Impresjonista - Kunzru Hari. Страница 7

Ci, z ktorymi pandit Razdan dzieli sie swoimi opiniami, na ogol sluchaja go uprzejmie i uwaznie. A jesli w sadzie widac czasem, jak w trakcie ktorejs ze slynnych rozwleklych mow koncowych Razdana jego adwersarzom i niektorym ze sluchaczy glowa raz po raz opada na piersi, a oczy sie zamykaja, zazwyczaj przypisuje sie to panujacej spiekocie, ciezkostrawnej diecie czy innej rzeczy nie majacej najmniejszego zwiazku z trwajaca przemowa.

Wnikliwy obserwator, ktory przez lata sledzil publikacje pandita Razdana, dostrzeze w nich wspolny watek. Jeszcze latwiej dostrzec go tym, ktorzy piora jego ubrania, zamiataja podlogi czy przygotowuja dla niego pozywne posilki, pamietajac o unikaniu nadmiaru przypraw. Pandit Razdan panicznie boi sie wszelkich zanieczyszczen. To jego wrog numer jeden, przeciwnik, z ktorym toczy codzienna walke w roznych dziedzinach zycia. Utrzymaniu szczelnej granicy miedzy wlasna osoba a brudem swiata zewnetrznego poswieca wiekszosc swego czasu, energii i serca.

W 1918 roku czterdziestoletni pandit Razdan zaczyna dzien wedlug wzorca przestrzeganego od prawie dziesieciu lat. Zanim ostroznie podniesie sie z lozka, obrzuca pokoj bacznym spojrzeniem w poszukiwaniu przeszkod czy niebezpieczenstw, ktore mogly pojawic sie w nocy. Upewniwszy sie, ze teren jest czysty, wstaje, odmawia krotka modlitwe i kieruje sie do ubikacji. Tam spedza w kucki przynajmniej dziesiec minut, wydalajac zawartosc okreznicy i badajac rezultaty. Jesli wyniki obserwacji nie budza niepokoju, Razdan przechodzi do lazienki.

Tam najpierw upewnia sie, czy podloga jest czysta, a szczegolnie odplyw w odleglym kacie. Sprawdza, czy obok naczyn na wode albo mebli nie czai sie robactwo lub inne stworzenia, po czym staje na niskim drewnianym podescie obok balii i polewa sobie glowe siedmioma lotami wody, a nastepnymi siedmioma cale cialo. Potem kuca i zawartosc jednej loty ostroznie wylewa na genitalia, pomagajac sobie palcami przy faldach skory i owlosionych miejscach. W zasiegu jego reki zawsze lezy nowa kostka mydla w papierowym opakowaniu. Razdan zrecznie ja wyluskuje, potem namydla i splukuje cale cialo ruchami tak precyzyjnymi i uroczystymi, jak kolejne fazy pogrzebu wedlug ceremonialu wojskowego.

Golenie wymaga dostarczenia goracej wody w scisle okreslonym momencie. Sluga Razdana uwaza to za swoj najwazniejszy obowiazek w ciagu dnia. Ostrzenie brzytwy zajmuje mu nie mniej niz dwie minuty. Dwie nastepne minuty trwa przygotowanie piany. W tym czasie jego nagi pan wykonuje cwiczenia zalecane po kapieli, ktorych szczegolowy opis zawarl w rozprawie „Po czystosci i poboznosci czas zadbac o prawidlowe krazenie krwi”.

Po spelnieniu tej powinnosci pan otrzymuje brzytwe sprawdzona uprzednio palcem slugi i moze przystapic do golenia. Ta czynnosc jest niezwykle precyzyjna i wymaga od pandita Razdana wielkiego opanowania. Pod zadnym pozorem nie powierzylby golenia swemu sludze. Brzytwa jest ostra, ucho bardzo blisko, a posadzka zawsze zdradliwa, mimo ze od balii dzieli go duza odleglosc. W tej kwestii pandit Razdan nie dowierza nawet samemu sobie. Czasem wyobraza sobie, ze nie panuje nad reka i w niekontrolowanym odruchu przeciaga brzytwa po gardle. Kiedy taka mysl przelatuje czlowiekowi przez glowe, dokonczenie golenia wymaga zelaznej woli.

