Diabelska wygrana - Kat Martin. Страница 27
Oblizala wargi, ktore zaplonely jak rubiny w swietle lampy.
– Czuje. – Zadrzala. Nie wiedziala, ze strachu czy z podniecenia.
Odwrocil sie, by zdjac koszule i buty, lecz nadal pozostal w spodniach. Po chwili delikatnie zsunal szlafrok z jej ramion.
– Obawiasz sie tego, co sie teraz stanie?
W swietle lampy jej oczy blyszczaly niewiarygod¬nie- zielonym blaskiem, jednak czaila sie w nich niepewnosc.
– Troche
– Niepotrzebnie. Nie zrobie ci krzywdy. – Z wyjatkiem tego jednego momentu, gdy nadejdzie roz¬dzierajacy bol. Lecz na to nie mogl nic poradzic, a ona martwila sie na zapas.
Ujal dlonmi jej twarz i wpil sie w jej usta. Byly slodkie niczym jagody, miekkie jak puch, cieple jak kominek w zimowy wieczor. Slodki Jezu, jakze jej pragnal! Ledwie byl w stanie zapanowac nad swoja zad~a. Splaszczal jej piersi, gdy ze wszystkich sil przyciskal ja do siebie, ugniatal je, piescil sutki. Nabrzmialy jak kwiatowe paki, a on pochylil sie i objal wargami jeden z nich.
Wpijala palce w jego ramiona, podswiadomie sciskajac wyczuwane pod palcami muskuly, on zas doznal gwaltownej erekcji.
– Spokojnie, kochanie. Mamy na to cala noc.
Z jej gardla wydobyl sie cichy jek. Teraz trzyma¬la go jeszcze mocniej. Domyslal sie, co czula; na Boga, sam byl bliski wybuchu. Znowu wycisnal na ustach Aleksy dziki pocalunek, przesunal dlon¬mi po jej biodrach, wreszcie rozsunawszy jej nogi, wsunal palec do srodka. Byla goraca, mokra, cia¬sna, jej mala sliska szparka dzialala na niego z ta¬ka moca przyciagania, jakiej w zyciu nie zaznal.
Zaczal ja tam piescic, az poczula miekkosc w kolanach. Przeniosl ja do lozka i polozyl na na¬rzucie, po czym sciagnal spodnie i nagi polozyl sie obok niej.
– Damien? – Byla tak oszolomiona fala pozada¬nia, ze z trudem' mogla mowic. Przenikajaca ja go¬raczka namietnosci wprawiala ja w drzenie, wywolala rumieniec i sprawila, ze na skorze pojawily sie kropelki potu, a sutki nabrzmialy i stwardnialy. Wiedziala, ze to pozadanie, i czula, ze nie ma na swiecie zadnego innego mezczyzny, ktory umialby doprowadzic ja do takiego stanu.
Napawala sie jego uroda, widokiem lsniacych wlosow i sniadej skory. Byl jej mezem, a jednak odczuwala lekki strach.
– Damien… – powtorzyla.
– Tak, kochanie? – jego slowa zabrzmialy szorstko, gardlowo, jakby gdzies z oddali.
– Boje sie. Sama nie rozumiEIm, co sie ze mna dzieje. – Poczula na piersi jego dlon, ktora rysowal male okregi dokola sutkow.
Spostrzegla na jego ustach lekki usmiech.
– Zawsze jest ten pierwszy raz. Nawet nie wiesz, jak ogromna przyjemnosc sprawia mi swiadomosc, ze jestem jedynym mezczyzna, ktory cie dotyka. – Pocalowal ja w szyje, a po chwili w usta tak gora¬co, ze przez chwile nie mogla oddychac. Delikat¬nie wsunal jezyk miedzy wargi Aleksy, miala wra¬zenie, ze jej skora plonie pod kazdym jego dotknieciem.
Czula sie ogarnieta ogniem, ktory w niej rozpa¬lil, i zupelnie bezbronna w jego objeciach. Utraci¬la samokontrole, jakby podbiegla ku glebokiej przepasci, a teraz balansowala na jej krawedzi. Ze¬sztywniala i podswiadomie cofnela sie, desperacko probujac wrocic do bezpiecznego swiata, jaki ja. otaczal.
