Tajemnica Kaszl?cego Smoka - Hitchcock Alfred. Страница 26

Rozdzial 15. Pytania i odpowiedzi

– Moze bys wreszcie przestal byc tak tajemniczy, Jupe – wybuchnal nagle Pete – i powiedzial nam, co sie szykuje. Stworzylismy zespol Trzech Detektywow, aby rozwiazac rozne zagadki i wyjasniac tajemnicze sprawy. Nie bylo mowy o tym, ze mamy zamienic sie w jakichs kamikadze. Lubie zycie, ktore prowadze, Bob prawdopodobnie takze wolalby nie rozstawac sie z tym swiatem. Bob, co o tym myslisz?

Bob usmiechnal sie i kiwnal glowa.

– Oczywiscie, ze nie. A gdybym sie przypadkiem rozstal, kto zajalby sie dokumentacja i badaniami? Pete ma racje, Jupitku. To nie mialoby sensu.

Jupe wzruszyl ramionami.

– Nie mam jeszcze calkowitej pewnosci. Nie mialem oczywiscie zamiaru narazac bez potrzeby siebie i was na utrate zycia. Ale czasami po prostu trzeba podjac ryzyko.

Pete poruszyl sie niespokojnie.

– Och, nie pojdzie ci tak latwo. Jezeli o mnie chodzi, to najpierw bedziesz musial mnie przekonac do tego. Dwa dni temu ogladalem film, ktory tata przyniosl do domu. Bylo w nim mnostwo specjalnych efektow. A glowny bohater, naukowiec, podjal takie wlasnie ryzyko. Wolalbym nie opowiadac ci, co sie z nim stalo.

Jupe spochmurnial.

– Zapomnialem na smierc, ze twoj ojciec jest ekspertem od specjalnych efektow filmowych, Pete. O czym to bylo?

– O owadach – odparl Pete szczerzac zeby.

– O owadach?

– Tak, o mrowkach i chrzaszczach, ktore przejely wladze nad swiatem – wyjasnil Pete. – Jeden z tych fantastycznonaukowych horrorow. Wierz mi, to bylo tak samo przerazajace, jak ten stary film o smoku, ktory dopiero co obejrzelismy. Owady mialy po pietnascie, a nawet trzydziesci metrow. Byly wielkie jak domy.

– Jak oni to nakrecili?

– Wykorzystali prawdziwe mrowki i robale.

– Daj spokoj, Pete – zachnal sie Bob. – Prawdziwe mrowki wielkie jak domy?

Pete skinal glowa.

– Tata wytlumaczyl mi to. Technika jest troche inna od tej, o ktorej mowil nam pan Hitchcock. Najpierw fotografuje sie prawdziwe owady przez specjalny pryzmat, podobny do obiektywu, a potem powieksza i naklada na siebie, wreszcie fotografuje jeszcze raz na tle zdjec budynkow. Wygladaja jak zywe i budza przerazenie, poniewaz rzeczywiscie sa zywe. Tak samo zostalo nakreconych wiele filmow o potworach, ktore przybyly z kosmosu.

Jupiter znow zaczal sie bawic dolna warga.

– Masz ten film jeszcze w domu? – zapytal w zamysleniu.

– Bedzie jeszcze przynajmniej przez tydzien – powiedzial Pete. – Tata powiedzial nawet, ze na pewno spodobalby sie tobie i Bobowi. Zapraszam was, kiedy tylko chcecie. Wstep wolny!

Jupiter poruszyl sie niespokojnie.

– Obawiam sie, Pete, ze skorzystamy z niego predzej, niz myslisz. – Spojrzal na zegarek, a potem znowu na Pete'a. – Czy twoj projektor moze dzialac na baterie?

Pete kiwnal glowa.

– Jasne. I na baterie, i na prad z sieci.

Jupiter zacisnal usta.

– Ale jest wasza wlasnoscia, tata nie wypozyczyl go z wytworni?

– Oczywiscie, ze jest nasz. To znaczy, mojego taty. Ale dlaczego wlasciwie tak sie dopytujesz?

– Chodzi o to, zebysmy nie stracili zycia… a przy okazji wyjasnili te zagadke. Jak myslisz, czy twoj tata wypozyczylby nam projektor razem z tym filmem, ktory ogladales? Jeszcze na dzis wieczor?

