Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred. Страница 57

– Co chcesz zrobic? – zaniepokoil sie Wilmowski.

– Sam chciales, abym postaral sie pomoc Sally – szepnal do niego po polsku marynarz i dodal glosno po angielsku:

– Kiedys plywalismy po Wisle prawie na deskach albo w korytach. Mialem w tym niezla wprawe… Nie martwcie sie o mnie!

I rozebral sie do pasa.

– Powiedz tym kajtkom, ze pierwszy, ktory tu wroci, otrzyma podwojny bakszysz – poprosil Abeera. – I ze ruszymy, jak dasz znac!

– Zwariowal, na mily Bog, zwariowal – szepnal Wilmowski do Smugi. Patryk i Abeer, obaj jednakowo zdumieni, wyraznie dawali sie poniesc emocjom. Sally jakby sie nieco ozywila. Wilmowski sceptycznie pokrecil glowa, a Smuga przygladal sie wszystkiemu z zapowiedzia usmiechu w kacikach ust.

Trojka miejscowych plywakow wygladala przy Goliacie z Warszawy jak krasnoludki.

– Gotowi? – spytal Abeer. Wszyscy powaznie skineli glowami.

– Ruszajcie! – wydal komende.

Juz na starcie marynarz wyprzedzil wszystkich. Inni dosiedli swych wodnych rumakow, starajac sie na nich utrzymac balansowaniem ciala. Poniewaz nurt byl najpierw powolny, sporo tracili. Nowicki wybral inna technike. Najpierw plynal, trzymajac przed soba lodke i wioselka. Dopiero, gdy prad stal sie silniejszy, wsiadl w swoje cacko i utrzymujac rownowage za pomoca wiosel, pierwszy dotarl na druga strone. Zwyciezyl o dobre pare sekund przed mlodym Nubijczykiem, za ktorym finiszowali pozostali.

– Niech cie kule bija, niedzwiedziu – gratulowal Wilmowski. – Bylem przekonany, ze przegrasz.

– Mowilem, ze mam wprawe – odparl Nowicki. – Przez cale lata cwiczylem rozne marynarskie sztuczki.

– Ale nie na rzece? – wtracil Abeer.

– Ech… Co sie bede chwalil… Takze na ostrej rzece kiedys igralo sie ze smiercia. Tutaj to zabawka… – powiedzial z nagla powaga.

I tak prysl pogodniejszy nastroj.