Tuz przed wybuchem wojny pandit Razdan rozwiazal najtrudniejsza czesc powyzszego problemu. Zapuscil brode. Ale ciagle wymaga ona przycinania i nawet ten zabieg najezony jest niebezpieczenstwami. Kazdego ranka trudy golenia doprowadzaja Razdana niemal do placzu, mimo to zawsze je przezwycieza. To tylko jedna sposrod wielu drobnych bitew, jakie stacza co dnia.

Ubieranie wiaze sie z wytrzasaniem butow na wypadek, gdyby w srodku skryly sie skorpiony, oraz wolaniem o swiezy stroj, gdyby przygotowany na dzis upadl na posadzke lub ulegl zanieczyszczeniu kropla olejku do wlosow. Jednoczesnie Razdan usiluje kontrolowac oddech i uspokoic rytm walacego serca. W przerwach poszukuje na ciele oznak choroby. Jesli dopatrzy sie czegos niepokojacego, kaze sludze wezwac lekarza. Sluzacy gorliwie wybiega z pokoju, by spedzic kilka minut na schodach, zaciagajac sie bidi. Pandit Razdan nigdy nie pyta, dlaczego lekarz nie przychodzi. A symptomy niezmiennie znikaja, gdy jego uwaga kieruje sie ku czemus innemu.

Pandit Razdan pilnuje, by w sadzie zawsze miec mydlo, wode i czyste reczniki. Nie zapomina o zapasowym komplecie ubran. Posilki jada wedlug niezmiennego rytualu, jesli wiec ma nieszczescie odbywac podroz, gruntownie bada przynaleznosc kastowa potencjalnego kucharza. „W dzisiejszych czasach upadku – pisze w przychylnie odebranym komentarzu do „Niebezpieczenstw wspolczesnej kuchni” – jesli nie chcemy narazic na szwank swej duchowej pomyslnosci, stajemy przed smutna koniecznoscia przywdziania policyjnego helmu w celu sprawdzenia przydatnosci kucharza”.

Pandit Razdan unika sciskania dloni angielskiemu sedziemu okregowemu. Zyskal tym sobie opinie radykala. Tymczasem prawdziwy powod tej niecheci nie ma nic wspolnego z polityka. Zasadza sie wylacznie na wstrecie do dotykania pozakastowego zjadacza wolowiny, ktory holduje watpliwym zwyczajom. Kiedys pewien mlody angielski prawnik ochoczo postapil ku Razdanowi i uscisnal mu dlon, zanim ten zrobil cokolwiek, by temu zapobiec. Rozprawa trwala prawie trzy kwadranse, a wstrzasniety calym zajsciem pandit, zamkniety w meskiej ubikacji, zapamietale szorowal rece, by zmyc z nich pietno tego dotkniecia.

Kiedy nadchodzi epidemia grypy Amar Nath Razdan ma wrazenie, jakby sam wszechswiat wyzwal go na pojedynek. Trudno znalezc cos, co przerazaloby bardziej. Pierwsza ofiara, jaka widzi, to mieszkaniec ulicy lezacy na poboczu w otoczeniu placzacych krewnych. Twarz trupa jest wykrzywiona, sina i opuchnieta. Nieco pozniej, gdy przestaja obowiazywac dotychczasowe nakazy przyzwoitosci, pandit Razdan oglada umierajaca Angielke, wynoszona z jednego z domow w dystrykcie dla urzednikow panstwowych. Jej twarz jest tak samo sina jak twarz tamtego czlowieka. Choroba zaciera roznice rasowe. Zalamanie sie systemu spolecznego przeraza pandita Razdana niemal tak mocno jak smierc.

Po tygodniu od zarejestrowania w miescie pierwszych przypadkow hiszpanki choruja i umieraja juz tysiace. W Ameryce i Europie grypa zdazyla pochlonac miliony istnien. Wiadomo, ze chorym niewiele mozna pomoc. Kraza pogloski o transportowcach przemierzajacych Atlantyk, ktore docieraja do portow przeznaczenia w polowie puste, z ludzmi dziesiatkowanymi przez chorobe. Szerzy sie panika, pustoszeja bazary. Z odleglych okregow nadchodza opowiesci o wymarlych wioskach i kolumnach zaprzezonych w woly wozow znajdowanych przy drogach, z martwymi woznicami na kozlach. Kiedy szpitale i zenany juz nie wystarczaja, bogate rodziny urzadzaja prowizoryczne oddzialy dla chorych we wlasnych domach. Mimo przynaleznosci do rozmaitych towarzystw dobroczynnych, pandit Razdan odmawia pojscia w ich slady. Przystepuje do pisania artykulu pod roboczym tytulem: „Dwadziescia metod zapobiegania chorobom przenoszonym droga powietrzna”, ale zanim wstepna wersja jest gotowa, autora ogarnia zwatpienie. Przestaje wierzyc, ze „nadludzkie akty dbalosci o czystosc”, dobrze przewietrzone pomieszczenia czy bawelniana maseczka na twarzy skutecznie uchronia go przed choroba.

