Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred. Страница 56
*
Nowicki nie mogl zasnac na niewygodnym lozku w pokoju, ktory dzielil z Wilmowskim. Gdzies kolo polnocy uslyszal stlumiony glos przyjaciela:
– Tadku, spisz?
– Nie – odparl.
– Sally przezywa te tragedie o wiele mocniej niz my.
– Owszem. Zamknela sie w sobie. Jest smutna. Nie wzruszaja jej nawet ukochane pylony, reliefy i hypostyle… Milczy!
– Sprobuj ja troche rozruszac…
– Ba, ale jak? – nie po raz pierwszy zatroskal sie Nowicki.
– Zajmij sie tym, Tadku, pomysl. Porozmawiaj ze Smuga i Abeerem. Zabierz ja gdzies razem z Patrykiem. Cos pokaz… Ty najlepiej to zrobisz.
– Ja? Przeciez ja czuje sie tak jak i ona – odrzekl zdlawionym glosem. – Moze lepiej Smuga?
– Smuga i Abeer niech organizuja dalsza wyprawe. Oni najlepiej sie tutaj orientuja.
– Niech mnie wieloryb polknie, Andrzeju, jesli zdolam dobrze wypelnic to zadanie.
– Podolasz, bo musisz… Sally marnieje w oczach. Nie mozna na to pozwolic. Wystarczy, ze stracilem…, ze stracilismy jedno dziecko – Wilmowskiemu glos sie zalamal.
Kiedy swit zabarwil szare skaly Elefantyny, a przeciwlegla, wysoka skarpe objely promienie sloneczne, nadajac zieleni i willom odcien piasku, Nowickiego wyratowal z trudnej sytuacji Patryk.
– Ciociu! – powiedzial do Sally, z wyczekiwaniem patrzac jej w oczy. – Chodzmy na spacer.
– Dokad, synku? – spytala lagodnie, ale bez cienia zainteresowania.
– Pochodzic troszke…
– Idz moze z kims innym.
– To… Ja… Ja chce z toba. Chodzmy – nalegal zdecydowanie. Pomogl mu Wilmowski.
– Idzcie i wezcie Nowickiego. Jemu tez sie to przyda. A my pojdziemy do mamura [144] .
– Zalatwcie tylko wszystko jak najszybciej – juz bez protestow zgodzila sie Sally.
Zaszli najpierw na suk. W centralnej czesci przykryty wysokim dachem, nie roznil sie wiele od kairskiego czy jakiegokolwiek innego bazaru na Wschodzie. Patryka najbardziej zainteresowaly towary z Nubii, ktorych byla tu cala masa. Pochlonely go tarcze z rafii i slomy; chetnie wyprobowal gliniane bebenki i nie oparl sie pokusie kupna jednego z nich. Nowicki kupil Sally naszyjnik z lotosu i drugi, silnie pachnacy, z sandalowego drzewa. Krzyki, gesty, rytmiczne piosenki mialy zachecic kupujacych. Patryk glosno przelknal sline na widok chalwy, a Nowicki poprosil o duzy kawal, bo nagle sobie przypomnial, ze w dziecinstwie przepadal za tym smakolykiem. Sally nabyla troche ziemnych orzeszkow, daktyli i pomaranczy. Pozniej na dluzej przyciagnal jej uwage bardzo charakterystyczny kram z glinianymi garnkami, przywiezionymi tu z Asjut, znanego z solidnych garncarzy.
Nowicki, ktory przed wyjsciem z hotelu dlugo rozmawial z Abeerem, z zaangazowaniem i bardzo pewnie pelnil funkcje przewodnika.
– Podjedziemy do kamieniolomow. Zobaczymy ow slawny, nazywany nie dokonczonym, obelisk.
Dorozka wiozla ich droga wsrod czerwonych granitow. Staneli na miejscu, zadzierajac glowy do gory, by ujrzec czubek ogromnego slupa z granitu.
– Czemu jest nie dokonczony? – Patryk stropil swoim pytaniem Nowickiego, ktory tego akurat nie wiedzial. Pytanie zawislo w powietrzu.
– Bo po prostu zaczal pekac – krotko odpowiedziala, po chwili ciszy, Sally. – Przestali wiec nad nim pracowac.
Marynarz odetchnal. “Wreszcie przemowila” – pomyslal i jakby nigdy nic zapytal:
– Ile toto moze miec wysokosci?
– Ponad czterdziesci metrow – Sally wciaz odpowiadala krotko i niezbyt chetnie.
– No i po co toto budowano? – Nowicki nie ustepowal, zartobliwie nasladujac Patryka.
– Mialo to zwiazek z kultem slonca. Ale obeliskow uzywano takze jako wskazowek zegara slonecznego. Wykuwano te ogromne slupy w Asuanie i dostarczano do swiatyn calego kraju.
– Co tez ty wygadujesz, sikorko? Przeciez takie cacko wazy ze czterysta ton!
– Moze i wiecej – obojetnie odparla Sally.
