Tajemnica Kaszl?cego Smoka - Hitchcock Alfred. Страница 29
Niesympatyczny, skory do gniewnych wybuchow facet coraz bardziej zwalnial kroku. Wyraznie widzieli, jak rozglada sie na boki, starajac sie przebic wzrokiem ciemnosci. Dostrzegali gniewne blyski jego oczu i zacisniete mocno, zdradzajace zlosliwy upor usta.
– To dziwne – mruknal do siebie. – Zalozylbym sie, ze widzialem tu jakies ruchy.
W zaklopotaniu potrzasnal wielka glowa i ruszyl dalej. Dopiero kiedy jego kroki calkiem rozplynely sie w mroku, skuleni za krzakami chlopcy uniesli glowy.
– O rany! – westchnal z ulga Bob. – Dobrze, ze nas nie zauwazyl!
– Napedzil nam stracha – powiedzial Pete. – On chyba kladzie sie z ta strzelba do lozka. Ciekawe, na kogo on tu polowal?
– Idziemy – szepnal Jupiter. – Odszedl wystarczajaco daleko. Musimy to wykorzystac i przesliznac sie do schodow. Schylcie sie.
W jednej chwili cala trojka znalazla sie na krawedzi urwiska.
– Droga wolna! – powiedzial Pete.
Starajac sie stapac mozliwie jak najciszej, zaczeli zbiegac po drewnianych stopniach dlugich schodow. Rozluznili sie dopiero wtedy, gdy znalezli sie tuz nad piaszczystym brzegiem. Byli pewni, ze odglos ich krokow utonie w loskocie rozbijajacych sie o plaze fal.
Jako pierwszy zeskoczyl na piasek Pete.
– Jak dotad, wszystko idzie dobrze. Nie moge sie doczekac widoku tego smoka. Ciekawe, czy on lubi filmy fantastycznonaukowe.
– Niedlugo sie dowiemy – powiedzial Jupe. – O ile jest w domu.
– Nie martwilbym sie zbytnio, gdyby go nie bylo – odezwal sie Bob.
– Wlasciwie to interesuje mnie tylko ten tunel. Smoka oddaje do waszej dyspozycji.
W chwile potem znalezli sie u wejscia do pierwszej jaskini. Ku zdziwieniu obu jego partnerow, Jupe nie zatrzymal sie przy nim.
– Pssst! Minales wejscie! – szepnal za nim Bob.
Jupe kiwnal glowa w kierunku urwistej skaly, widocznej o pare krokow dalej.
– Gdzies tu jest wejscie do wielkiej jaskini. Zobaczymy lepiej, czy jest otwarte, czy zamkniete.
Cala trojka okrazyli skaliste wybrzuszenie wysokiej skarpy. Na wysokosci ich glow zamajaczyly w ciemnosci trzy ogromne, wiszace nad plaza glazy.
– Prawdopodobnie sa to sztuczne skaly, ktore maskuja tylko wejscie – szepnal Jupe. – Zdaje sie, ze w tej chwili wlot jest zamkniety.
Pete podszedl do najwiekszego z glazow. Przylozyl do niego ucho i postukal palcami.
Uslyszeli gluchy, stlumiony oddzwiek.
Pete usmiechnal sie.
– Masz racje, Jupe. To nie jest skala, ale cos takiego jak filmowe dekoracje. Zrobione z lekkiej balsy, oklejonej plastrami z tektury i gipsu, moze tylko wzmocnione siatka na kurczaki.
Jupe zawrocil do wejscia mniejszej jaskini.
– Wiesz co, Pete, pomozemy ci teraz zainstalowac sie w srodku, a potem ja i Bob rozejrzymy sie tu troche.
– Co takiego? – zaprotestowal Pete. – Chcecie mnie tam zostawic, zeby sobie tu…
– Bedziesz tam o wiele bezpieczniejszy niz my dwaj – wyjasnil Jupe, zaglebiajac sie w ciemnym wnetrzu. – Bedziemy musieli zrobic troche niebezpieczniejszych badan. A twoim zadaniem bedzie tylko siedziec tam bez ruchu. I miec przygotowane wszystko do puszczenia filmu.
Pete mial ciagle zaintrygowana mine. Rozejrzal sie dookola.
– Komu mam pokazac ten film? Jest tam choc z pare nietoperzy, ktore moglyby udawac widzow?
Jupe odsunal deske, zagradzajaca droge do bocznej pieczary. Przecisnal sie na druga strone i pociagnal za soba obu kolegow. Nastepnie ustawil deske na miejsce.
Odwrocil sie i gwizdnal z cicha.
– Patrzcie, sa nasze rzeczy, ktore zostawilismy wczoraj! Bob, sprobuj znalezc ten przycisk, ktory uruchamia wejscie do duzej jaskini. Pozbieramy te klamoty, jak bedziemy stad wychodzic.
Bob przylgnal calym cialem do skalnej sciany.
– Udalo sie! – powiedzial wesolo.
Kamienne drzwiczki obrocily sie z cichym dudnieniem na niewidzialnej osi.
– Pete, zostaniesz tutaj – powiedzial Jupe. – W tej malej pieczarze. Wykorzystasz ten otwor do wyswietlenia filmu. Sprobujesz zablokowac te drzwiczki, zeby sie nie zamknely. Jak uslyszysz sygnal, pusc film na te wielka, szara sciane, ktora znalezlismy w srodku poprzednim razem.
Pete zabral sie do przygotowania projektora. Wzial do reki pudelka ze szpula i poswiecil na nie latarka.
– W porzadku – powiedzial. – Na jaki sygnal mam to puscic w ruch?
Jupe zamyslil sie przez krotka chwile.
– Zdaje mi sie, ze najlepszy bylby krzyk: “Na pomoc!” – powiedzial, a potem podszedl do waskiego otworu w skalnej scianie.