Powszechnie uwaza sie, ze grypa trzyma sie blisko ziemi, wiec przez jakis czas pandit wypelnia swoje obowiazki z grzbietu konia. Pozyczona klacz stoi osiodlana na dziedzincu domu. Kiedy Razdan wkracza na ulice, jest juz poza zasiegiem szkodliwego wplywu. Jako ze nie sposob wjechac na koniu do budynku sadu, pandit Razdan spisuje wczesniej swoje mowy i posyla z nimi do srodka sluge. Gdy ten biega po schodach w gore i w dol, jego pan siedzi na koniu, obserwowany w calym swym majestacie przez dzieci i brytyjskiego sierzanta policji, bynajmniej nie rozbawionego tym widokiem. Pozar w dzielnicy slumsow zmusza Razdana do wizyt w tej czesci miasta. Odrzuca zaproszenie do niskich domkow i rozmawia z ich mieszkancami z wysokosci konskiego grzbietu, z chusteczka przytknieta do twarzy. Trwa to caly tydzien, az jakis lobuz ciska w konia kamieniem. Trafione zwierze zrzuca jezdzca wprost do metnej kaluzy, w ktorej z cala pewnoscia az roi sie od wszelkich chorob. Po dlugotrwalym szorowaniu Razdan zawierza innym sposobom. Przerzuca sie na regularne kapiele stop w wyciagu z gorczycy oraz plukanie gardla smrodliwymi miksturami na bazie chlorowanej wody sodowej, konopi i kwasu borowego. Postanawia okadzic dom. Kaze slugom przygotowac rozgrzane wegle, po czym posypac je siarka i spryskac melasa. Gesty i duszacy niebieskawo-zielony dym napelnia pokoje obrzydliwa wonia.

Nocami Razdanowi sni sie zaraza. Obrzekle twarze i odglosy kaszlu przesladuja go na ulicach, gdzie domy i sklepy zdaja sie zlewac z soba, zatracac indywidualny ksztalt, dotkniete jakas wlasna niepowstrzymana architektoniczna choroba. Ludzie ze snu sa przerazajacy i nierozroznialni. Pod wplywem spojrzenia albo dotyku zamazuja sie i przechodza jeden w drugiego – kobiety w mezczyzn, czarni w bialych, wysocy w niskich. Wydaje sie, ze epidemia zaciera wszelkie istniejace roznice, zlewajac caly swiat Razdana w jedna straszliwa bezksztaltna mase.

Zza drzwi sypialni pandit Razdan domaga sie lekarza tak dlugo, poki sluga nie wypelni jego zadania. Medyk zjawia sie w masce na twarzy i staje w progu pokoju. Ordynuje pandicie jakis drogi lek i radzi unikac zanieczyszczonego powietrza oraz skupisk ludzkich. To ostrzezenie jest zupelnie niepotrzebne. Wiekszosci zgromadzen i procesji i tak zakazano. Prace sadow zawieszono na mocy rozporzadzenia okregowego inspektora sanitarnego. Informacje o tym przyniosl Razdanowi mlodszy kancelista, ale Razdan nie wpuscil go do domu.

Pewnego ranka podczas kapieli, przezornie wydluzonej teraz do jednej godziny, Amar Nath Razdan zaczyna odczuwac zawroty glowy. Probuje przezwyciezyc strach chwytajacy go za gardlo, lecz im bardziej z nim walczy, tym bardziej mu ulega. W koncu wraca do lozka z nadzieja, ze zawroty mina. Ale jest coraz gorzej. Po godzinie przychodzi bol glowy, dojmujace, wyrazne pulsowanie miedzy oczami, zwiastujace nieuchronna smierc kosciotrupim chrobotem. Po dwoch godzinach, mimo wypicia sporej ilosci wody, pandit Razdan jest rozpalony, zaczyna goraczkowac. Przeciaga palcem po gornej wardze i czuje wilgoc.