Pete dostal prawie oczoplasu.

– Chcesz go tam zabrac?

– Tak, chce go tam zabrac – powtorzyl Jupe. – Pomysl jest tak samo fantastyczny, jak film, ktory chcialbym komus pokazac.

Pete potarl czubek nosa, a potem wzruszyl ramionami.

– Nie mam pojecia, Jupe. Ale mysle, ze tata sie zgodzi. Musialbym oczywiscie zadzwonic do niego, zeby mi udzielil pozwolenia.

– To wspaniale – powiedzial Jupe.

– Tak, tak, wspaniale – odparl Pete. – Ale zanim zabiore sie do przekonywania taty, ze wszystko bedzie dobrze, chcialbym wiedziec, dokad jedziemy dzis wieczorem, i po co. Mam juz dosc tego wodzenia za nos po omacku.

Bob kiwnal glowa na znak swego poparcia.

Obaj utkwili wzrok w twarzy Jupitera. On zas przez chwile probowal zignorowac ich surowe spojrzenia. W koncu wzruszyl ramionami i rozlozyl rece.

– Dobrze, skoro tak wam zalezy – powiedzial. – Mialem nadzieje, ze uda mi sie utrzymac moje domysly i wnioski w sekrecie. Przede wszystkim dlatego, ze nie jestem calkowicie pewien ich poprawnosci. A nawet jezeli sa poprawne, nie bardzo wiem, dokad one moga nas zaprowadzic. Zaczelismy to dochodzenie od proby odnalezienia psa, ktory zaginal. Ale potem wylonily sie inne tajemnicze zagadki. Zadna z nich nie wydaje sie laczyc ze sprawa zaginionego psa, czy tez raczej pieciu psow z Seaside. Pan Allen zlecil nam odszukanie jego psa, Korsarza. Od samego poczatku czulem, ze znalezienie tego psa pozwoli wyjasnic tez zagadke zaginiecia pozostalych. Ale to bylo przedtem, zanim zetknelismy sie ze smokiem.

– No wlasnie, co z tym smokiem? – spytal Bob. – Dales nam jasno do zrozumienia, ze uwazasz go za podrobke. A wiec?

– Tak – przyznal Jupe. – Mimo ze mialem takiego samego pietra i uciekalem jak i wy obaj, sadzilem, ze jest sporo powodow, zeby watpic w prawdziwosc tego smoka z jaskini.

– No to zdradz nam chociaz jeden – powiedzial Pete. – Dlaczego pomyslales, ze on nie moze byc prawdziwy?

– Z wielu wzgledow. Nieprawdziwa byla jaskinia. Nieprawdziwy stary tunel. Nieprawdziwe wejscie do niego. Jezeli wziac to wszystko pod uwage, podejrzenie o nieautentycznosc smoka nasuwa sie samo.

– Nie zauwazylem ani jednej z tych rzeczy – przyznal sie Bob.

– Zacznijmy od pierwszej jaskini – powiedzial Jupe. – Znalezlismy tam jakies podejrzane deski. Odsunelismy jedna z nich i ukazalo sie wejscie do przemytniczej pieczary.

– Pamietam, ze przygladales sie im z troche dziwna mina – powiedzial Bob. – Co tam bylo nieprawdziwego?

– Miala to byc stara jaskinia, kryjowka przemytnikow i piratow. Deski byly wprawdzie stare, ale tylko niektore.

– Niektore? – zapytal Pete.

Jupiter kiwnal glowa.

– Na przyklad deska, ktora odsunelismy. Ale byl tez dlugi i szeroki kawal sklejki. Nie musze wam chyba przypominac, ze sklejka jest dosc niedawnym wynalazkiem. Nie mogli poslugiwac sie nia piraci ani nawet przemytnicy.

– Sklejka? – powtorzyl Pete, marszczac brwi. – No, moze i tak. Ale nie jest to zaden istotny szczegol, ktory by czegos dowodzil.

Jupiter wrocil do swego wywodu.

– Przejdzmy do nastepnej jaskini, tej, ktora odkrylismy, kiedy Bob znalazl te ruchoma kamienna plyte. Nadal nie wiemy, kto zainstalowal ten mechanizm. Jak pamietacie, posuwajac sie w glab tej jaskini, szlismy w kierunku ladu, poniewaz nie bylo innej drogi. Zadnego wyjscia na plaze, zadnego otworu, jak w pierwszej.