– Nie boj sie, kochanie – powiedzial uspokajaja¬co. – Wiem, ze to dla ciebie nowe, ale obiecuje, ze bede delikatny. Zaufaj mi, wszystko bedzie dobrze. – Nie wiem… co mam robic. – W tym momen¬cie zrozumiala, ze to nie jego sie obawia, lecz samej siebie. Dobry Boze, nigdy nie sadzila, ze to be¬dzie tak wygladalo, ze beda nia targaly az tak silne emocje.
Drzala, gdy polozyl ja na plecach i nachylil nad jej cialem. Czula na udzie jego twarda meskosc, wielka, pulsujaca i goraca.
– Rozchyl dla mnie nogi – powiedzial cicho.
– Nic wiecej nie musisz robic.
Posluchala go, zbyt przejeta, by sie wstydzic.
Oczekiwala, ze Damien lada chwila wedrze sie w nia, czekala na to, chociaz lekala sie bolu. Lecz poczula tylko jego palce, ktorymi delikatnie ja gla¬skal, az doznala coraz silniejszego ucisku, napie¬cia, od ktorego zaczela sie skrecac i jeczec, myslac juz tylko o cudownej rozkoszy, ktora jej dawal.
– Damien?
Uciszyl ja pocalunkiem – palacym, plomiennym, przeslaniajacym wszelkie inne mysli, az wreszcie poczula, jak powoli zaczal w nia wchodzic, rozcia¬gac jej elastyczne cialo, wypelniac ja swa coraz wieksza, twarda meskoscia. Gdy dotarl do ostat¬niej przeszkody, zawahal sie na chwile, po czym wcisnal jezyk gleboko w usta Aleksy i wypchnal mocno biodra do przodu.
Podskoczyla z bolu w momencie, gdy sie przebil, wygiela cialo, jeszcze mocniej obejmujac jego dlu¬ga, gruba meskosc, przytrzymujac go w srodku, az zaczal drzec z wysilku, by odzyskac samokontrole.
– Spokojnie, kochana; najgorsze juz minelo. – Czolo mial pokryte kropelkami potu. – Wszystko dobrze?
Kiwnela glowa, choc tak naprawde wcale nie by¬la tego pewna.
– Za chwile poznasz rozkosz. Juz bez bolu.
I tak sie stalo. Fale goraca, ktore oblewaly jej skore, teraz wniknely do srodka, tworzac glebokie jeziora rozgrzanej lawy. Trzymala go kurczowo za ramiona, gdy fallus wchodzil w nia rytmicznie, zas jego silne miesnie coraz bardziej sie napinaly. Posladki Damiena poruszaly sie, wypelniajac ja coraz glebiej, az rozgrzana do bialosci namietnosc zupelnie przeslonila jej oczy. I wtedy jeziora ognia wybuchly, zalewajac ja fala blogosci. Ogarnela ja slodycz, gwaltowna, niemal bolesna, rozedrga¬na rozkosz, ktora wezbrala sie niczym tsunami i uniosla ja ku bezmiarowi naj czystszej radosci.
Zawolala jego imie, a on wyrzucil z siebie:
"Aleksa!", sztywniejac nagle, gdy zalal ja cieplym strumieniem nasienia. Pomyslala jak przez mgle, ze moze byc z tego dziecko, a wtedy cos dziwnego stalo sie z jej sercem. Zaczela gdzies spadac spira¬la, szybujac w cudownym kokonie szczescia. Wtu¬lila sie w Damiena, a on objal ja silnymi ramiona¬mi. Zamknela oczy i na chwile zapadla w lekki sen.
Damien patrzyl na spiaca Alekse, czujac w ledz¬wiach narastajace pozadanie. Dopiero co ja po¬siadl, ale czul, ze to za malo. Chcial ja wziac jesz¬cze raz, wypelnic ja swoim cialem, oznaczyc ja ja¬ko swoja w jedyny znany sobie sposob. Lecz tylko odsunal z jej policzkow wilgotne, zmierzwione wlosy i pocalowal w czolo.
Poruszyla sie, zatrzepotala rzesami i otworzyla oczy. Byly bardziej zielone niz obsypana kwieciem laka wczesna wiosna, rzesy zas geste i ciemne. Za¬rumienila sie slicznie na jego widok, a on z usmie¬chem pomyslal, ze jest pierwszym mezczyzna, kto¬ry zblizyl sie do niej w tak intymny sposob.
