa: “Ich cierpliwosc sie wyczerpuje. Pojutrze cala Kalifornia zobaczy na pierwszej stronie “Los Angeles Sun” zbira kopiacego kobiete. Ten zbir to Victor. W uniformie Ognistych Demonow. I to bedzie twoj zalosny koniec”.

John Walters przestal sie usmiechac. Patrzyl teraz na Morgana, nie tajac nienawisci.

– To ty jestes prowokatorem! Podpusciles mnie i nagrales! W porzadku. – Uspokoil sie nagle, zwrocil twarz w kierunku Nortona. – Przyjmijmy, ze tak bylo, panie prokuratorze. Czy zwrocil pan uwage na moje slowa “Ich cierpliwosc sie wyczerpuje”? Ich – czyli poteznego lobby stojacego za projektem budowy w Blekitnej Dolinie. Chcialem uchronic rodzine przed ich gniewem. Czy nie mialem moralnego prawa?

Bili Norton nie zareagowal. Stal z kamienna twarza, oparty o regal biblioteczny.

– Jakie to lobby, panie Walters? – zapytal grzecznie Jupe.

– Wielki kapital – odparl John Walters, kierujac odpowiedz do prokuratora. – W ten projekt wlozono miliony dolarow. Mialem podstawy, aby obawiac sie o los swoich bliskich.

– Dlatego ostrzegales mnie, ze z Victorem stanie sie nieszczescie, jesli moj maz nie poprze projektu? – rozlegl sie cichy glos Sybil Morgan.

– Moglem sie bac…

Walters nie dokonczyl. Patrzyl na plik papierow, trzymanych w reku przez Jupe'a.

– Kolejny akt przedstawienia to dane bankowe o inwestorach Blekitnej Doliny – zaczal Jupe. – Niestety, nie ma tu nic o zadnym lobby. Glownym udzialowcem projektu jest koncern “Stock Industries”. Ma pan w tym przedsiewzieciu siedemdziesiat piec procent udzialow, panie Walters. To panski koncern wykupuje grunty w Blekitnej Dolinie i rzeczywiscie wlozyl pan w to miliony dolarow. Mozna sprawdzic w First National Banking System. – Zrobil krotka pauze. – Czy mam opowiedziec, jak wyludza sie ziemie od farmerow? Oto historia niejakiego Iry Cornfielda, konczaca sie samobojstwem farmera w przeddzien zlicytowania jego farmy. Farme wykupil “Stock Industries” z pomoca podstawionych posrednikow, a historia zaczyna sie od tajemniczego wykasowania zgody banku na przedluzenie terminow splat dlugu…