Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred. Страница 64

O wschodzie slonca, gdy zabierali sie do sciagniecia statku z mielizny, ujrzeli Dinkow i Szyllukow wracajacych w najlepszej komitywie.

– Pogodzili sie! Teraz wspolnie napadna na nas – powiedzial kapitan.

Flotylla lodzi ruszyla ku stateczkowi, ale tym razem ostrzegawcza salwa ostudzila bojowy zapal. Wraz ze swiatlem dnia bojowy duch nieco oslabl. Mogly rozpoczac sie pertraktacje. Kapitan statku aiprosil na poklad obu wodzow. Pojawili sie, dumni i godni, uzbrojeni w tarcze i dzidy.

– Co on ma na glowie? – No wieki szeptem spytal Gordon a, wskazujac wodza SzyHukow. – Wyglada jakby okradl cesarza Napoleona.

– Albo ubral kozacka czapke – dodal stojacy obok Smuga.

– To tylko fryzura – usmiechnal sie Gordon. – Pielegnowana przez cale lata…

Krecone wlosy Murzyna przechodzily ku gorze w przedziwna szope, do zludzenia przypominajaca monstrualny kapelusz czy helm.

Do ugody doszlo dosc szybko. Obaj wodzowie dostali po woreczku szklanych paciorkow, a w zamian ich ludzie pomogli sciagac statek z mielizny.

Jeszcze tego samego dnia mineli Faszode, a nastepna noc spedzili w Malakal, osadzie konwojujacych ich Szyllukow. Rzeka skrecala tu na zachod, wchodzac w najtrudniejszy do zeglugi odcinek. Powietrze stawalo sie coraz wilgotniejsze, brzegi coraz bardziej zielone. Nil zakrecal znowu na poludnie tuz za wplywajaca don rzeka As-Saubat, ktora bierze swoj poczatek w gorach Abisynii i jeziorze Nau [162] . Po czym wchodzil w As-Sudd [163] , prawie czterystukilometrowy, bagnisty teren, raj dla zwierzat, ale nie dla ludzi. Zamieszkane tu byly jedynie niektore malenkie wysepki.

– W nikomu nie znanych zakatkach jeszcze zyja ludozercy Niam-Niam, gardzacy “ludzmi jak kije”, czyli tymi, ktorzy zywia sie prosem i mlekiem. Dinkowie z kolei nazywaja tamtych z pogarda “zarlokami” – opowiadal Gordon.

– Z tymi ludozercami nie mozna sobie poradzic? – spytal Nowicki.

– Niech pan sprobuje – rozesmial sie Gordon. – Tereny te sa niemal nie do przebycia. Bagna, cuchnace zgnilizna powietrze… Kto moze to przezyc…?

i Kilkanascie nastepnych dni trwala piekielnie meczaca droga. Przedzierali sie zakretami, bocznymi kanalami, przesmykami przez porosniety zwalami roslin, traw i mchow Nil Gorski. Wody rzeki rozlewaly MV na szerokosc dwudziestu pieciu kilometrow, ale glowny nurt mierzyl czasami zaledwie szesc metrow od brzegu do brzegu. Spotykali.lady zatopionych w bagnie zwierzat, uduszone ryby, hipopotamy, krokodyle. Gordon zwrocil uwage na papirusy, wyrastajace do szesciu metrow wysokosci, tworzace male, ciemnozielone kepy, wygladajace iak miniaturowe lasy.

Zegluga wymagala wielkiego mistrzostwa. Parowiec lawirowal wsrod lagun, mielizn, wysp i bagien, prowadzony pewna reka przez pilota z plemienia Dongolla, ktory wsiadl na statek w malej przystani za Faszoda.

Po pomyslnej podrozy, minawszy Lado, Gondokoro i Dzube, wysiedli w pierwszych dniach czerwca w Rejaf na wschodnim brzegu Nilu. Port, malowniczo polozony u stop ogromnej, granitowej skaly, konczyl zegluge po Nilu. Stad rozpoczynala sie piesza wedrowka. Jej organizacja zajeli sie wspolnie Smuga i zaprzyjazniony Gordon. A nie byly to latwe przygotowania. Wyruszali w glab Czarnej Afryki, gdzie czekaly na nich niebezpieczenstwa trudne do przewidzenia.

[162] Jezioro Nau (No) stanowi najbardziej na zachod wysunieta czesc Nilu (podobnie jak III katarakta).


[163] Nil stal sie zeglowny w tej czesci od 1900 r. dzieki angielskim zolnierzom i misjonarzom.