– Czy juz rano?- spytala, przeciagajac sie lekko, Q.iezupelnie swiadoma, ze dzieli ich tylko rozgrza¬na, gladka skora.
– Nie. Spalas tylko chwile. – Usmiechnal sie. – Ale to dobrze, ze czujesz sie tak wypoczeta. – Nachylil sie i pocalowal ja w miekki, rozowy sutek. Ten naprezyl sie i stwardnial niemal natych¬miast. Aleksa zrobila wielkie oczy.
– Co sie stalo? Przeciez, o ile sobie przypominam, to byl twoj wlasny pomysl.
– No tak, ale…
Delikatnie ugryzl go i lekko pociagnal.
– Ale co?
– Ale nie myslalam, ze mozemy to zrobic jeszcze raz tak szybko.
Westchnal.
– Nie mozemy. Pewnie jestes obolala, a ja nie chce zadawac ci wiecej bolu.
Przygryzla wydatna dolna warge. Przesunela sie nieco na lozku, az poczula swoja miekka, biala skora jego meskosc.
– Do licha – zaklal.
– Co sie stalo? – Uniosla brwi.
Ujal jej dlon i polozyl ja tak, by objela jego pul¬sujacy czlonek.
– To sie stalo. – Jesli oqlekiwal, ze go pusci, to sie bardzo zdziwil, gdyz poczul, jak gladzi go smu¬klymi palcami, jak bada wzrokiem jego dlugosc i grubosc. – Spokojnie, kochana. Moja silna wola ma jednak swoje granice, a ty wystawiasz ja na probe. – Musial zmobilizowac ostatnie rezerwy, gdy spogladal na lezaca obok niego naga Alekse.
– Damien?
– Tak, kochana?
– Chyba nie jestem obolala.
Wstrzymal oddech, po czym wolno wypuscil powietrze.
– Jesli zaczniemy, nie bede w stanie przestac. Usmiechnela sie.
– Ja tez nie.
Zachichotal cicho.
– N a Boga, jestes prawdziwa rozkosza.
Podparl sie na lokciu i pocalowal ja, dlugo, gle¬boko, namietnie. Przesunal usta na piersi i ssal sut¬ki, doprowadzajac Alekse do drzenia, lecz zamiast w nia wejsc – tak jak zamierzal – wsunal dlon mie¬dzy wilgotne platki jej gniazdl$:a. Zapragnal zoba¬czyc, jak dochodzi do szczytowania, wsunal wiec palec do srodka, a ona wydala z siebie ciche, pelne blogosci miaukniecie. Wlozyl drugi palec. Piescil sliskie faldki, odnalazl nabrzmialy koralik rozko¬szy i dotykal go raz za razem.
Wila sie na poscieli, wymawiajac jego imie, bla¬gajac o wiecej. Nie ustawal, az zesztywniala, do¬tarla do kolejnej kulminacji, odrzucajac glowe do tylu, zamknawszy oczy w reakcji na kolejne fa¬le miotajacej nia rozkoszy. Ten niesamowity wi¬dok niemalze doprowadzil Damiena do eksplozji. Opanowal sie, lecz tylko na chwile, by zaraz za¬glebic sie w jej cialo. Wszedl w nia mocno, dale¬ko, czujac, jak jej zanikajace spazmy splataja sie jego pierwszymi.
Slodki Boze, to byl prawdziwy raj! Posiadl ja gwaltownie, calkowicie, po raz kolejny doprowa¬dzajac na wyzyny blogosci. Potem przytulil mocno do siebie. Troche odpoczeli we snie, a z pierwszym brzaskiem znowu sie polaczyli.
Lezac obok spiacego meza, Aleksa miala wraze¬nie, ze jeszcze nigdy nie czula sie tak spelniona. Nareszcie byla kobieta. Kobieta Damiena. Hrabina Falon, zona Damiena. Ta swiadomosc napelniala jej serce nieskonczonym szczesciem.
W ciagu dnia byl zajety, pracujac z dzierzawcami lub przesiadujac w gabinecie z nosem w ksiegach, lecz zawsze znajdowal dla niej czas. Pokazywal jej zamek, a ogladanie go w towarzystwie meza bylo odkrywaniem wspanialego domu zupelnie od nowa.