– Ciociu, a ja to widzialem taki duzy slup w Londynie!
– Pewnie, ze widziales. Juz w starozytnosci modne stalo sie wywozenie tych ogromnych obeliskow. Czynili to Asyryjczycy, Rzymianie, no a calkiem niedawno Francuzi, Anglicy i Amerykanie. Wlasnie w Londynie zainstalowano te, jak ja nazywano, igle Kleopatry w 1880 roku [145] .
– Wujku! – z zapalem rzekl Patryk. – Jak dorosne, to przywioze ci taki prezent do Warszawy.
– Nie trzeba, moj maly – odpowiedzial Nowicki. – Warszawa ma swoja Kolumne Zygmunta.
Na wspomnienie Warszawy Sally posmutniala jeszcze bardziej. I nic odezwala sie wiecej.
Podczas popoludniowego posilku Smuga zrelacjonowal wizyty u mamura.
– Byl dla nas bardzo mily. Wystawil stosowny dokument, nazywany tutaj firmanem, zobowiazujacy wladze do udzielenia nam wszelkiej mozliwej pomocy. Potem odeslal nas do agi, dowodcy miejscowego wojska egipskiego. Ten chcial przydzielic nam oddzial zolnierzy, ale podziekowalismy.
Po poludniu wszyscy wyszli na promenade wiodaca wzdluz Nilu. Blekitne, czyste wody rzeki, spokojnie tu plynacej, odbijaly sloneczny blask. Przy brzegach rosla jasnozielona trawa coraz czesciej przeplatana latami piasku pagorkowato odchodzacego w pustynie. Sally szla obok Wilmowskiego zatopiona w myslach. Patryk dokazywal z tylu z Nowickim. Abeer i Smuga rozmawiali o czekajacej ich wyprawie, ktora zapowiadala sie na bardzo niebezpieczna. Zastanawiali sie, czy zabierac ze soba Sally i Patryka. Sally oczywiscie zdecyduje sama, ale czy mieli prawo narazac chlopca bez zgody jego rodzicow?
– Co z nim jednak zrobic? – martwil sie Smuga.
– Na Allacha! Chyba wiem – odparl Abeer. – Mamy tu przeciez przyjaciol.
– Masz na mysli…
– Tak, mam na mysli synow Jusufa Medhada el-Hadz – przerwal mu Abeer.
– Nie jestem pewien…
– Byles ich bohaterem. Uczyles ich strzelac! Nosza cie w sercu gleboko. Na pewno niczego nie zapomnieli.
– No, coz! Moze to i dobry pomysl.
– Na brode Proroka! Uradujesz ich serca swym widokiem. A kiedy jeszcze dowiedza sie, ze na stare rany polozono balsam przebaczenia, przyjma cie goraco.
Smuga dal sie przekonac. Postanowili odwiedzic synow Jusufa, mieszkajacych w Asuanie, nie tylko ze wzgledu na Patryka. Obaj oni byli przeciez kupcami handlujacymi z Sudanem i prowadzili swe karawany w glab ladu. Moze udaloby sie nawet wyruszyc wspolnie? Tak czy inaczej mogli stanowic zrodlo cennych informacji.
Najpierw jednak, nastepnego ranka, Smuga i Abeer pojechali dorozkami do Szellal, gdzie konczyla sie linia kolejowa i miescil port rzeczny. Musieli dowiedziec sie o miejsca na statku do Wadi Halfa i kupic nan bilety albo wynajac jakas barke. Z ochota pojechalby z nimi Nowicki, ale zrezygnowal, widzac znaczacy gest Wilmowskiego. We czworke zatem, razem z Sally, ktora znow dala sie namowic Patrykowi, udali sie na przystan lodzi w Asuanie, skad feluka z przewoznikiem poplyneli do tamy przez pierwsza katarakte na Nilu [146] .
– Nie mozna tamtedy – przewoznik wskazal reka na wschodni brzeg. – Woda mocna, wielka, bystra. Nie mozna.
Przemykajac zatem miedzy wysepkami i skalami, z przyjemnoscia chloneli urok wycieczki. Dzien byl nieznosnie upalny, ale orzezwial ich wiatr i chlod od wody. Nawet Sally nieco sie rozchmurzyla, wystawiajac twarz na wiatr i ocierajac ja z wody. Wkrotce dotarli do czerwonoburej, legendarnej zapory asuanskiej [147] . Wedrowali jej grzbietem na zachod, majac po jednej stronie wode cisnaca sie kilkoma otwartymi sluzami i spadajaca z hukiem w kilkudziesieciometrowa przepasc, a po drugiej otwarta przestrzen jeziora, uderzajacego spienionymi falami w podstawe tamy.
– Podziwiam geniusz Anglikow – powiedzial Wilmowski.
– Z pewnoscia dobrze zarobili na tej budowie – odrzekl Nowicki.
– Niewatpliwie, ale zyskal jednak przede wszystkim Egipt.