Niedlugo potem musielismy sie zatrzymac. Natknelismy sie na cos, co z pozoru wygladalo na masywna sciane skalna. Mielismy nadzieje, ze ta jaskinia doprowadzi nas do tunelu, o ktorym dowiedzial sie Bob w czytelni.

Obaj partnerzy Pierwszego Detektywa kiwneli glowami.

– Pamietam, ze zaczales skrobac sciane scyzorykiem – powiedzial Pete, smiejac sie. – Czego sie dowiedziales oprocz tego, ze na litej skale mozna zepsuc najlepsze nawet ostrze?

Jupiter siegnal do kieszeni. Wyjal z niej swoj scyzoryk i otworzyl go.

– Widzicie te szare drobinki na ostrzu? – zapytal. – Powachajcie je.

Pete i Bob pochylili sie i pociagneli nosami.

– To farba! – wykrzykneli jednoczesnie.

Jupiter przytaknal, zamknal scyzoryk i schowal go do kieszeni.

– Nikt nigdy nie malowal scian starych jaskin – powiedzial. – A kiedy zdrapalem farbe, ostrze zostawilo ryse na powierzchni sciany. Wedlug mnie, ta sciana nie byla wcale skala, ale jakas konstrukcja wylozona plytami pilsniowymi albo gipsowymi, a potem pomalowana szara farba, natrysnieta po wymieszaniu z piaskiem i grubym zwirem, ktory nadawal powierzchni wyglad przypominajacy naturalna skale. A plyty pilsniowe i gipsowe zostaly, jak wiecie, wprowadzone do uzytku calkiem niedawno i sa powszechnie stosowane do wykladania scian w domach albo robienia scianek dzialowych w biurach. Jest ich wiele rodzajow, niektore wygladaja na przyklad jak mur z cegly.

Uwazam, ze ten, kto postawil te sciane, probowal ukryc to, co jest za nia, byc moze cos cennego i godnego uwagi.

– Na przyklad? – spytal Bob.

– Na przyklad, jak podejrzewam, ten stary tunel, w ktorym miala jezdzic szybka kolej miejska!

– To mozliwe – wykrzyknal Pete. – Ktos odkryl ten stary tunel i zamknal go, zeby inni nie mogli go znalezc! Bo nawet jesli komus udaloby sie dotrzec do tej sciany, ona zawrocilaby go na pewno.

– Chyba ze – wtracil sie Bob – tunel zostal zamkniety w ten sposob przez tych, ktorzy go budowali.

– Prefabrykowane plyty nie moga pochodzic sprzed piecdziesieciu lat – stwierdzil Jupe.

– Moze i nie – upieral sie Bob. – Ale nie wiemy dokladnie, kiedy postawiono te sciane. Mogli zrobic to pozniej, zeby nie wchodzily tam dzieci i zwierzeta.

Jupe zamyslil sie.

– Wiesz, Bob, to mozliwe, choc osobiscie w to watpie. Ale teraz musimy przeanalizowac trzecie tajemnicze wydarzenie. Znajdowalismy sie kolo sciany. Wlasnie ja badalem i odwrocilem sie do was, zeby pokazac wam te drobinki na ostrzu noza, kiedy…

Pete skinal glowa i przelknal sline.

– …nagle jaskinia otworzyla sie i zrobilo sie w niej duzo jasniej, a potem wszedl do niej smok. Choc juz wiem, co masz na mysli. – Pete podrapal sie w glowe. – A przynajmniej tak mi sie wydaje. Moze jednak lepiej ty to powiedz.

– Jak chcesz – zgodzil sie Jupe. – Jaskinia otworzyla sie. Ale w jaki sposob? Czy to w ogole bylo mozliwe? Na zewnatrz nie bylo zadnych widocznych wrot ani szczelin. Gdyby byly, weszlibysmy najpierw raczej do tej jaskini, a nie do tej pierwszej, gdzie Bob wpadl w te blotnista studnie.

– No dobra – przyznal Bob. – My nie znalezlismy zadnego wejscia. Ale smok musial wiedziec o jego istnieniu, poniewaz udalo mu sie je otworzyc. Byc moze jest duzo sprytniejszy od nas.