Impresjonista - Kunzru Hari. Страница 82
Przy kazdym dotknieciu rozgrzanego metalu Jonathan wrzeszczy wnieboglosy. I znow wzlatuje nad ziemie, ktora jest teraz swiadkiem krwawych scen. Widzi drewniana konstrukcje i rozpostarte na niej ciala Tdrisa, Alego i Danjumy z rozprutymi brzuchami, z wnetrznosciami rozwloczonymi w poszukiwaniu magicznych substancji. Teraz jakas sila kieruje go ku dolinie, gdzie setki postaci skradaja sie w ciemnosciach, gdzie igly wylaniaja sie spod ziemi i daza w strone ognia czarownikow.
Jonathan czuje, ze duch rozluznia uscisk. Rozszalaly i nienasycony rozrywa mu teraz cialo, szarpie na strzepy, rozrzuca na wszystkie strony kesy miesa splywajace krwia. Wraz z Jonathanem kawalkowany jest caly swiat. Z gardla Jonathana znow wydobywa sie krzyk. Bez odpowiedniej oslony rzeczywistosc jest nie do zniesienia. Przed Jonathanem otwiera sie otchlan. Wszystko, co dotad utozsamial z soba, wyszarpnieto z niego. Pozostal jedynie straszliwy bezlad rodem z koszmarnego snu.
Wojownicy wbiegaja w krag ognia. W konfrontacji z ich magiczna bronia kule bialych zamieniaja sie w wode. Napastnicy unosza i opuszczaja ramiona, sieka i tna. Ostrza zgrzytaja o kosci, przecinaja sciegna, wypruwaja wnetrznosci, ktore wylewaja sie przez rozciete koszule khaki na nogi w workowatych szortach. Glowa Gregga z wykrzywiona twarza lezy na boku w popiele. Profesor nie ma juz zadnych skojarzen. Z jego rozlupanej czaszki wyplynal mozg, a twarz jest bezforemna miazga. Gittens blaga, Morgan ma ironiczna mine, a Marchant przeklina, gdy napastnicy patrosza jednego po drugim. Po wschodzie slonca w dolinie panuje grobowa cisza. W jaskiniach umarlych tez.
Tydzien po tygodniu Fotse przyzwyczajaja sie do zycia bez czarow. Ludzie wracaja do codziennych zajec. Rolnicy na pola, kowale do kuzni, Daou do mediacji miedzy skloconymi zonami, a bard do pracy nad cyklem piesni opiewajacych zwyciestwo dobra nad zlem.
Nadchodza deszcze. Pustynia okrywa sie dywanem pieknych, choc efemerycznych kwiatow. Fotse oddaja sie spekulacjom na temat dlugosci okresu kwitnienia i nastepnych plonow prosa. Deszcze sie koncza. Nad ziemie Fotse nadlatuje harmatan. Mezczyznom Fotse piasek zgrzyta w zebach. Kobiety Fotse czuja bol w plecach od ciaglego schylania sie i wymiatania piasku naniesionego do chat. Miejsce ponizej zagrody Daou, gdzie byl oboz czarownikow, jest tylko wspomnieniem. Zostal po nim zaledwie ciemniejszy slad po ognisku. Wiekszosc rzeczy bialych poszla z dymem, ale kilka pozostalosci trwa nadal – wybielona czaszka ulozona na oltarzu w grotach, zmatowialy teodolit dodany do kapliczki.
Choc duchy Europejczykow przegnano z ziemi Fotse i przodkowie znowu prowadza kobiety w ich tancu, wydaje sie, ze rany czasu sie nie zaleczyly. Nadal istnieja stare czasy i nowe czasy. Medrcy twierdza, ze po niebie nad Grzbietem Jaszczurki ciagle plyna biale chmury, a dzikie psy ciagle nawoluja sie po nocach. Te rzeczy sa widoma oznaka ciaglosci. A jednak zmiana zdaje sie dotyczyc wszystkiego, nawet chmur i psow. Byc moze czas, raz przerwany w jednym punkcie, juz nigdy nie wroci do poprzedniego stanu.