Tuz przed poludniem dotarli do przystani lodek po wschodniej stronie, w poblizu wioski Szellal, skad razem ze Smuga i Abeerem mieli poplynac na wyspe Fila. Przyjaciele juz na nich czekali.
– Mam dobre wiesci – od razu powiedzial Smuga. – Pojutrze plyniemy do Wadi Halfa. – Tak bedzie chyba najszybciej.
Wsiedli do lodki z trzema wioslarzami.
– Sam chetnie zobacze, co zostalo ze wspanialego zespolu swiatyn poswieconych Izydzie, wybudowanych w okresie ptolomej skini na wyspie File. Wszystko ma bowiem swoja cene – smutno powiedzial Abeer. – Budowa zapory spowodowala zalanie tej slicznej wysepki. W lecie wylania sie ona z jeziora w calosci. O tej porze roku widac jedynie kolumny.
– File! – westchnela Sally. – Miejsce pielgrzymek starozytnych Egipcjan, Grekow i Rzymian… Ostatni rzymski szaniec i schronisko dla Koptow uciekajacych przed przesladowaniem… File! File, zalana woda – dodala z zalem.
– Ciekaw jestem czy wiecie, ze przez miejsce gdzie stoi swiatynia Izydy, biegnie zwrotnik Raka – Wilmowski na swoj spokojny sposob staral sie odsuwac smutne mysli. Na ogol zreszta z nie najlepszym skutkiem.
W drodze powrotnej zatrzymali sie, by w poblizu katarakty obserwowac zawody plywackie, jakie urzadzili sobie mieszkancy pobliskich wiosek. Oto jakis maly Berber chwycil gruby konar palmy, dosiadl go i runal w koryto porohu. Prad porwal go nieslychanie gwaltownie, rzucil w gore, w dol, lecz on przytomnie i zrecznie utrzymywal sie na powierzchni. Znikl w toni, lecz za chwile pojawil sie po drugiej stronie. Wkrotce wrocil i poprosil o bakszysz. Wnet pojawil sie drugi, tym razem z wiazka trzciny w rece. Byl to Beduin z niedalekiego obozu Biszarow, plemienia koczujacego w poblizu Asuanu, zyjacego z -zebraniny i drobnego handlu.
Przygladajacy sie temu Nowicki wreszcie wpadl na pomysl – wydawalo mu sie, ze swietny. Oto okazja, by rozproszyc chociaz troche smutek Sally. Tak, wiedzial co zrobic.
– Moment! – zawolal i skinal na Berbera, ktory nie zdazyl jeszcze odejsc. Poprosil Abeera o tlumaczenie.
– Sprobujmy zrobic miedzynarodowe zawody. Kto jeszcze? – zawolal. Gromada chlopcow, mniej wiecej w wieku Patryka, otoczyla go natychmiast. Nowicki przyjrzal sie im krytycznie i wybral jeszcze dwoch. Czarnego jak smola Nubijczyka i niewielkiego chlopca o hinduskich rysach twarzy. Potem podszedl do pozostalych, obejrzal ich plywajace dziwactwa i wybral rodzaj plytkiej, malenkiej, jednoosobowej lodki. Od innego pozyczyl wioselka z lopatkami po obu stronach.
[144] Mamur – tu: gubernator departamentu od Esne do Asuanu.
[145] W Paryzu na Placu Zgody w 1836 r., a w Nowym Jorku w 1881 r.
[146] Katarakty na Nilu – progi rzeczne, w ktorych usytuowane sa skalne przeszkody. Rzeka dzieli sie tam na wiele potokow i wodospadow wcisnietych miedzy ogromne bloki skalne. Prad jest bardzo silny, co w zasadzie uniemozliwia zegluge. Opisano 6 katarakt na Nilu w Egipcie wlasciwym – kolo Asuanu; w Sudanie – obok Wadi Halfa; Nubii – ponizej Dongola; Sudanie – ponizej Meroe; Sudanie – ponizej Barber; Sudanie – ponizej Chartumu.
[147] W odleglosci 7 km na poludnie od Asuanu, na poczatku pierwszej katarakty, znajduje sie, zbudowana w latach 1898-1902, tama o dlugosci 2000 m i wysokosci 40 m. Jej projektantem byl angielski inzynier William Willcox. Spietrza ona wody Nilu do wysokosci 27 m, a utworzony w ten sposob zbiornik gromadzi okolo 5 miliardow mwody. Dzieki temu mozna nawodnic 200000 ha nieuzytkow. Tama zostala poswiecona 10 lutego 1902 r. W 1908 r. i 1912 r. podwyzszano ja, co powodowalo powodzie w Nubii. W latach 1960-1972 wybudowano w Asuanie inna tame, zwana wielka, ktora gromadzila 160 miliardow m wody i utworzyla sztuczne morze o dlugosci 500 km, a szerokosci od 10 do 17 km. Spowodowala ona zalanie wielu starozytnych zabytkow.