W dole siatka drog podpelza coraz blizej, rodzac wioslo betonowych domkow o plaskich dachach, w ktorych nikt jeszcze nie mieszka.
12 stycznia
Ministerstwo do spraw Kolonii do Rzadu Jego Wysokosci na Oil Coast
101. Prosimy o informacje o miejscu pobytu wyprawy Chapela na ziemie Fotse.
14 stycznia
Rzad Jego Wysokosci na Oil Coast do Ministerstwa do spraw Kolonii
214. Tresc 101 niejasna. Ekspedycja Chapela przebywa u Fotse od czerwca.
16 stycznia
Ministerstwo do spraw Kolonii do Rzadu Jego Wysokosci na Oil Coast
105. Dotyczy 214. Ekspedycja oczekiwana w Londynie. Maja spoznienie. Czekamy na informacje. Pilne.
4 lutego
Rzad Jego Wysokosci na Oil Coast do Ministerstwa do spraw Kolonii 245. Dotyczy 105. Zadnych wiesci o ekspedycji Chapela.
5 lutego
Ministerstwo do spraw Kolonii do Rzadu Jego Wysokosci na Oil Coast
114. Dotyczy 245. Oczekujemy informacji o ekspedycji Chapela. Sprawa najwyzszej wagi.
1 marca
Rzad Jego Wysokosci na Oil Coast do Ministerstwa do spraw Kolonii 287. Dotyczy 114. Z zalem informujemy, ze czlonkowie ekspedycji Chapela zostali zamordowani na ziemiach Fotse. Policja rozpoczyna dochodzenie. Czekamy na dalsze wskazowki.
Rozbity zegarek, starannie zawiniety w bibulke, zostaje przesiany do ambasady brytyjskiej w Paryzu i za jej posrednictwem przekazany pannie A. Chapel. Jego nadejscie maci radosna uroczystosc ogloszenia zareczyn panny Chapel z nowym nababem Fatehpuru, poznanym w trakcie przyjecia na jachcie w Nicei. Parowiec mozolnie plynie w gore rzeki z zolnierzami piechoty. Jego ladunek na przemian drzemie i beznamietnie oddaje sie hazardowi, poki nie zostaje wysadzony na lad przy nabrzezu w miescie zwanym teraz Przystania Shorta. Miasto tetni zyciem. Sciagneli tu przybysze z glebi kraju, skuszeni jasnymi swiatlami i pensja. Na rogu fryzjer goli klienta, na schodach drewnianego budynku sadu siedzi paru pijakow.
Wzdluz glownej drogi, ktora biegnie z miasta na polnoc, stoja slupy telegraficzne. Na poboczu odpoczywaja robotnicy. Patrza na przemieszczana artylerie, zaprzegniete muly, kola dzial wzbijajace czerwonawy pyl.
Wielblad lypie na Jonathana zlym okiem. Idac obok zwierzecia, Jonathan musi pamietac, by nie znalezc sie w zasiegu jego nog. Obaj mozolnie pna sie lagodnymi nawietrznymi stokami wydm, a potem schodza strona zawietrzna, brnac po kostki w osypujacym sie piasku.
Jonathan ma przed soba dlugi szereg brnacych przez wydmy wielbladow powiazanych razem postronkiem. Ich garby kolysza sie przy kazdym kroku. Ten ruch karykaturalnie podkreslaja jeszcze toboly umieszczone na ich grzbietach. Poganiacze ciagna za uzdzienice. Piesniami i przyjaznym pokpiwaniem przekonuja swoje wielblady do dalszego marszu.
Za kazdym razem, gdy Jonathan poprawia kaptur swojego burnusa, by oslonic oczy przed sloncem, wsuwa reke pod spod i przeciaga palcami po bliznie na szyi. Teraz podroz jest dla niego wszystkim. Nie mysli o celu wedrowki. Dzis spedzi noc pod wysokim sklepieniem nieba. Jutro wyruszy dalej.